Spis treści
Inwestuję czy pożyczam? Radio Erewań w finansowaniu atomu
W polskim programie atomowym największym i najbardziej realnym problemem zawsze były pieniądze – skąd wziąć środki na budowę? Co kilka lat pojawia się nowy zestaw informacji przynoszących przełom. Ostatnio Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) podpisały list intencyjny z amerykańską instytucją finansowania rozwoju – U.S. International Development Finance Corporation (DFC) – dotyczący wsparcia projektu budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w kwocie równowartości ponad 4 mld zł.
Według informacji prasowych, w grę może wchodzić nawet 74 mld zł, ponieważ podobną deklarację, na około 70 mld zł, złożył wcześniej amerykański Export-Import Bank (Exim Bank). Optymistyczna informacja prasowa nie do końca wspomina, że chodzi jednak o kredyty a nie bezpośrednią inwestycję. DFC działa przede wszystkim jako instytucja finansowa, oferując kredyty, gwarancje kredytowe i ubezpieczenia inwestycyjne na potrzeby rozwoju projektów prywatnych.
Co istotne, DFC nie opiera się na własnych środkach, ale pozyskuje fundusze, które następnie udostępnia w formie kredytów lub innych instrumentów finansowych. Tak więc dalej w programie atomowym około 30% to własne finansowanie krajowe (czyli dokapitalizowanie PEJ na około 60 mld zł), a pozostałe 70% to finansowanie dłużne.
Optymistom przypominam, że dokapitalizowanie odbywa się ze środków budżetowych (czyli z podatków obywateli), a kredyty należy spłacać, bo są zabezpieczone na majątku (będą gwarantowane przez państwo, czyli podatki obywateli). Inne rozwiązania jak znalezienie i wykopanie skarbu lub też worki złota w wielkich komnatach skarbca – znajdujemy jedynie w bajkach i legendach.
Do trzech razy sztuka? Gazowe Kozienice z wolnej ręki
Tu dla odmiany wszystko dzieje się znacznie szybciej – trzeba się spieszyć (żeby zebrać pieniądze). Dwukrotnie przetarg na budowę nowych bazowych bloków w elektrowni Kozienice zakończył się niepowodzeniem. Ostatnio (30 października) inwestor poinformował o unieważnieniu ostatniego przetargu na budowę „pod klucz” bloku gazowo-parowego, o nominalnej mocy elektrycznej brutto 650-750 MW, wraz z 12-letnim serwisem. Powodem był brak złożonych ofert. Tym niemniej, nic jeszcze straconego – za chwilę nastąpią intensywne negocjacje z wybranym poddostawcą „z wolnej ręki”.
Kluczowe jest ich zakończenie przed 12 grudnia – to termin nowej aukcji mocy, na której może wystartować nowy blok (w budowie). Krótki czas (poniżej miesiąca) daje duże szanse, że negocjacje będą szybkie i efektywne – obu stronom (zamawiającemu i dostawcy) będzie na tym naprawdę zależeć. Nie ma to jak wolny – szybki przetarg (wolna ręka) i finansowanie z rynku mocy (czyli tzw. oplata mocowa na naszych rachunkach za energię elektryczną – dla przypomnienia obecnie wynosi około 11 złotych miesięcznie).
Kto szybko daje, dwa razy daje – czyli górnicze premie na Barbórkę
Dzień świętej Barbary (4 grudnia) to tradycyjne święto górnicze, a w Polsce nieodłącznie kojarzy się z dodatkowymi premiami dla pracowników tego sektora. Pierwsze spółki już ogłaszają wysokość premii (zwykle równej miesięcznemu wynagrodzeniu, a czasami też i jeszcze dodatkowe bonusy). Niektóre firmy wypłacają je już w listopadzie.
Przedstawiciele innych zawodów – jak Nauczyciele (Dzień Nauczyciela 14 października) lub Satyrycy (Dzień Satyryka 14 listopada) smętnie patrzą z zazdrością, bo można dostać jedynie dyplom, kwiatek albo zwolnienie z pracy lub przynajmniej informacje o dodatkowym pensum do wyrobienia.
Dla przypomnienia – obecny koszt wydobycia tony węgla w polskich kopalniach węgla kamiennego to ponad 800 zł/tonę, podczas gdy światowa cena węgla (indeks ARA) na dziś to 120 dolarów za tonę, czyli około 500 zł. Górnictwo związane umową społeczną określającą koniec wydobycia na rok 2049 wymagać będzie według różnych szacunków co najmniej 150 mld zł dopłat – tylko w bieżącym roku dotacje wyniosły już 7 miliardów, a prognozy mówią o końcowej sumie między 14 a 20 miliardami złotych.
Nastroje w sektorze są więc dobre, a związki zawodowe już ogłaszają przystąpienie do negocjacji płacowych na rok 2025, gdzie wzrost wynagrodzeń jest oczekiwany na podobnym poziomie co w obecnym roku (zwykle ponad 10%). Ceny energii dla przemysłu w Polsce są już powyżej średniej UE (Polska w górnych 25% krajów z najwyższą ceną) i prawdopodobnie w 2025 roku przegonią Niemcy. Dla odbiorców indywidualnych wciąż obowiązuje mrożenie cen i dopłaty (z budżetu, czyli z podatków).
Jak ktoś chce zapytać jak to całe „perpetuum mobile” się jeszcze kręci (zawsze gdzieś jest jakaś dotacja) to odsyłam do propozycji nowelizacji budżetu i śledzenia jaki mamy aktualny deficyt (miało być minus 180 mld zł, ale będzie minus 240 mld zł przy przychodach około 620 mld zł).
Proszę tylko nie opowiadać dzieciom, bo nie będą mogły zasnąć – w piramidach finansowych w końcu zawsze płaci ostatni w kolejce.
Gdzie kucharek sześć, czyli kolejny gracz w zarządzaniu energetyką w Polsce?
Do tej pory, odpowiadając na pytanie, gdzie znajduje się centrum podejmowania decyzji i zarządzania transformacją energetyczną w Polsce wymieniano cztery Ministerstwa: Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Ministerstwo Przemysłu, Ministerstwo Aktywów Państwowych oraz dodatkowo
Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Teraz następuje kolejny przełom – według nowych informacji do tej grupy dołącza Ministerstwo Finansów, które m.in. będzie opiniować maksymalne ceny energii elektrycznej dla morskich farm wiatrowych. To coraz lepiej (zawsze w grupie raźniej), ale wciąż brakuje „szóstej kucharki”. Może więc warto pójść dalej i włączyć opiniowanie resortu rybołówstwa morskiego w pobliżu farm wiatrowych? Wówczas mógłby dołączyć podmiot odpowiedzialny – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi (też i coś w biogazie mógłby pomóc) i mamy komplet. W ten sposób także polska energetyka wykona kolejny krok transformacji i będzie już energetyką w pełni „rozproszoną” – przynajmniej w obszarze podejmowania decyzji.