Maciej Bando zapowiedział to podczas panelu na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Oświadczenie prezesa URE warto przytoczyć w całości, ponieważ spróbujemy dokonać jego (tzn. oświadczenia, nie prezesa) egzegezy. „Smutną rzeczą jest to, że w grudniu zeszłego roku rozpoczęliśmy drugie postępowanie w sprawie cen energii, postępowanie na dużo większą skalę. Będzie ono zakończone na dniach i myślę, że będzie wstrząsem dla całego rynku, bo okaże się, że trzymanie i praw właścicielskich, i praw regulacyjnych w jednym ręku doprowadza do zgubnych i tragicznych w skutkach sytuacji, jak ustawa z 28 grudnia 2018 roku” ( czyli ustawa, która zamroziła ceny prądu i wywołała chaos na rynku).
Naszym zdaniem można z tego wyciągnąć wniosek, że prezes Bando jakąś część odpowiedzialności za ogromne podwyżki na hurtowym rynku prądu przypisuje nie tylko wzrostowi cen uprawnień do emisji CO2, ale także dziwnym transakcjom, dokonywanym przez spółki skarbu państwa. Z kolei wcześniej wiceminister energii Tadeusz Skobel mówił w Sejmie o „dwóch spółkach”, ale nie wyjaśnił, skąd ma tę wiedzę.
Czytaj także Chaos związany z ustawą o cenach prądu trwa
Od kilku miesięcy wśród energetyków chodzą pogłoski, że jakieś państwowe spółki zmówiły się by „lekko” wywindować ceny prądu w celu podreperowania wskaźników finansowych planowanej nowej elektrowni węglowej Ostrołęka C. Miało to pomóc w rozmowach z bankami, które niespecjalnie palą się do skredytowania tej inwestycji. Jak utrzymują nasi rozmówcy, próba podniesienia cen zbiegła się jednak ze wzrostem cen praw do emisji CO2 i wywołała panikę na rynku prądu, której skutkiem była właśnie ustawa zamrażająca ceny.
Czy ta historia jest prawdopodobna? Próbując ją zweryfikować, rozmawialiśmy z kilkunastoma traderami i menedżerami państwowych i prywatnych spółek energetycznych. Większość – co opisaliśmy we wcześniejszym tekście- nie wierzyła w żadne manipulacje, a za podwyżkę obwiniała raczej tzw. przyczyny fundamentalne czyli wzrost cen CO2 i węgla.
Z drugiej strony, uczestnicy rynku zgodnie twierdzą, że nawet jeśli jakieś manipulacje istotnie były, to nie sposób je udowodnić. Chyba, że ktoś zacznie „sypać”…
Czytaj także Wzrost cen prądu to efekt manipulacji na giełdzie?
URE otrzymał z firm dziesiątki tysięcy stron dokumentów dotyczących transakcji giełdowych w ub. roku. Co ciekawe, wg naszych informacji na razie opiera się wyłącznie na nich, nie rozmawiano z kluczowymi menedżerami firm energetycznych.
Prezes URE złożył już jeden wniosek do prokuratury, dotyczący wcześniejszych transakcji, ale nie wiadomo, co robią w tej sprawie organy ścigania. Nikt ze znanych nam menedżerów nie był przesłuchiwany. Znając legendarną wręcz sprawność naszej prokuratury w śledztwach gospodarczych, to dowiemy się czegoś, gdy sprawa będzie interesować wyłącznie naukowców piszących doktoraty o rynku energii.
Ukończone przez URE postępowanie i ewentualny wstrząs nim wywołany będą swoistym testamentem Macieja Bando, któremu w czerwcu kończy się kadencja. Trwa poszukiwanie jego następcy. Według naszych informacji prezesem URE może zostać wiceminister energii Tomasz Dąbrowski, zawodowy urzędnik i były długoletni dyrektor Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki (potem Energii). Dąbrowski już raz starał się o fotel szefa URE cztery lata temu. Wtedy jednak ówczesny minister gospodarki Janusz Piechociński uznał, że bardziej potrzebuje go w resorcie. Sytuacja może się powtórzyć, bo Dąbrowski jest jednym z negocjatorów w rozmowach z Brukselą w sprawie ustawy o cenach prądu i ministrowi Tchórzewskiego może być trudno się z nim rozstać.
Drugim kandydatem, o którym słyszeliśmy, jest znany prawnik Piotr Woźny, który wedle medialnych spekulacji zrezygnował z funkcji pełnomocnika rządu ds. walki ze smogiem. Woźny miałby być kandydatem minister przemysłu i technologii Jadwigi Emilewicz oraz premiera. Ale sam zainteresowany powiedział nam, że nie ubiega się o posadę szefa URE. Zaprzeczył również pogłoskom o swej rezygnacji.
Nie wiadomo zresztą czy nominata poznamy przed wyborami. Spory pomiędzy frakcjami w PiS już kilkakrotnie doprowadzały do personalnych klinczów. Tak np. stało się w Enerdze, gdzie poszczególni politycy forytują swoich kandydatów, a zgodnie z prawami fizyki (którym jak widać podlega również polityka) siły działające w różnych kierunkach znoszą się wzajemnie. W rezultacie mimo ogłoszonego konkursu spółka od kilku miesięcy nie ma prezesa.