Jak czytamy na Money.pl: „Obawy nieco łagodzi Rafał Zasuń, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl. – Ceny wzrosną, bo muszą wzrosnąć. Skoro na rynku hurtowym jest drożej, to tak samo musi być w detalu – twierdzi w rozmowie z money.pl.
Jak podkreśla, wnioski koncernów do URE zakładały podwyżki rzędu 20-40 proc., ale Urząd może je znacząco obniżyć. – Jestem przekonany, że skończy się znacznie niższym wzrostem cen niż chciałyby spółki energetyczne – mówi.
Zasuń zwraca też uwagę, że rachunki za prąd składają się z dwóch części – za zużytą energię i opłatę dystrybucyjną. – Pamiętajmy, że wzrośnie tylko ta pierwsza – uspokaja.
I szacuje, że przełoży się to na rachunki wyższe o średnio 5-10 zł. – Dla wielu rodzin taka podwyżka nie jest niemożliwa do udźwignięcia, więc nie ma co ulegać histerii – mówi money.pl ekspert.
Nasz rozmówca przypomina również, że wiele firm już odczuło wzrost energii elektrycznej w poprzednim roku, bo zamrożenie cen dotyczyło przecież tylko gospodarstw domowych.
– Jakiegoś wielkiego problemu to nie spowodowało, a niektóre firmy wręcz zaczęły oszczędzać prąd, co dało pozytywny skutek – mówi. Po co więc było mrozić ceny? – To miało mniej więcej taki sens jak mrożenie cen pietruszki czy cebuli. Czyli żaden – twierdzi Rafał Zasuń.
– Zmarnowaliśmy tylko 3 mld zł, które rozsypaliśmy po gospodarstwach domowych. Po prostu przesunęliśmy podwyżkę w czasie – puentuje ekspert portalu WysokieNapiecie.pl.”