Spis treści
Sprzedaż fotowoltaiki kwitnie mimo pandemii
Do naszych drzwi akwizytor zapukał tuż przed Wielkanocą. – Dzień dobry, zbieramy zamówienia na fotowoltaikę – wypalił od razu.
To były dwie osoby. Kobieta nosiła maseczkę, mężczyzna trzymał ją na brodzie. I to on przemówił jako pierwszy. Ponieważ przestrzegam zasad dotyczących koronawirusa, to postanowiłam szybko zakończyć rozmowę.
– Niestety, mamy za mały dach – odpowiedziałam szybko i już chciałam zamykać drzwi, kiedy akwizytor szybko odpowiedział: – Nic nie szkodzi, mamy panele fotowoltaiczne o dużej mocy. Taki mały dach wystarczy – wyrecytował na jednym oddechu.
Czytaj także: Pompa ciepła – czy da się zainstalować w Twoim domu?
Poprosiłam o wizytówkę i pożegnałam się grzecznie. Następnego dnia sięgnęłam po nią. Nazwa firmy nic mi nie mówiła, więc sprawdziłam ją w Google. Nie była to firma-krzak, ale “dynamicznie rozwijająca się firmą z branży odnawialnych źródeł energii”, która niedawno została przejęta przez spółkę giełdową.
Od drzwi do drzwi
W pamięci miałam poprzednie spotkanie z akwizytorami fotowoltaiki, które miało miejsce prawie dwa lata temu. Wówczas wpuściłam dwóch sympatycznych panów do domu. Odbyliśmy miłą pogawędkę, ale pożegnaliśmy się dość szybko, ponieważ okazało się, że mój dach jest za mały. Nie mieli w zestawach odpowiednich inwerterów – tłumaczyli.
Czytaj także: Drugie życie paneli fotowoltaicznych
Nie minęło dużo czasu, a dostęp falowników jest większy i zwiększyła się moc samych paneli. Nie zmieniły się natomiast metody sprzedaży.
Nieprawidłowości pod lupą
W pandemii lepiej trzymać akwizytorów na dystans. Wystarczy spotkanie poza domem, a potem zawsze można oddzwonić i umówić się na wizytę.
Warto nie podpisywać nic na pierwszym spotkaniu. Jest zresztą mało prawdopodobne, by od razu taki handlowiec dokonał pomiarów dachu i przyjął zamówienie. Zwykle po kolejnej rozmowie przysyła ofertę skrojoną na miarę. Według prawa od umowy zawartej poza lokalem można odstąpić w terminie 14 dni. W praktyce od momentu podpisania zamówienia może być trudno się wycofać – donosili klienci.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyjął w ubiegłym roku 60 zgłoszeń dotyczących branży fotowoltaicznej. To niedużo, ponieważ w ubiegłym roku zawarto z pewnością ponad 100 tysięcy takich umów.
Najwięcej było skarg na utrudnianie konsumentom odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem firmy. W tej sprawie UOKiK prowadzi postępowanie wyjaśniające wobec jednej ze spółek.
Czytaj także: Odliczenie fotowoltaiki od PIT: sam musisz o tym pamiętać
Sprzedaż fotowoltaiki może ucierpieć na tym, że nie ma jeszcze ogłoszonych zasad naboru w programie Mój Prąd. Skończyły się proste dotacje do 5 tys. zł, jakie były dostępne w ubiegłym roku. Tegoroczny nabór będzie już inny – ale jaki? Tego jeszcze nie wiadomo.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Ecoreporters.pl