Spis treści
Dwie strony medalu? Dr Jekyll i Mr Hyde? Jing i Jang? Czarne i białe? To zawsze nierozerwalnie jest wpisane w ludzką naturę. Można być jednocześnie dobrym i złym, śmiać się i płakać jednocześnie, nie mówiąc o miłej atmosferze domowego obiadu, który może za chwilę zmienić się w ciemną chmurę z gradobiciem.
Tacy po prostu jesteśmy – dwoiści. Pisali o tym i filozofowie, i Schroedinger (słynny przykład kota, który jednocześnie żyje i umarł) jak i nawet mistycy religijni (tu polecam działa manichejczyków i gnostyków).
Nic więc dziwnego, że to samo… pojawiło się w energetyce.
KPEiK – będzie więcej OZE, ale z węgla nie zrezygnujemy
Poza tym, że uwielbiam słowo „konsultacje” (z góry pokazuje to, że cały materiał jest właściwie do zmiany, a wrzucamy go tak … prezentacyjnie), to pokazanie się oficjalnie dokumentów KPEiK należy oceniać pozytywnie.
Ponad połowa kółka z udziałem produkcji energii w 2030 roku jest już całkowicie zielona – Polska wchodzi w okres szybkiej transformacji.
Wydaje się, że nastąpił przełom… ale jednocześnie notyfikujemy starą umowę z górnictwem o wydobyciu węgla do 2049 roku. Dokumenty są ze sobą niespójne w podstawowym założeniu – w KPEiK – odchodzenie od węgla następuje tak szybko, że energetyka węglowa staje się właściwie marginalna już w 2035 roku (proszę popatrzeć na gradient lub wartości bezwzględne spadku produkcji i ekstrapolować to sobie na dekadę po 2030 roku).
Jednocześnie składamy wniosek do UE o zatwierdzenie dopłat w miliardach do wydobycia węgla, które ma trwać nie tylko do 2040 roku, ale również do 2049, odkładając węgiel na zwały. Tu przychodzą na myśl polskie przysłowia jak „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” – mrugamy jednocześnie do przemysłu (że transformujemy energetykę) i do górnictwa (że kopiemy i nie transformujemy).
Powrót konkurencji na rynku energii, ale ceny zamrożone
Ze zdziwieniem (ale i zaskoczeniem, i optymizmem) zobaczyłem w telewizji reklamy… spółki sprzedającej energię. Okazuje się, że (przynajmniej w reklamie) wolny rynek powraca i można znowu zastanowić się nad zmianą sprzedawcy. Chodzą także słuchy o innych firmach, które mają się pojawić na rynku z ofertami taryf dynamicznych i to takich, które mają być niższe niż obecne ceny.
Z jednej strony nadzieja. z drugiej strony jej koniec, bo i tak z ministerstw dochodzą głosy, że mrożenie cen będzie przedłużone na cały 2025 rok.
Będziemy mieli konkurencję, nowe ceny i nowe spółki, ale i tak ceny pozostaną zamrożone na koszt podatników. Co więcej, wzrośnie składnik opłaty za dystrybucję oraz poziom zamrożenia, co w sumie może oznaczać podwyżkę o 15%.
Będzie drożej, ale żeby było taniej, to zamrozimy, ale i tak będzie drożej – tak można podsumować stan w którym jest wolny rynek, ale i go nie ma jednocześnie.
Nowe taryfy rozliczeniowe dla prosumentów – lepsze, czyli gorsze
Prosumenci zrobili wiele dla polskiej energetyki i widać to na przykład w całkowitym odsunięciu zagrożenia blackoutem w słoneczne letnie dni (a więc nie będzie powtórki z 2015 roku). Nic dziwnego, że trzeba im dalej pomagać i oferować korzystne regulacje. J
edna z ostatnich propozycji to zmiana obecnego systemu (net-billing) i użycie rodzaju cen dynamicznych (rzeczywistych w ciągu dnia) zamiast średnich w rozliczeniach płatności za energię dostarczona od prosumenta do sieci.
Okraszone dodatkowymi zachętami nowe warianty rozliczeń sprowadzają się w skrócie do tego, żeby płacić im po aktualnej cenie z godziny, kiedy produkują. Pewien sens w tym jest, ale trudno będzie jednak przekonać właścicieli paneli do tego pomysłu, bo wystarczy że spojrzą na dobre infografiki w renomowanych portalach jak WysokieNapiecie.pl – rysunek poniżej.
Widać, że ceny w ciągu dnia (kiedy PV) produkuje – lecą na łeb i na szyję (w Kalifornii są już często ujemne, wobec czego proponowany system na pewno prosumentom nie pomoże zwiększyć ich zysków, ale za to (jak jest opisywane w uzasadnieniu propozycji) będzie lepiej. Czyli więc i lepiej, i gorzej jednocześnie, ale przecież nikogo to nie dziwi.
Energetyka jądrowa jak kot Schroedingera
Energetyka jądrowa jest tematem trudnym i niewdzięcznym. Wielkie oczekiwania, ale i wielkie trudności. Tym razem – nowe reaktory jednocześnie pojawiają się i znikają. W KPEiK oraz innych propozycjach (oraz wielu artykułach) – musimy budować i będziemy mieli reaktory w Polsce. W szczegółowych wypowiedziach (np. ostatnia odpowiedz na interpelację – notabene nawet dość szczegółowa), niektóre reaktory już znikają – jak choćby ten koreański, więc już jest mniej.
W wypowiedziach „rządowych” znika też nawet i druga elektrownia rządowa bo finansowanie przystawione jest tylko do pierwszego. Trochę więc jak z tym kotem Schroedingera – jest i nie ma jednocześnie – można tylko trzymać kciuki, żeby przeżył.
Co gorsze – znika nawet pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej – niepokojące informacje prasowe wspominają o problemach a może nawet i o odejściu z rządu. Dla mnie wielki żal – bo doskonale i naprawdę merytorycznie rozmawiało się z obecnym pełnomocnikiem na konferencjach.
Całość energetyki atomowej (co zresztą znamy już wielokrotnie z historii projektu) – jest więc i jednoczesne jej nie ma, co tylko potwierdza tezy w tym satyrycznym przeglądzie.
Schizofrenia przychodzi z polityki
Na sam koniec – energetyka to tylko sama końcówka wszystkich obecnych procesów w gospodarce, ale i w polityce. Dość humorystyczna wydała mi się informacja, że jeden ze znanych posłów (kiedyś dobrze śpiewających piosenki) odszedł nagle z Koła Poselskiego nazywanego własnym nazwiskiem i wstąpił do innego.
Jak widać (co chyba wszyscy czujemy) w polityce to dopiero można być za, przeciw i się wstrzymać jednocześnie, a nawet, w zależności od dni tygodnia pojawiać się w innych partiach i kołach, przy czym w dni świąteczne można pracować nad stworzeniem nowych partii i stowarzyszeń. Przed energetyką zatem… jeszcze wiele wyzwań.