Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Technologia
  4. >
  5. Droga droga do samochodów wodorowych w Polsce

Droga droga do samochodów wodorowych w Polsce

Polska doczekała się pierwszego samochodu na wodór. W całym kraju wciąż nie ma jednak ani jednej stacji, na której auto mogłoby zatankować. To ma się wkrótce zmienić dzięki projektowi gdańskiego Lotosu za ponad 40 mln zł. Jednak czy auta wodorowe mają dziś w ogóle szansę na podbicie rynku?
mapa stacji tankowania wodoru

Wodór to przyszłość motoryzacji… od 40 lat

Dokładnie 40 lat temu TVP wyemitowała program „Sonda”, w którym redaktorzy Kamiński i Kurek prezentowali widzom projekt samochodu na wodór, a więc de facto auta o napędzie elektrycznym, w którym jednak energia elektryczna wytwarzana jest na bieżąco w ogniwach paliwowych z zatankowanego uprzednio wodoru. 25 lat później w brytyjskim programie rozrywkowo-motoryzacyjnym Top Gear prowadzący James May prezentował prototypowy pojazd wodorowy koncernu GM mówiąc, że za 10-20 lat te samochody będą dostępne i przystępne dla kierowców.

Po kolejnych 15 latach doczekaliśmy się w końcu w Polsce pierwszego zarejestrowanego auta na wodór, ale wciąż nie mamy jeszcze ani jednej stacji, na której można by je zatankować. Natomiast rząd – w opublikowanym niedawno projekcie strategii do 2040 roku – szacuje, że auta wodorowe upowszechnią się dopiero w latach 40. lub 50., a więc za kolejnych 30 lat. Do tego czasu infrastruktura ich tankowania ma jednak systematycznie rosnąć.

Zobacz także: Wodór produkowany z wiatru zasili samochody pod Londynem

Do 2021 roku dwie pierwsze stacje tankowania wodoru chce zbudować Lotos. Jedna z nich powstanie w Warszawie przy ul. Łopuszańskiej, druga zaś nieopodal gdańskiej rafinerii. Pierwszy zarejestrowany w Polsce samochód wodorowy – Toyota Mirai – ma zasięg około 550 km na jednym ładowaniu, więc podróż nim ze stolicy do Trójmiasta będzie w końcu możliwa. Dostępne w innych krajach modele aut z ogniwami paliwowymi, produkowane przez Hondę czy Hyundaia, pozwalają przejechać ponad 700 km na jednym tankowaniu.

Za dwa lata pierwsze stacje tankowania wodoru w Polsce

Chociaż Polska jest znaczącym producentem wodoru na świecie, to nikomu do tej pory nie śpieszyło się, aby wybudować pierwszą taką stację. Koszt jej postawienia to przynajmniej 4 mln zł, a doświadczenia Orlenu z Niemiec (gdzie buduje je sieć Star należąca do Orlenu) pokazują, że całkowite koszty mogą sięgać nawet 6-8 mln zł. Natomiast szanse na zwrot z inwestycji są na razie żadne.

stacje wodorowe
Mapa stacji tankowania wodoru w Polsce

 

Auta wodorowe są dziś droższe od spalinowych i elektrycznych. Mirai kosztuje blisko 200 tys. zł, podczas gdy za hybrydową toyotę prius PHEV (z możliwością ładowania z gniazdka) trzeba zapłacić 150 tys. zł. Tyle samo kosztuje w 100% elektryczny nissan leaf.

Ile kosztuje wodór na stacji?

Z kolei koszt pokonania 100 km nie odstaje od samochodów benzynowych. Mirai zużywa ok. 1,1 kg wodoru na setkę. Cena 1 kg H2 na niemieckiej stacji Star, należącej do Orlenu, wynosi ok. 40 zł. Koszt pokonania takiego odcinka autem elektrycznym ładowanym z domowego gniazdka to ok. 8 zł. Plusem wodoru jest jednak szybkość jego tankowania – trwa mniej więcej tyle, co tankowanie gazu LPG – oraz zasięg – wspomniane 400-500 km, w stosunku do ok. 200 km dostępnych dziś w większości nowych „elektryków” klasy średniej.

Lotos zdobył się na, warty 10 mln euro projekt Pure H2, m.in. dzięki unijnym dotacjom. Bruksela pokryje 20 proc. kosztów budowy obu stacji tankowania, jak również drogiej instalacji oczyszczania wodoru aż w 99,999 proc. Bo chociaż gdańska rafineria produkuje obecnie blisko 13 ton H2 na godzinę, to o gorszych parametrach, niż wymagane przez producentów ogniw paliwowych w samochodach.

Najpierw autobusy na wodór

Nie trudno się domyślić, że do 2021 roku nie pojawi się w Polsce taka liczba aut wodorowych, która byłaby w stanie wykorzystać produkowany i sprzedawany przez Lotos wodór. Dlatego też koncern podpisał listy intencyjne z Gdynią i Wejherowem na dostarczanie H2 na potrzeby ładowania autobusów komunikacji miejskiej. Dziś autobusy wodorowe jeżdżą m.in. w Oslo, Londynie, Hamburgu, San Remo. Niebawem pojawią się m.in. w Rydze, Grazu, Rejkiawiku czy Tuluzie. W Polsce produkują je już Solaris i Ursus.

Z czego ten wodór?

Wodór zaliczany jest do paliw niskoemisyjnych. Jedyne co wydobywa się z rury wydechowej pojazdu zasilanego tym gazem to para wodna. Jednak emisja przy jego produkcji zależy już od sposobu, w jaki powstaje – najbardziej ekologiczna metoda to elektroliza wody dzięki energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Taki projekt demonstracyjny chcą rozwijać m.in. PGE z Gaz-Systemem (co do zasady zakłada on jednak wtłaczanie wodoru do sieci gazowniczej). Kolejne możliwości to wykorzystanie gazu koksowniczego, który i tak powstaje dziś jako odpad z produkcji koksu. Taką możliwość analizowała JSW. Kolejną opcją jest pozyskanie wodoru ze zgazowania wydobytego specjalnie po to węgla, czemu przygląda się m.in. PGG. Zdecydowana większość wodoru produkowanego dzisiaj w Polsce na potrzeby przemysłowe powstaje jednak z gazu ziemnego w rafineriach Lotosu i Orlenu oraz zakładach Grupy Azoty i zapewne wodór takiego pochodzenia trafiłby na początek do aut osobowych i autobusów z ogniwami paliwowymi.

Wszystko wskazuje jednak na to, że Polska na forum UE skorzysta z prawa zakwestionowania sensu rozwoju sieci tankowania wodoru w naszym kraju, dzięki czemu nie będziemy musieli tłumaczyć się w Brukseli z ich budowy co 400 km wzdłuż europejskich korytarzy transportowych. Zrobimy to we własnym tempie, czyli dużo wolniej od większości państw Unii.

Auta na wodór mogą dziś jednak skorzystać z niewielkich przywilejów, które mają także auta elektryczne – m.in. do darmowego parkowania w centrach miast, wjazdu do stref niskoemisyjnego transportu i poruszania się do końca 2025 roku buspasami. Podobnie jak „elektryki” zyskają od przyszłego roku zielone tablice rejestracyjne.

Transport wodorowy, na początek zapewne zbiorowy, ma także szanse na dofinansowanie z Funduszu Niskoemsyjnego Transportu.

Zobacz więcej: Do ceny paliwa doliczana będzie „opłata emisyjna”

tech ev oplata emisyjna

Czytaj także: Czy elektryczne auta dostawcze mają sens?

Bartłomiej Derski z WysokieNapiecie.pl był, obok m.in. wiceministra Michała Kurtyki, b. ministra Marcina Korolca i przedstawiciela PSPA Macieja Mazura, gościem Pawła Sołtysa w audycji "Pulsu Biznesu" do słuchania.
gazeta media prasa