W miarę jak spadają światowe ceny węgla, śląskie kopalnie coraz szybciej tracą kontakt z rynkiem. Rząd zaś nie może się zdecydować czy ratowanie górnictwa ma być projektem politycznym czy ekonomicznym
{norelated}„Najbliższe dwa-trzy lata będą bardzo trudne dla górnictwa węglowego. Spodziewana jest nadprodukcja surowca, silna konkurencja i w efekcie możliwy jest dalszy spadek cen węgla. Spółka nie może wobec takich zagrożeń przejść obojętnie. Polska Grupa Górnicza, która ma powstać na przełomie kwietnia i maja 2016 roku musi być przygotowana na stawianie czoła trudnym wyzwaniom. Aby pozyskać inwestorów, którzy dokapitalizują spółkę konieczna jest dalsza poprawa wyników finansowych, redukcja kosztów, niezbędne są też oszczędności w kosztach pracy. (…) W okresie od lipca 2015 do stycznia 2016 ceny węgla energetycznego na rynku europejskim spadły z poziomu ok. 58 do 45 USD (tj. – 23%) za tonę miałów o kaloryczności 25 MJ/kg. Aktualnie brak podstaw do prognozowania istotnego wzrostu cen węgla w kraju i na świecie w perspektywie najbliższych lat.” – napisał w oświadczeniu zarząd Kompanii.
Czy związkowcy czują w sobie siłę do zablokowania planów rządu czy też ich protesty związków mają charakter wyłącznie rytualno-teatralny? Przecież jakikolwiek strajk pogrążyłby już zupełnie znajdujące się i tak w bardzo trudnej sytuacji spółki. Z drugiej stron przeciw porozumieniu będzie działać sama liczba związków działających w Kompanii. Każdy z nich będzie starał się udowodnić, że to właśnie on najlepiej dba o interesy górników.
Plan finansowy Kompanii nie jest jeszcze gotowy. Wiadomo, że firmy doradcze sporządziły spółce szczegółowe analizy opłacalności poszczególnych kopalń, a nawet złóż. Da się więc dość prosto wyliczyć co ma szanse być rentowne, a co nie.
Teoretycznie Polska Grupa Górnicza musi powstać do końca kwietnia – wtedy skończą się pieniądze pożyczone od Towarzystwa Finansowego Silesia. Ale – jak powiedział nam jeden z jej współtwórców- „inżynieria finansowa jest niewyczerpana”, można się więc spodziewać, że jeśli 11 kopalń nie trafi do PGG już w maju, to rząd znowu coś wymyśli.
Ale to teoria. Nie chodzi nawet o to, że prezes państwowej spółki energetycznej, który ośmieliłby się kupić dziś milion ton węgla z importu do swej elektrowni natychmiast straciłby posadę. Chodzi raczej o słabo rozwiniętą infrastrukturę transportową – nie ma możliwości importu 30 mln ton miałów energetycznych.
Są dwa scenariusze – PGG będzie sprzedawać węgiel poniżej kosztów wydobycia, bo nie nawet obniżając swoje koszty nie nadąży za spadkiem cen. W ten sposób przez dwa – trzy lata przepali całą kasę od inwestorów – circa 1,5 mld zł. Problem z górnictwem „niespodziewanie” zwali się na głowę rządowi przed wyborami w 2019 r.
Drugi scenariusz – powstaną „nożyce cen” między rynkiem polskim a światowym. Państwowa energetyka będzie od swoich kopalń kupować węgiel po cenach umożliwiających im wyjście na zero. Rynek zostanie zastąpiony przez metodę nakazowo-rozdzielczą czyli w gabinetach decydentów będzie się rozstrzygać ile kopalnie mogą wydobyć węgla i po jakich cenach sprzedać którym elektrowniom. Zainteresowanie się Komisji Europejskiej takim schematem jest wyłącznie kwestią czasu.
Jedyny pomysł o jakim słyszymy, to eksport po światowych cenach czyli niepokrywający kosztów. W ten sposób polski rząd de facto dotuje zachodnioeuropejskie elektrownie. Sprzedaż poniżej kosztów na eksport wywołuje oczywiście gniewne reakcje konkurentów, na razie tylko czeskich, a Komisja Europejska będzie musiała się tym zająć.
Wypowiedzenie w Kompanii szkodliwego porozumienia, które nie wiadomo po co podpisywał poprzedni rząd, to śmiały ruch, któremu oczywiście należy przyklasnąć. Do tego zapewne dojdzie program dobrowolnych odejść, przede wszystkim dla administracji. Ale to za mało.
W to, że upolitycznieni, rozzuchwaleni przez lata uległością kolejnych rządów oraz uwikłani w rozliczne okołogórnicze interesy związkowi bonzowie nagle zmądrzeją, już nie wierzymy. Ale wydaje się, że wciąż można liczyć na zdrowy rozsądek samych górników, którym przede wszystkim powinno zależeć na ocaleniu miejsc pracy, a nie trwale nierentownych kopalń.