Spis treści
Sprzeciw wobec polityki klimatycznej, obrona górników i dywersyfikacja dostaw gazu – to deklaracje polityczne prezydenta elekta. Do tego dochodzi walka z wiatrakami, słabe wsparcie dla elektrowni atomowej i energetyki prosumenckiej – czyli deklaracje polityczne PiS. Nowy prezydent oznacza kontynuację polityki energetycznej rządu PO-PSL.
Sprzeciw wobec polityki klimatycznej UE
Jednym z ważniejszym elementów kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, który najprawdopodobniej już w czerwcu zostanie zaprzysiężony na urząd prezydenta, był sprzeciw wobec polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej i dekarbonizacji.
Duda zarzucał polskiemu rządowi i obecnemu prezydentowi, że zgodzili się na pakiet, którego głównym celem jest obniżenie emisji gazów cieplarnianych w Unii o 40 proc. do 2030 roku. Jak przekonywał, to godzi w bezpieczeństwo energetyczne kraju, oparte na węglu.
Wbrew pozorom to kontynuacja retoryki obecnego rządu, który z resztą taką samą zgodę na obecny pakiet energetyczno-klimatyczny zarzucał poprzedniemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Więcej na ten temat pisaliśmy tu: Politycy dyskutują o historii, a przyszłość tworzą obok nich
Koalicja PO-PSL – podobnie jak PiS – sprzeciwiała się pakietowi. Dwukrotnie wetowała próby zaostrzania polityki klimatycznej. Ostateczna zgoda rządu podyktowana była czystym pragmatyzmem – kolejne weto otwierałoby drogę Komisji Europejskiej do procedury legislacyjnej, w której Polska nie miałaby już szans na kolejne blokowanie pakietu. W zmian za zgodę Polska otrzymała natomiast istotne ulgi dla energetyki.
Warszawa ze swoim podejściem do polityki energetyczno-klimatycznej jest europejskim outsiderem. Dotychczasowe próby budowania koalicji państw, którym teoretycznie powinno zależeć na zachowaniu status quo energetyki węglowej, odnosiły mierne efekty. Nowy prezydent, nawet jeżeli od jesienie będzie wspierany przez nowych dyplomatów z własnego środowiska politycznego, nie ma realnych szans na zmianę europejskiej polityki klimatycznej. Polska nie ma już po prostu w Europie sojuszników dla których węgiel miałby takie samo znaczenie polityczne.
Obrona górników
Także w hasłach obrony górników obaj politycy i stojące za nimi ugrupowania są zgodni. Zwłaszcza przed kolejnymi wyborami. Co ciekawe, według sondażu late poll Ipsos dla TVP, TVN24 i Polsat News, to Bronisław Komorowski uzyskał na Śląsku nieznacznie wyższe poparcie (podobnie jak w I turze dwa tygodnie temu).
Jednak w sprawie górników prezydent ma jeszcze mniej do powiedzenia, niż w sprawie polityki klimatycznej. Andrzej Duda apelował co prawda do prezydenta, aby ten zawetował ustawę o restrukturyzacji górnictwa, ale pomysłu na ratowanie Kompanii Węglowej, która w chwili podpisywania ustawy nie miała już pieniędzy na kolejne pensje dla pracowników, nie przedstawił.
Także w przypadku wygranej PiS w wyborach parlamentarnych na ratowanie zamykanych kopalń, a tym bardziej ponowne ich otwieranie (co politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadali) nie będzie już szans. Jeżeli rząd próbowałby ominąć unijne przepisy o pomocy publicznej dla górnictwa (wprost zakazanej), wówczas upadłość całej spółki najwyżej oddaliłaby się o tygodnie.
Więcej o aktualnej sytuacji na Śląsku piszemy tutaj: Kompania Węglowa – rozgrywka na trzech stołach
Duda: „mamy węgla do wydobycia jeszcze na 200 lat”
Inna sprawa, to czy nowy rząd, jeżeli takie będzie rozstrzygnięcie jesiennych wyborów parlamentarnych, lepiej poradzi sobie z problemem kopalń. Wystawiona przez wicepremier Bieńkowską ocena dotychczasowych poczynań nadzoru właścicielskiego i sytuacja w jakiej znalazła się Kompania nie pozostawia złudzeń – poprzeczka została ustawiona bardzo nisko. Jednak słowa Andrzeja Dudy, że „mamy węgla do wydobycia jeszcze na 200 lat” także pokazują, że nowa głowa państwa in spe nie ma pojęcia o czym mówi, albo gra populistycznymi hasłami. Tymi samymi, którymi górnicy karmieni są od lat, w zastępstwie szukania realnego pomysłu dla pogórniczego Śląska, któremu grozi powtórzenie scenariusza znanego z Wałbrzycha.
Nowy rząd nie będzie miał łatwego zadania – na Śląsku w ciągu dekady pracę straci jeszcze wiele tysięcy górników, bo kopalnie wymagają restrukturyzacji. Notowania węgla na światowych rynkach są znacznie poniżej kosztów wydobycia w większości z nich. A na razie szans na wzrost cen nie widać. W dodatku krajowe zapotrzebowanie będzie spadać m.in. za sprawą nowych bloków energetycznych i termomodernizacji budynków.
Ambiwalentny atom
Oba obozy polityczne podobnie podchodzą do energetyki jądrowej – z bardzo umiarkowanym optymizmem. Dla obu elektrownia atomowa to szansa na utrwalenie swoich nazwisk w historii kraju i wielomiliardowe kontrakty z partnerami handlowymi i politycznymi – Francją i USA – które mają technologie.
Ale oba dostrzegają też dwa problemy – finansowy (pierwsza elektrownia kosztowałaby ok. 50 mld zł) i społeczny (sprzeciw aktywnych grup mieszkańców Pomorza). W trakcie kampanii wyborczej Andrzej Duda flirtował nawet z przeciwnikami elektrowni mówiąc, że jej lokalizacja w tamtej okolicy (czyt. na wybrzeżu) to niedorzeczność. Tymczasem ze względu na technologie i koszty, w które kandydat nie miał już czasu się zagłębiać, inna lokalizacja, niż w bezpośrednim sąsiedztwie Bałtyku, jest niemożliwa (elektrownia atomowa potrzebuje ogromnych ilości wody do wytwarzania prądu).
Walka z wiatrakami
Prezydent Komorowski dał się poznać zwolennikom energetyki odnawialnej z pomysłu ograniczania farm wiatrowych na lądzie. Samorządy wojewódzkie miały zyskać prawo do narzucania gminom ich lokalizacji, a wójtowie mieli stracić możliwość
jednoosobowego wydawania im pozwoleń. Jednak prezydencki projekt ustawy o ochronie krajobrazu został okrojony w tym zakresie przez rząd.
Jeszcze dalej idące próby ograniczenia możliwości lokowania wiatraków próbował przeforsować klub PiS z posłanką Anną Zalewską na czele. W trakcie kampanii prezydenckiej Andrzej Duda starał się pozyskać także i tę grupę wyborców. W dolnośląskich Ząbkowicach wsparł działania posłanki Zalewskiej deklarując, że będzie chciał doprowadzić do przyjęcia prawa uniemożliwiającego lokalizowanie wiatraków w ściśle określonej odległości od domów.
Podobne stanowisko zajmuje także rząd Davida Camerona – zobacz: Londyn wyhamuje farmy wiatrowe?
Energetyka rozproszona
Zdaniem posłów PiS alternatywą dla dużych farm wiatrowych powinien być większy udział małych rozproszonych źródeł, jak panele fotowoltaiczne, małe wiatraki, czy lokalne elektrociepłownie na biomasę. Także w ubiegłorocznych eurowyborach kandydat Duda deklarował, że jest „raczej za” rozwojem mikroinstalacji. To ta sama ankieta, w której opowiedział się „zdecydowanie za” wyższymi ograniczeniami emisji gazów cieplarnianych, co w przedwyborczej debacie zarzucił mu Bronisław Komorowski.
Dążenie do większego udziału rozproszonych źródeł deklarują także politycy koalicji. Taki kierunek zakłada także obecna polityka energetyczna kraju i nowy system wsparcia odnawialnych źródeł energii. Jednak to PiS i PSL ostatecznie wymusiły na rządzie i PO jeszcze większe wsparcie dla tego sektora.
Więcej na ten temat pisaliśmy tu: „Zielony” thriller non fiction
Dywersyfikacja, ale bez wspólnych zakupów
W ubiegłorocznej ankiecie Latarnika Wyborczego Andrzej Duda opowiedział się także za większą dywersyfikacją dostaw gazu. Był jednak przeciwny jednej z flagowych inicjatyw ówczesnego premiera Donalda Tuska – wspólnym zakupom gazu.
Andrzej Duda deklarował także wsparcie dla rozbudowy połączeń gazowych i elektroenergetycznych z naszymi sąsiadami. Jednak taka infrastruktura, chociaż poprawia bezpieczeństwo i cieszy odbiorców, godzi w interesy największych państwowych spółek energetycznych i gazowej. Z ich niechęcią wobec zbyt szerokiego otwierania się na import tańszego gazu i energii elektrycznej z zachodu będzie musiała się zmierzyć nowa ekipa.
Kontynuacja kursu
W sferze deklaracji oba obozy polityczne zgadzają się w blisko 90 proc. energetycznych tematów. Podstawową różnicą może być sposób realizacji tej polityki.
Czytaj także: Po co nam nowa polityka energetyczna?