Dziś manifestacja górników i energetyków przemaszeruje ulicami Warszawy. Będą się domagać sprawiedliwej transformacji, ochrony miejsc pracy, „dialogu społecznego”.
Rząd póki co bardzo skąpo informuje o szczegółach dwóch przygotowanych planów transformacji energetyki i górnictwa. Ujawniono wprawdzie harmonogram wygaszania poszczególnych kopalń do 2049 r. uzgodniony z związkami zawodowymi, ale to tylko mniej ważna część. Znacznie bardziej interesujący jest to, czego nie ujawniono- szczegółowy, rozpisany też do 2049 r. harmonogram ograniczania wydobycia węgla w poszczególnych kopalniach oraz dopłat z budżetu. Załącznik, nie wiedzieć czemu, nie został do tej pory udostępniony podatnikom, którzy mają za to wszystko zapłacić.
Jak wygląda mechanizm, który został notyfikowany Komisji Europejskiej?
Polska Grupa Górnicza, Tauron Wydobycie i Węglokoks mają zostać połączone w jeden podmiot, zajmujący się zarówno wydobyciem, sprzedażą, jak i zamykaniem kopalń. To odejście od obowiązującej dziś zasady, zgodnie z którą zamykanie kopalnie trafiają do specjalnej „umieralni” czyli Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Poza systemem zostanie Bogdanka (9,5 mln ton), która wprawdzie także ma zostać zamknięta w 2049 r. ale nie zamierza brać dopłat oraz Jastrzębska Spółka Węglowa, która wydobywa głównie węgiel koksujący, ale ma jakieś 2 mln ton węgla energetycznego. To oznacza, że jedna czwarta miałów dla energetyki będzie sprzedawana na wolnym rynku.
Portal WysokieNapiecie.pl dowiedział się nieo
ficjalnie, że każda kopalnia będzie miała własną ścieżkę ograniczania wydobycia węgla aż do zera. Każda będzie miała też indywidualnie wyliczoną kwotę dopłat z budżetu do wydobycia. Jak będą wyliczane?
Dopłacimy 3 mld rocznie
Plan zakłada jednolitą cenę referencyjną dla węgla sprzedawanego przez nowopowstały podmiot. Będzie ustalana na podstawie cen węgla z importu. Ma powstać specjalny indeks, składający się w 80 proc. z ceny węgla rosyjskiego loco granica oraz w 20 proc. z ceny węgla w portach ARA ( Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia).
Ten indeks będzie wyznaczał cenę referencyjną, a ona kwotę dopłat. Jeśli indeks pójdzie w górę, kopalnie nowego podmiotu będą miały niższe dopłaty, jeśli będzie spadał, kopalnie muszą ograniczyć koszty bo kwota dopłat musi z roku na rok spadać. Nowa spółka nie będzie mogła sprzedawać węgla poniżej ceny referencyjnej.
Kopalnie będą miały wyliczone koszty produkcji każdej tony węgla, a budżet będzie im dopłacał różnicę między ceną referencyjną, a tymi kosztami. Przykładowo, jeśli koszt wydobycia węgla w kopalni X wyniesie 340 zł za tonę, a cena referencyjna to 270 zł, to kopalnia dostanie 70 zł dopłaty. Podobny system istniał do 2018 r w Niemczech, ale tam dotyczył tylko kilku kopalń. Przez pierwsze kilka lat dopłaty będą bardzo wysokie – ok. 3 mld zł rocznie, bo trzeba będzie spłacić zadłużenie PGG, Tauronu i Węglokoksu. Potem stopniowo ma maleć, choć trudno sprawdzić jakość tych kalkulacji, bo nie pokazano ich opinii publicznej.
Wyliczenia kosztów i dopłat dla każdej kopalni są już gotowe, przy okazji okazało się, że zrobiono w to w kuriozalny sposób – kopalniom ograniczono wydobycie nie na podstawie jakiejś kalkulacji ekonomicznej, tylko w taki sposób aby wszystkie zmieściły się w przygotowanym harmonogramie zamykania.
Nasza kopalnia dostanie więcej bo jest nasza
Jakie to rodzi skutki? Największe spory budzi przygotowany plan zamykania kopalń Tauronu – Janiny i Sobieskiego. Teoretycznie mają lepszą sytuację ekonomiczną i mają istnieć aż do 2049 r. Tauron planował, że będą dostarczać całość węgla do nowego bloku w Jaworznie oraz niewiele starszego w Łagiszy – w sumie ok 3.5 mln ton. Tauron kupuje także ok 2,5 mln ton węgla w PGG, ale w grudniu 2020 r. wypowiedział jej umowę, co oznacza, że od 2023 r. kontrakt wygaśnie i Tauron nie odbierze już ani jednej tony.
Ale teraz w planach zamykania Sobieskiemu i Janinie obcięto wydobycie znacznie poniżej ich możliwości. Dotknęło to też ostatnią z kopalń Tauronu Brzeszcze, która rezultacie mają najwyższą zaplanowaną kwotę dopłat.
Duże znaczenie miał fakt, że negocjacje „umowy społecznej” prowadzili od początku związkowcy z PGG, ci z Tauronu dołączeni zostali później i za późno zorientowali się w sytuacji. Teraz już wiedzą co się stało, ale wygodniej im atakować rząd, bo szefom górniczej „Solidarności” boją się narazić. Widać do Jaworzna dotarła już sycylijska omerta.
Jak tłumaczą nasze źródła w PGG, chodzi o to, żeby do elektrowni Tauronu dostarczała węgiel także znajdująca się nieopodal kopalnia „Piast-Ziemowit”, która zatrudnia 7 tys. ludzi. Kopalnia ma istnieć do 2037 r. ale jeśli kopalnie Tauronu pracowałyby pełną parą, to Piasta razem z Ziemowitem trzeba by zamknąć wcześniej.
Energetyków z Taurona nikt o zdanie nie pytał, ale są zaniepokojeni. – Blok 910 MW w Jaworznie był projektowany na węgiel z Sobieskiego, który ma najniższą zawartość chloru w całej Polsce, ok 0,01. Jeśli zamiast tego dostaniemy węgiel z Piasta-Ziemowita, który ma od 0,8 do 1 proc. to nie ma szans, żebyśmy się zmieścili w zaostrzanych normach emisyjnych – tłumaczy jeden z nich. Węgiel z kopalni PGG można płukać i w ten sposób pozbyć się chloru, ale podniesie to koszty. A już teraz Tauron kupował węgiel z PGG po cenie ok. 10 proc. wyższej niż ze swoich kopalń.
Palić cały czas!
To co napisaliśmy powyżej pokazuje sposób prowadzenia negocjacji przez rząd i górnicze związki, oderwany od jakiejkolwiek ekonomii i nie uwzględniający w ogóle interesów głównego odbiorcy czyli energetyki. Szefów spółek energetycznych nikt o zdanie nie pytał – najwyraźniej górnicy uważają, że ich zadaniem jest spalenie jak największej ilości jak najdroższego polskiego węgla.
Ale szanse na ziszczenie się tego planu nie są wielkie. Jak już pisaliśmy, cały plan zamykania kopalń jest nierealny bo nie uwzględnia drastycznego spadku popytu na węgiel. Już w ciągu najbliższych trzech lat może on się zmniejszyć do 2023 r. Żeby gdzieś na papierze upchnąć ten surowiec, wpisano jako załącznik do „umowy społecznej” rozwój „czystych technologii węglowych”. Kto miałby te technologie rozwijać i skąd wziąć pieniądze – o tym już załącznik nie wspomina.
Na wszelki wypadek szef „Solidarności” w PGG Bogusław Hutek pogroził w felietonie energetykom, jeśli nie zechcą spalać ich węgla.
„Wcześniejszą likwidację kopalń może też wymusić przyspieszona transformacja energetyki węglowej, bo co z tego, że mamy zapisane daty wygaszania zakładów górniczych, jeśli spółki energetyczne nagle „przestawią się” na inne paliwo, więc nie będzie komu tego węgla spalać? Nie może być tak, że polityka rządu wobec górnictwa ma się nijak do prowadzonej w tym samym czasie polityki wobec branży energetycznej. To wszystko musi stanowić logiczną całość, musi się „spinać”, o czym rządzący powinni pamiętać. Dla nas, jako górniczej „Solidarności”, celem nadrzędnym jest, aby wszyscy górnicy mieli realną szansę na pracę w branży do momentu uzyskania praw emerytalnych”.
Co na to Bruksela?
Plan trafił już do Komisji Europejskiej. Z informacji portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że Dyrekcja ds. Konkurencji nie odrzuci go od razu, ale chciałaby poznać więcej szczegółów, zwłaszcza dowiedzieć się jak ten plan się ma do transformacji całego sektora energetycznego. Z kilku źródeł usłyszeliśmy też data 2049 jest nierealna, możemy rozmawiać o 2035 r.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że Komisja wyśle teraz do Warszawy kilkadziesiąt bardzo szczegółowych pytań. Na część z nich. zwłaszcza te dotyczące dostosowania podaży węgla do popytu trudno będzie dać sensowną odpowiedź. Rozmowy mogą się przeciągnąć na wiele miesięcy, tymczasem dziura w kasie PGG pojawi się już jesienią.
Wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń pytany w Sejmie o alternatywny plan na wypadek braku zgody Brukseli odpowiedział, że w takiej sytuacji uruchomiona zostanie pozostała część uzgodnionego ze związkami planu – czyli m.in odprawy w wysokości 120 tys. zł dla odchodzących górników i urlopy górnicze umożliwiające doczekanie do emerytury. W sumie będzie to kosztować podatników 12 mld zł do 2027 r. Dopłaty do produkcji do 2035 r. mogą pochłonąć co najmniej drugie tyle.