Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Odnawialne źródła energii
  4. >
  5. Niemcy mają problem z wiatrakami

Niemcy mają problem z wiatrakami

Wielu mieszkańców Niemiec sprzeciwia się wiatrakom w pobliżu swoich miast i wsi. Jednak lądowe elektrownie wiatrowe mają kluczowe znaczenie dla osiągnięcia celów klimatycznych. Niemiecki rząd i władze landów zastanawiają się jak przekonać lokalne społeczności.
g2277.jpg

Crivitz to małe miasteczko w północno-wschodniej części Niemiec, w pobliżu miasta Schwerin, otoczone przez lasy, pola i wiele jezior. Jednak w oczach mieszkańców Crivitz ta idylliczna sceneria jest zakłócana przez wiatraki. W okolicy jest już ich wiele, a w planach są kolejne. Firma Kloss New Energy planuje 20 nowych turbin wiatrowych w pobliżu Crivitz, każda o wysokości 230 metrów.

– Naszym zdaniem planowane zwiększenie ilości wiatraków doprowadzi dosłownie do otoczenia kilku wiosek. Obszar ten jest również bardzo ważny dla odpoczynku ptaków  wędrownych – mówi  Britta Brusch-Gamm, burmistrz Crivitz. – Ludzie, muszą znosić hałas, cień  i infradźwięki, a ich jedyną korzyścią jest możliwość wejścia  do parku wiatrowego – dodaje z ironią.

Burmistrz walczy o czasowe wstrzymanie budowy farmy dopóki nie będzie nowego regionalnego planu rozwoju  energii wiatrowej. Plan ten określi obszary odpowiednie dla turbin wiatrowych. Jednak według burmistrz, wejście w życie tego planu potrwa do dwóch lat – obecnie trwa proces konsultacji. Dlatego mieszkańcy Crivitz żądają, aby turbiny wiatrowe nie były budowane, dopóki plan nie wejdzie w życie. Według burmistrz fakt, że wciąż można budować turbiny wiatrowe pomimo braku planu, sprawia, że proces udziału społeczeństwa jest sprowadzony do  absurdu.

niemcy protest wiatraki4
Protest antywiatrakowy w Szlezwiku-Holsztynie

Istnieje wiele miejscowości takich jak Crivitz, w których mieszkańcy indywidualnie podejmują inicjatywy obywatelskie lub cała społeczność walczy z turbinami wiatrowymi w swoim regionie. Według szacunków ich centralnej organizacji „Vernunftkraft”, jest ich około 1000.

Wiatraki już nie rosną

Ekspansja energetyki wiatrowej w Niemczech ulega załamaniu. Oprócz istniejących 29 200 turbin wiatrowych w Niemczech w pierwszej połowie 2019 r. dodano tylko 86 nowych, o 82 procent mniej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. Jest to najmniejsza liczba od czasu wprowadzenia ustawy o odnawialnych źródłach energii 20 lat temu. Jeśli odejmiemy dekonstrukcję starych wiatraków, wzrost netto na lądzie wyniesie łącznie tylko 35 turbin o mocy 231 megawatów. Na koniec czerwca 2019 r. Niemcy posiadały ogółem 29 248 turbin wiatrowych o mocy 53 161 MW.

Inicjatywy przeciw wiatrakom są tylko jednym z wielu powodów tego załamania, przyczyniła się do tego również zmiana ustawy o odnawialnych źródłach energii  w 2017 r., a także skargi związane z ochroną środowiska i ograniczenia w poszczególnych landach dotyczące odległości między turbinami wiatrowymi a budynkami mieszkalnymi. Na przykład turbiny wiatrowe w Bawarii muszą być oddalone od najbliższego domu o dziesięciokrotność swojej wysokości, co doprowadziło do kompletnego załamania rozwoju energii wiatrowej w tym landzie.

g2277

Czytaj także: Pierwsze w Polsce farmy wiatrowe bez wsparcia

W projekcie ustawy o odejściu od węgla federalny minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) zaproponował ustanowienie 1000 metrów odległości od budynków mieszkalnych w całych Niemczech  pod warunkiem, że w jednym miejscu znajduje się więcej niż pięć domów. Pomysł miał zwiększyć akceptację społeczną, ale wywołał protesty branży energetyki wiatrowej . Federalna Agencja Środowiska (UBA), organ, który doradza rządowi w kwestiach środowiskowych, wskazała również, że obszar, na którym można budować turbiny wiatrowe, zostałby zmniejszony od 20 do 50 procent, w niektórych krajach związkowych nawet od 70 do 90 procent. W takiej sytuacji cel rządu federalnego – zainstalowanie od 67 do 71 000 megawatów energii wiatrowej na lądzie do 2030 r. – byłby „osiągalny tylko teoretycznie” – uważa UBA.

Ostatecznie zapis o odległości 1000 metrów nie został uwzględniony w projekcie ustawy o odejściu od węgla. Kanclerz Angela Merkel obiecała podjęcie decyzji w tej sprawie do marca 2020 r.

Hans i Helga są za a nawet przeciw

Ale czy wiatraki są naprawdę tak niepopularne wśród obywateli Niemiec? Ostatnie badanie przeprowadzone przez Agencję ds. Lądowych Wiatraków (Fachagentur Wind an Land, organizację zrzeszającą landy, gminy i przedsiębiorstwa z branży) wykazała, że ​​82 procent Niemców uważa, że rozwój energii wiatrowej jest ważny, a 70 procent zgodziłoby się, gdyby turbiny wiatrowe były budowane blisko ich domów.

Socjolog Eva Eichenauer, która bada akceptację energii wiatrowej w Instytucie Badań nad Społeczeństwem i Przestrzenią w Leibniz, wyjaśnia pozorną sprzeczność tego wyniku z wieloma anty-wiatrakowymi inicjatywami obywatelskimi. – Badania zawsze wykazywały wysoki poziom wsparcia dla energii wiatrowej nawet wśród osób bezpośrednio dotkniętych – wyjaśnia portalowi  WysokieNapiecie.

Czytaj także: Polska z największą w Europie aukcją dla farm wiatrowych na lądzie

Według niej pojedyncze konflikty nie mogą być dobrze przedstawione w takich badaniach: – Inicjatywy przeciwników w  wielu miejscowościach są głośne. Chociaż niekoniecznie reprezentują większość ludzi, wystarczy masa krytyczna obywateli, aby wielu ludzi stało się przeciwnikami wiatraków.  A ogólnokrajowe badania nie mają znaczenia dla realizacji  konkretnych projektów.

Socjolożka zwraca także uwagę na fakt , że są ludzie, którzy dla zasady są przeciwni turbinom wiatrowym. Takich ludzi trudno przekonać nawet posiadając szereg  mocnych argumentów. –  Wiele osób nie wie dokładnie, co myśli na temat turbin wiatrowych. Zastanawiają się, czy turbiny wiatrowe są głośne, boją się, że ich ziemia straci wartość lub że ich piękny widok zostanie zasłonięty. Są to ludzkie potrzeby, których nie można po prostu zamieść pod dywan. Trzeba rozmawiać z tymi ludźmi i znaleźć wspólny mianownik -tłumaczy badaczka.

Czy wiatraki przemówią do ręki „bauera”?

Eva Eichenauer domaga się też aby lokalni mieszkańcy i społeczności czerpali zyski z wiatraków. Niektóre kraje związkowe już próbują rozwiązać ten problem: w Meklemburgii-Pomorzu Przednim w 2016 r. uchwalono ustawę, która zobowiązuje inwestorów do zaoferowania obywatelom i społeczności w promieniu pięciu kilometrów od swoich turbin co najmniej 20 procent udziałów w firmie projektowej. Udziały o wartości 500 euro lub więcej mogą zostać zakupione przez lokalnych mieszkańców lub gminy.

Alternatywnie, firmy zajmujące się energetyką wiatrową mogą zaoferować gminom rekompensatę. Jednak, pierwsza farma wiatrowa zbudowana zgodnie z tym prawem zostanie podłączona do sieci dopiero tej zimy.

Czytaj także: Potencjał offshore to nawet 30 GW. Polska jest jednak spóźniona

Brandenburgia, sąsiedni kraj związkowy, uchwaliła w tym roku podobne prawo, które przewiduje tylko opcję wypłaty odszkodowań dla gmin.

Eva Eichenauer uważa, że rząd federalny może robić więcej dla wsparcia transformacji energetycznej. -W celu zwiększenia lokalnej akceptacji potrzebne są jasne sygnały na szczeblu federalnym. Dlaczego mieszkańcy mają akceptować ogromne zmiany w swoim regionie w imię transformacji energetycznej, której nawet rząd federalny nie realizuje konsekwentnie? – pyta retorycznie badaczka.  Eichenauer  nie wierzy, że lansowana przez Altmeiera reguła 1000 metrów pomoże zwiększyć akceptację społeczną.

Burmistrz Crivitz, Britta Brusch-Gamm  także nie zgadza się z  rozwiązaniem proponowanym przez ministra. – 1000 metrów to za mało. To powinna być  dziesięciokrotna wysokość turbiny wiatrowej, tak jak w Bawarii.

Ale zgadza się, że Energiewende musi być kontynuowana: – Odnawialne źródła energii są czymś nieuniknionym w dzisiejszych czasach i każdy region musi mieć odpowiedni plan. Można tego dokonać tylko razem dla dobra ogółu, a nie pod wymuszane siłą dyktando z góry.


Friederike Meier jest dziennikarką niemiecką specjalizującą się w sprawach energii i klimatu. Publikowała m.in. w climanews.de. Obecnie współpracuje z „Frankfurter Rundschau”. W listopadzie i grudniu 2019 r. była stażystką w WysokieNapiecie.pl

Portal przytacza artykuł Bartłomieja Derskiego na temat kolejnego rekordu importu prądu z sąsiednich państw.
internet wmediach
Już sześć sieci pobiera opłaty za ładowanie samochodów elektrycznych w Polsce. Tydzień temu znalazł się w tym gronie Tauron, a w tym roku dołączą kolejno: Innogy, PGE, Orlen i Energa. WysokieNapiecie.pl sprawdziło ile zł/kWh zapłacimy za ładowanie samochodów elektrycznego i czy jazda autem na prąd w ogóle się jeszcze opłaci.
ceny ladowania samochodow ev cennik