Spis treści
Crivitz to małe miasteczko w północno-wschodniej części Niemiec, w pobliżu miasta Schwerin, otoczone przez lasy, pola i wiele jezior. Jednak w oczach mieszkańców Crivitz ta idylliczna sceneria jest zakłócana przez wiatraki. W okolicy jest już ich wiele, a w planach są kolejne. Firma Kloss New Energy planuje 20 nowych turbin wiatrowych w pobliżu Crivitz, każda o wysokości 230 metrów.
– Naszym zdaniem planowane zwiększenie ilości wiatraków doprowadzi dosłownie do otoczenia kilku wiosek. Obszar ten jest również bardzo ważny dla odpoczynku ptaków wędrownych – mówi Britta Brusch-Gamm, burmistrz Crivitz. – Ludzie, muszą znosić hałas, cień i infradźwięki, a ich jedyną korzyścią jest możliwość wejścia do parku wiatrowego – dodaje z ironią.
Burmistrz walczy o czasowe wstrzymanie budowy farmy dopóki nie będzie nowego regionalnego planu rozwoju energii wiatrowej. Plan ten określi obszary odpowiednie dla turbin wiatrowych. Jednak według burmistrz, wejście w życie tego planu potrwa do dwóch lat – obecnie trwa proces konsultacji. Dlatego mieszkańcy Crivitz żądają, aby turbiny wiatrowe nie były budowane, dopóki plan nie wejdzie w życie. Według burmistrz fakt, że wciąż można budować turbiny wiatrowe pomimo braku planu, sprawia, że proces udziału społeczeństwa jest sprowadzony do absurdu.
Istnieje wiele miejscowości takich jak Crivitz, w których mieszkańcy indywidualnie podejmują inicjatywy obywatelskie lub cała społeczność walczy z turbinami wiatrowymi w swoim regionie. Według szacunków ich centralnej organizacji „Vernunftkraft”, jest ich około 1000.
Wiatraki już nie rosną
Ekspansja energetyki wiatrowej w Niemczech ulega załamaniu. Oprócz istniejących 29 200 turbin wiatrowych w Niemczech w pierwszej połowie 2019 r. dodano tylko 86 nowych, o 82 procent mniej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. Jest to najmniejsza liczba od czasu wprowadzenia ustawy o odnawialnych źródłach energii 20 lat temu. Jeśli odejmiemy dekonstrukcję starych wiatraków, wzrost netto na lądzie wyniesie łącznie tylko 35 turbin o mocy 231 megawatów. Na koniec czerwca 2019 r. Niemcy posiadały ogółem 29 248 turbin wiatrowych o mocy 53 161 MW.
Inicjatywy przeciw wiatrakom są tylko jednym z wielu powodów tego załamania, przyczyniła się do tego również zmiana ustawy o odnawialnych źródłach energii w 2017 r., a także skargi związane z ochroną środowiska i ograniczenia w poszczególnych landach dotyczące odległości między turbinami wiatrowymi a budynkami mieszkalnymi. Na przykład turbiny wiatrowe w Bawarii muszą być oddalone od najbliższego domu o dziesięciokrotność swojej wysokości, co doprowadziło do kompletnego załamania rozwoju energii wiatrowej w tym landzie.
Czytaj także: Pierwsze w Polsce farmy wiatrowe bez wsparcia
W projekcie ustawy o odejściu od węgla federalny minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) zaproponował ustanowienie 1000 metrów odległości od budynków mieszkalnych w całych Niemczech pod warunkiem, że w jednym miejscu znajduje się więcej niż pięć domów. Pomysł miał zwiększyć akceptację społeczną, ale wywołał protesty branży energetyki wiatrowej . Federalna Agencja Środowiska (UBA), organ, który doradza rządowi w kwestiach środowiskowych, wskazała również, że obszar, na którym można budować turbiny wiatrowe, zostałby zmniejszony od 20 do 50 procent, w niektórych krajach związkowych nawet od 70 do 90 procent. W takiej sytuacji cel rządu federalnego – zainstalowanie od 67 do 71 000 megawatów energii wiatrowej na lądzie do 2030 r. – byłby „osiągalny tylko teoretycznie” – uważa UBA.
Ostatecznie zapis o odległości 1000 metrów nie został uwzględniony w projekcie ustawy o odejściu od węgla. Kanclerz Angela Merkel obiecała podjęcie decyzji w tej sprawie do marca 2020 r.
Hans i Helga są za a nawet przeciw
Ale czy wiatraki są naprawdę tak niepopularne wśród obywateli Niemiec? Ostatnie badanie przeprowadzone przez Agencję ds. Lądowych Wiatraków (Fachagentur Wind an Land, organizację zrzeszającą landy, gminy i przedsiębiorstwa z branży) wykazała, że 82 procent Niemców uważa, że rozwój energii wiatrowej jest ważny, a 70 procent zgodziłoby się, gdyby turbiny wiatrowe były budowane blisko ich domów.
Socjolog Eva Eichenauer, która bada akceptację energii wiatrowej w Instytucie Badań nad Społeczeństwem i Przestrzenią w Leibniz, wyjaśnia pozorną sprzeczność tego wyniku z wieloma anty-wiatrakowymi inicjatywami obywatelskimi. – Badania zawsze wykazywały wysoki poziom wsparcia dla energii wiatrowej nawet wśród osób bezpośrednio dotkniętych – wyjaśnia portalowi WysokieNapiecie.
Czytaj także: Polska z największą w Europie aukcją dla farm wiatrowych na lądzie
Według niej pojedyncze konflikty nie mogą być dobrze przedstawione w takich badaniach: – Inicjatywy przeciwników w wielu miejscowościach są głośne. Chociaż niekoniecznie reprezentują większość ludzi, wystarczy masa krytyczna obywateli, aby wielu ludzi stało się przeciwnikami wiatraków. A ogólnokrajowe badania nie mają znaczenia dla realizacji konkretnych projektów.
Socjolożka zwraca także uwagę na fakt , że są ludzie, którzy dla zasady są przeciwni turbinom wiatrowym. Takich ludzi trudno przekonać nawet posiadając szereg mocnych argumentów. – Wiele osób nie wie dokładnie, co myśli na temat turbin wiatrowych. Zastanawiają się, czy turbiny wiatrowe są głośne, boją się, że ich ziemia straci wartość lub że ich piękny widok zostanie zasłonięty. Są to ludzkie potrzeby, których nie można po prostu zamieść pod dywan. Trzeba rozmawiać z tymi ludźmi i znaleźć wspólny mianownik -tłumaczy badaczka.
Czy wiatraki przemówią do ręki „bauera”?
Eva Eichenauer domaga się też aby lokalni mieszkańcy i społeczności czerpali zyski z wiatraków. Niektóre kraje związkowe już próbują rozwiązać ten problem: w Meklemburgii-Pomorzu Przednim w 2016 r. uchwalono ustawę, która zobowiązuje inwestorów do zaoferowania obywatelom i społeczności w promieniu pięciu kilometrów od swoich turbin co najmniej 20 procent udziałów w firmie projektowej. Udziały o wartości 500 euro lub więcej mogą zostać zakupione przez lokalnych mieszkańców lub gminy.
Alternatywnie, firmy zajmujące się energetyką wiatrową mogą zaoferować gminom rekompensatę. Jednak, pierwsza farma wiatrowa zbudowana zgodnie z tym prawem zostanie podłączona do sieci dopiero tej zimy.
Czytaj także: Potencjał offshore to nawet 30 GW. Polska jest jednak spóźniona
Brandenburgia, sąsiedni kraj związkowy, uchwaliła w tym roku podobne prawo, które przewiduje tylko opcję wypłaty odszkodowań dla gmin.
Eva Eichenauer uważa, że rząd federalny może robić więcej dla wsparcia transformacji energetycznej. -W celu zwiększenia lokalnej akceptacji potrzebne są jasne sygnały na szczeblu federalnym. Dlaczego mieszkańcy mają akceptować ogromne zmiany w swoim regionie w imię transformacji energetycznej, której nawet rząd federalny nie realizuje konsekwentnie? – pyta retorycznie badaczka. Eichenauer nie wierzy, że lansowana przez Altmeiera reguła 1000 metrów pomoże zwiększyć akceptację społeczną.
Burmistrz Crivitz, Britta Brusch-Gamm także nie zgadza się z rozwiązaniem proponowanym przez ministra. – 1000 metrów to za mało. To powinna być dziesięciokrotna wysokość turbiny wiatrowej, tak jak w Bawarii.
Ale zgadza się, że Energiewende musi być kontynuowana: – Odnawialne źródła energii są czymś nieuniknionym w dzisiejszych czasach i każdy region musi mieć odpowiedni plan. Można tego dokonać tylko razem dla dobra ogółu, a nie pod wymuszane siłą dyktando z góry.
Friederike Meier jest dziennikarką niemiecką specjalizującą się w sprawach energii i klimatu. Publikowała m.in. w climanews.de. Obecnie współpracuje z „Frankfurter Rundschau”. W listopadzie i grudniu 2019 r. była stażystką w WysokieNapiecie.pl