Spis treści
Borne Sulinowo to miasto leżące wśród jezior i lasów, na skraju województwa zachodniopomorskiego. Przez dziesięciolecia było to miasto zamknięte, stacjonował tu garnizon wojsk radzieckich. W okolicznych lasach atrakcją do zwiedzania są teraz dawne wojskowe bunkry. W samej miejscowości, liczącej 4,5 tys. mieszkańców, obszerne budynki koszarowe sąsiadują z blokami z wielkiej płyty i nowo wybudowanymi domami jednorodzinnymi. Nie istnieje tu praktycznie żaden przemysł, wokół panuje spokój i cisza, jakich można doświadczyć w niewielu miastach w kraju.
Ciepło w lesie
Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych z Bornego Sulinowa ponad ćwierć wieku temu odziedziczyło po wojskach radzieckich opalaną miałem węglowym ciepłownię wraz z siecią. Trzy poradzieckie kotły miałowe były mocno wyeksploatowane. Poprzedni właściciele nie dbali ani o sprawność, ani o paliwo, nie mówiąc o kosztach eksploatacji i dbałości o środowisko. Nowa kotłownia, spełniająca normy emisji, była pilnie miastu potrzebna.
Borne Sulinowo, jako jedno z pierwszych miejsc na polskiej mapie ciepłownictwa, zainwestowało w biomasę. Na początku wieku postawiono dwa kotły olejowe (każdy po 3,3 MW), pełniące funkcję szczytowych. W 2006 roku dobudowano do nich trzy kotły na biomasę – każdy po 2 MW. – Kotły miałowe zrównano z ziemią. Miał był drogi, drogie były opłaty środowiskowe. Jako jedni z pierwszych zainwestowaliśmy w kotły na biomasę. Można powiedzieć, że to był taki prototyp instalacji – mówi Piotr Kujawa, prezes PUK w Bornym Sulinowie.
Z dostawą biomasy nie ma żadnego problemu. Początkowo dostawy realizowały duże przedsiębiorstwa, ale szybko miejscowi „zulowcy” – Zakłady Usług Leśnych przejęli od nich rynek. Biomasę pozyskuje też sam PUK, odbierając ją między innymi od okolicznych rolników. Przedsiębiorstwo kupuje też najniższej jakości drewno na e-platformie Lasów Państwowych.
Wyjątkowe miasto
W 2006 roku poradziecką sieć ciepłowniczą wymieniono w 90 proc. na preizolowaną. To niewielkie pod względem liczby ludności miasto jest obszarowo stosunkowo duże, stąd sieć ciepłownicza liczy aż 13 km. – Mamy 120 odbiorców ciepła: bloki, spółdzielnie, szkołę. Bloki są od siebie oddalone o ponad 100 m, a niewielkie budynki także są przyłączone do sieci. W efekcie straty ciepła na sieci wynoszą 20-22 proc. A we wnioskach taryfowych Urząd Regulacji Energetyki akceptuje straty na sieci tylko do 10 procent – mówi prokurent Małgorzata Chyćko.
Lokalizacja ciepłowni na biomasę okazała się niezbyt udana, ponieważ instalacja znajduje się w środku osiedla. Przeszkadzało też to, że inwestycję wykonała gmina, przez co PUK przez lata pracował na nieswoim majątku: nie mógł dokonywać odpisów amortyzacyjnych, potrzebnych do uzbierania środków na odtworzenie majątku. Do tego wybudowana ciepłownia szybko traciła dystans do coraz to lepszych rozwiązań w kotłach na biomasę. – Sprawność tej kotłowni dochodzi do 65 procent, a zastosowana konstrukcja nie pozwala na dołożenie ekonomizera kondensacyjnego. Stąd decyzja o wybudowaniu nowego źródła – mówi prezes Kujawa.
Jak dodaje „cena ciepła jest dość wysoka” i na dowód Piotr Kujawa pokazuje stawkę: 34,49 zł/GJ netto. To znacznie mniej niż wynosi średnia w Polsce, jednak mieszkańcy muszą do tego też dodać 19,21 zł za przesył. Taryfy wzrastają co roku. – Nie jesteśmy monopolistą, odbiorcy mogą przejść na inne ogrzewanie. Część budynków jest podłączonych do sieci gazowej, musimy być konkurencyjni – argumentuje prezes PUK.
Koszty wykonawców galopują
Spółka rozpoczęła przygotowania do kolejnej inwestycji: budowy kotłowni miejskiej zasilanej biomasa wraz z przyłączeniem do sieci. Od syndyka kupiła teren poprzemysłowy.W 2016 roku przygotowała projekt, a następnie złożyła wniosek o dotację z Regionalnego Programu Operacyjnego – II Osi Priorytetowej: Gospodarka Niskoemisyjna, działania 2.10 Zwiększenie wykorzystywania odnawialnych źródeł energii. Ponieważ Borne Sulinowo już miało efektywny system ciepłowniczy, z przyznaniem unijnego dofinansowania nie było problemu. Problem pojawił się za to z kosztami. Początkowe plany wydatków szacowano na około 9 mln zł, ostatecznie złożony w 2017 roku wniosek wyceniał całą inwestycję na prawie 13,3 mln zł. Spółce przyznano w ubiegłym roku 4,77 mln zł dofinansowania.
Czytaj także: Tanie ciepło z biomasy. W Nidzicy zrezygnowali z węgla
Do pierwszego przetargu nie zgłosił się żaden wykonawca. Jak się okazało, przeszkodą był głównie krótki termin realizacji inwestycji. W drugim przetargu kosztorys zwiększono do 16,5 mln zł, ale najtańsza oferta opiewała na 18,65 mln zł netto. Warunkiem było zrealizowanie inwestycji do końca 2019 roku.
Pożyczka z programu Ciepłownictwo powiatowe
PUK wziął prawie 14,2 mln zł preferencyjnej pożyczki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska z programu priorytetowego Ciepłownictwo powiatowe. To program jest skierowany do spółek kapitałowych, które produkują energię cieplną na cele komunalno-bytowe. Podstawowy warunek dotyczy struktury własności: udział jednostki samorządu terytorialnego w kapitale zakładowym tych spółek nie może być mniejszy niż 70 proc. Jednocześnie całkowita moc cieplna zamówiona systemu ciepłowniczego, w ramach którego prowadzona jest działalność, powinna wynosić nie więcej niż 50 MW. Nadal przedsiębiorstwa ciepłownicze mogą wziąć z tego programu dofinansowanie (dotacje albo pożyczki), ponieważ nabór wniosków wydłużono o rok – do 20 grudnia 2020 r.
Koszt całkowity przedsięwzięcia w Bornym Sulinowie wyniesie niemal 23,4 mln zł. Budowana kotłownia ma funkcjonować jako podstawowe źródło produkcji energii cieplnej. Przewidziano budowę 2 kotłów o mocach 1,1 MW i 3 MW, ekonomizera kondensacyjnego i automatycznego podajnika, budowę magazynu zrębki oraz pomieszczeń socjalnych. Zaplanowano także konstrukcję komina o wysokości 30 m i montaż przyłączy o długości 950 m. PUK musiał tez postawić własną trafostację, ale dzięki temu przedsiębiorstwo ma tańszy prąd.
Zatrzymać wzrost taryf
Zarząd PUK liczy na obniżenie kosztów funkcjonowania. Dotąd rocznie zużywano około 32 tys. metrów przestrzennych biomasy. Przy cenach 50-70 zł za metr przestrzenny to wydatek rzędu 1,6-2,2 mln zł. Po uruchomieniu nowej, znacznie wydajniejszej kotłowni, nastąpi duży spadek zużycia paliwa – szacuje zarząd PUK.
– Martwią nas tylko zapowiadane duże podwyżki cen prądu, a przecież wszystko w kotłowni pracuje na prąd: pompy, wentylatory. Liczyliśmy, ze obniżymy taryfę za ciepło, ale duża podwyżka rachunków za energię elektryczną może to zniwelować – martwi się prezes Kujawa. Jak dodaje, rachunek samej kotłowni kształtuje się w granicach 120 tys. zł rocznie.
Prezes PUK z Bornego Sulinowa już snuje plan kolejnej inwestycji: tym razem w instalację fotowoltaiczną na budynkach biurowo-warsztatowych, pomieszczeniach socjalnych, garażach. Byłoby to idealne dopełnienie obecnej kotłowni. Warunkiem takiej inwestycji jest jednak znalezienie dofinansowania.
100 procent OZE
– Musimy iść z duchem czasu. Za 30 lat Unia Europejska nie będzie wykorzystywała żadnych paliw kopalnych, czyli z gazu też trzeba będzie zrezygnować. Zostaje biomasa. Zakładamy, że budynki, które teraz są przyłączone do sieci gazowej, podłączą się do naszej sieci – ocenia Piotr Kujawa.
Rozruch nowej instalacji zaczął się w tym miesiącu. System ciepłowniczy Bornego Sulinowa, w ramach którego pracują 3 kotły na biomasę oraz 2 kotły na olej opałowy – w sumie 12,6 MWt mocy, przejdzie dużą zmianę. Kotły olejowe zostaną wyłączone, a obecnie używane kotły biomasowe będą pełniły rolę szczytowych. Uruchomienie nowej instalacji przyniesie zdolność wytwarzania dodatkowej energii cieplnej ze źródeł odnawialnych – 4,9 MWt. Konstrukcja pozwala na dołożenie w przyszłości kolejnych kotłów i zwiększenie mocy nawet do 8,9 MW. Jednym z efektów ekologicznych będzie zmniejszenie emisji CO2 o ponad 6 tys. ton/rok.
Czytaj także: Ceny CO2 duszą ciepłownie węglowe
Dlaczego taka akcja?
Polska ma olbrzymi, odziedziczony w spadku po „realnym socjalizmie” potencjał – ok. 400 lokalnych systemów ciepłowniczych. Dostarczają ciepło do milionów gospodarstw domowych w całym kraju. Stare, wysłużone kotły węglowe z PRL dożywają swoich dni, a palenie węglem przy obecnych cenach surowca i uprawnień do emisji CO2 oraz coraz ostrzejszych wymaganiach ekologicznych traci sens. Ciepłownie muszą się zmienić – stać się bardziej ekologiczne, spełnić unijne wymogi, zmienić paliwo na mniej emisyjne niż węgiel. Wiele z nich może stać się elektrociepłowniami, produkującymi zarówno ciepło, jak i prąd. Ale na to wszystko potrzeba pieniędzy, których brakuje zwłaszcza ciepłowniom w małych miastach. Włodarze tych miast i ciepłownicy jakoś próbują sobie radzić.
Wspólnie z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej postanowiliśmy opisać kilka takich miejscowości. Chcielibyśmy oddać głos ludziom, którzy w mniejszych miastach i miasteczkach borykają się z problemami energetycznej transformacji. Stąd pomysł akcji „Blaski i cienie powiatowego ciepłownictwa”, której partnerem jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.