Spis treści
Nieco ponad 213 zł średnio trzeba było w lutym zapłacić za każdą megawatogodzinę energii elektrycznej w tzw. podstawie, a więc dostarczanej w tej samej ilości przez całą dobę (dostawy tylko w godzinach szczytowych były o 20 zł droższe). To niemal 23 proc. mniej, niż ten sam indeks Towarowej Giełdy Energii w Warszawie osiągnął we wrześniu i najniższa wartość od kwietnia 2018 roku, gdy ceny energii zaczynały szaleć.
Drogi węgiel i prawa do emisji CO2
Spadek udało się osiągnąć pomimo, że 2019 rok zaczął się od najwyższych notowań węgla od połowy 2013 roku. Za każdą tonę elektrownie musiały płacić średnio prawie 255 zł – wynika z danych Agencji Rozwoju Przemysłu. Dla porównania w 2016 roku (najgłębszym dołku dekady) węgiel utrzymywał się poniżej 190 zł za tonę. Nieco lepiej jest na światowych rynkach, gdzie węgiel jest już w wyraźnym trendzie spadkowym, ale na polski rynek przeniesie się on z opóźnieniem, o ile w ogóle, bo rynek węgla coraz bardziej zależy od polityków, a nie ekonomii. Natomiast zbyt niskie ceny węgla ponownie zagroziłyby Polskiej Grupie Górniczej.
Elektrownie kupowały w styczniu węgiel po 255 zł/t – najdrożej od 2013 roku.
Wciąż drogie (po blisko 21 euro za tonę) były w lutym uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. Chociaż od stycznia potaniały o niemal 2 euro, to marzec ponownie rozwiał nadzieje energetyków i polityków na niższe koszty wytwarzania energii. Na ostatnie sesji prawa do emisji CO2 ponownie przebiły 22 euro.
Bardzo ciepła i wietrzna zima
Do spadku cen prądu przyczyniła się natomiast przede wszystkim pogoda. Wbrew medialnym przestrogom meteorologicznych wróżbitów przed „zimą stulecia”, powtarzanych od lat jak mantra, zima okazała się jedną z najcieplejszych w historii pomiarów. Z danych zebranych przez serwis DobraPogoda24 w Rzeszowie wynika, że temperatura w tym mieście w lutym była o – bagatela – 3,8 st. C wyższa od średniej wieloletniej (z lat 1981-2010).
Kolejny powód to wysoka wietrzność. W lutym farmy wiatrowe w Polsce pracowały ze średnim obciążeniem na poziomie 39 proc., pokrywając 11 proc. potrzeb całego kraju. To lepszy wynik niż w styczniu (średnie obciążenie na poziomie 36 proc.) i dużo wyższy od minionego lipca, gdy ten współczynnik spadł do najniższego poziomu (14 proc.) od lat.
Zobacz więcej: Produkcja energii z farm wiatrowych – dane godzinowe
Piotr Wąsik i Janusz Kurzak z firmy zajmującej się kontraktowaniem energii na rynku hurtowym – Enteneo Energy Trading, szacują, że w dzisiejszych warunkach polskiego rynku wzrost mocy zainstalowanej w turbinach lądowych najnowszej generacji (uzyskujących ok. 40 proc. średnioroczny współczynnik wykorzystania mocy) o 1 GW, będzie oznaczać spadek średniorocznej hurtowej ceny energii elektrycznej o nieco ponad 10 zł/MWh.
Przy dzisiejszych cenach węgla i CO2 nowe bloki węglowe produkują energię o 80 zł/MWh taniej od najstarszych.
Dzieje się tak ze względu na „wypieranie” z rynku przez pracujące farmy wiatrowe przede wszystkim najstarszych, najmniej sprawnych, a przez to i najdroższych elektrowni węglowych. Najnowsze bloki węglowe w Polsce osiągają sprawność na poziomie 45 proc., podczas gdy stare instalacje oscylują wokół 30 proc. Przy dzisiejszych cenach węgla i CO2 oznacza to różnicę w kosztach wytwarzania energii elektrycznej na poziomie 80 zł/MWh. Im częściej więc system może obejść się bez pracy najstarszych bloków węglowych, tym bardziej spada cena energii na giełdzie.
Zobacz także: Wiatraki zawstydziły węgiel – dostarczą prąd o połowę taniej
Wiatraki na lądzie mają jednak zniknąć
Plany rządu idą jednak w odwrotnym kierunku. Ministerstwo Energii, w przygotowanym niedawno projekcie Polityki energetycznej Polski do 2040 roku przewiduje zezłomowanie niemal wszystkich spośród 5,8 GW pracujących w Polsce farm wiatrowych na lądzie. Pomóc w tym mają, uchwalone dwa lata temu, przepisy zakazujące stawiania nowych wysokich turbin (o dwukrotnie wyższej produktywności rocznej od istniejących urządzeń) na niemal całym terytorium kraju. Stare wiatraki nie będą mogły przechodzić także remontów generalnych.
Zobacz także: Ministerstwo: wiatraki zostaną zezłomowane w ciągu 17 lat
Pomimo tego rząd zamierza jednak zakontraktować jeszcze budowę blisko 2 GW takich instalacji, które mają pozwolenia na turbiny starego typu. To te turbiny, za ok. 20 lat, miałyby ostatecznie zakończyć w Polsce erę lądowych farm wiatrowych dużej mocy.