Spis treści
WysokieNapiecie.pl opisywało już główne założenia PEP 40 na podstawie przedstawionej dziennikarzom przez Ministerstwo Klimatu prezentacji. Z niejasnych przyczyn cały dokument nie został udostępniony opinii publicznej, a tylko przesłany do konsultacji międzyresortowej. Tak czy owak udało nam się jednak zapoznać z tym dokumentem. Żeby się nie powtarzać, opiszemy tu tylko to czego nie wiedzieliśmy, pisząc poprzedni tekst o PEP 40.
Zobacz także: Nowy projekt polityki energetycznej państwa wieszczy przyspieszony koniec węgla
Król Węgiel zdetronizowany już 2030 r.
W pełnej wersji PEP 40 znalazła się prognoza zapotrzebowania na węgiel nie udostępniona w prezentacji. Z dwóch scenariuszy wynika, że w 2030 r. energetyka będzie potrzebować 26 mln ton węgla, jeśli ceny uprawnień do emisji CO2 będą rosły w sposób umiarkowany. Jeśli wzrost będzie wyższy, to zapotrzebowanie na węgiel spadnie do 14,7 mln ton. W 2040 r. to już koniec – pierwszy scenariusz to 19 mln ton, drugi, tylko 11 mln, czyli tyle ile dziś rocznie fedruje najlepsza polska kopalnia – Bogdanka.
W pierwszym scenariuszu oznacza to, że 2030 r. zostaną oprócz niej jeszcze kopalnie rybnickie i jakaś jeszcze inna jedna lub dwie kopalnie z PGG. Co oznacza, że do zamknięcia 2030 r. jest połowa kopalń tej spółki. W drugim scenariuszu koniec PGG i kopalń Tauronu jest jeszcze szybszy.
Plan wywołał furię górniczych związków, które atakują rząd za „uległość” wobec UE, grożą protestami, ale realnej alternatywy nie są w stanie przedstawić. Na razie związkowi bonzowie nie mówią o wyjściu z Unii, ale na pewno wpadną i na ten koncept.
Wiatraki tylko z magazynem
PEP 40 zakłada rzeczywiście dość szybki rozwój odnawialnych źródeł energii. Ale jednocześnie podkreśla problemy, które ma operator z bilansowaniem systemu, gdy nie wieje i nie świeci. Dlatego dokument zakłada, że ze wsparcia będą korzystały przede wszystkim te źródła, które wyposażą się w magazyny. PEP zakłada, że 2023 r. poziom „gromadzenia energii w magazynach” mógłby sięgnąć 10 proc. mocy zainstalowanej w wiatrakach, co odpowiadałoby 700-800 MW. To tyle, ile duży blok węglowy lub gazowy. Niestety dokument nie podaje szczegółowych narzędzi, których resort klimatu zamierza użyć żeby ten cel osiągnąć. Magazyny energii, choć tanieją bardzo szybko, wciąż są relatywnie drogie. Problemem tym zajmiemy się wkrótce w osobnym tekście.
Zobacz także: Fotowoltaika – z jakich programów dotacyjnych można skorzystać?
Rynek gazu wolny, prądu niekoniecznie
PEP 40 ma też spory fragment poświęcony rynkowi gazu i prądu. Mamy więc datę uwolnienia ostatniego segmentu rynku gazu czyli gospodarstw domowych. Nastąpi to w 2024 r. Brak jest niestety takiego harmonogramu dla prądu, właściwie nie wiadomo dlaczego, bo rynek prądu jest znacznie mniej zmonopolizowany.
Od 2023 r. odbiorcy prądu będą zawierać wyłącznie tzw. umowy kompleksowe, co oznacza, że odpadnie obowiązek opłacania dwóch faktur dla tych, którzy zmienili dostawcę prądu.
Jest też zapowiedź przykręcenia śruby prosumentom. „Podmioty działające w obszarze energetyki rozproszonej pozostają przyłączone do sieci dystrybucyjnej, w związku z czym konieczne jest uregulowania obszaru na styku ich działalności oraz działalności OSDe. Docelowym modelem mogłoby być dążenie tych podmiotów do niezależności od dostaw energii elektrycznej z sieci krajowej i samodzielnego bilansowanie się.
Zobacz także: Rząd pokazał projekt zmiany specustawy przesyłowej
W tym zakresie kluczowy będzie rozwój technologii magazynowania energii i DSR. Jednak na etapie przejściowym, gdy społeczności energetyczne korzystają z przyłączenia do sieci dystrybucyjnej niezbędnym jest uregulowanie w jakim zakresie będą partycypować w kosztach sieciowych, tak aby z jednej strony dobrze odzwierciedlić ich wpływ na sieć elektroenergetyczną oraz ich wkład w budowanie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, a z drugiej strony zachęcić te społeczności do aktywności, m.in. poprzez pewne ulgi w opłatach sieciowych”.
Niestety nie ma żadnych szczegółów, trudno więc powiedzieć, ile prosumenci zapłacą w ramach „partycypacji w kosztach sieciowych”.
Milion może będzie, ale raczej nie będzie
PEP 40 bardzo delikatnie obszedł się z hasłem „miliona samochodów elektrycznych w 2025 r”. „W obszarze elektromobilności jako cel wskazano, aby w 2030 r. zarejestrowanych było 600 tys. pojazdów elektrycznych
i hybrydowych, a wariacie bardzo ambitnym, dającym impuls rozwojowy tej branży – aż 1 mln pojazdów elektrycznych już w 2025 r.”(chyba chodzi o hybrydy plug-in, bo tych zwykłych już mamy więcej). 600 tys. za 10 lat jest zupełnie realistyczne, ale nie wygląda efektownie, na otarcie łez w PEP 40 został więc milion „ambitnych”.
Zobacz także: Dopłaty do samochodów elektrycznych: więcej pieniędzy niż chętnych
W sumie PEP 40 jest dużo lepszym, bardziej realistycznym dokumentem niż ten pozostawiony przez ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego. Mógłby być jeszcze lepszy, zwłaszcza bardziej konkretny, ale resort klimatu nie zdecydował się go jeszcze raz skierować do konsultacji społecznych. Szansę zgłoszenia uwag będą miały tylko resorty i urzędy centralne.