O napiętym bilansie energetycznym kraju, jego przyczynach i planach wprowadzenia rynku mocy w Polsce mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową red. Bartłomiej Derski, cytowany przez największe krajowe media.
„Raport pokazuje to, co wiadomo już od dawna, że w Polsce powstaje za mało mocy energetycznych, które operator może brać pod uwagę jako pewne w systemie” – powiedział PAP ekspert prawny branżowego portalu wysokienapiecie.pl Bartłomiej Derski. Zwrócił jednak uwagę, że PSE w swych wyliczeniach wzięły pod uwagę jedynie krajowe jednostki wytwórcze. Do ok. 2020 r. w Polsce – jego zdaniem – rozwiną się możliwości importowe. „Mamy już 500 MW na kierunku z Litwą, kolejne 600 ze Szwecją, 200 MW z Ukrainy, zapewne już tego lata będą dostępne połączenia z Niemcami – wyliczał Derski.
Jak dodał, z potrzebnych 5,8 GW wiele się już buduje: np. w Kozienicach powstaje blok o mocy ponad 1000 MW, w Turowie – 460 MW, w Opolu łącznie 1800 MW (dwa bloki po 900 MW), Jaworznie 900 MW.
Derski wskazał, że problemem są obecne warunki rynkowe, w jakich działają spółki energetyczne. Według danych, jakie podała w swym najnowszym raporcie firma doradcza PWC, rentowność polskiego segmentu wytwarzania konwencjonalnego znacznie spadła. „Obecny poziom zysku operacyjnego EBIT dla czterech największych polskich grup energetycznych – PGE, Enea, Tauron, Energa – w dużej mierze z powodu trwałej utraty wartości aktywów osiągnął poziom poniżej 10 mld zł” – napisała PWC.
PWC podkreśliła, że to nie tylko polski problem; mają go też wielkie międzynarodowe koncerny działające w sektorze energii konwencjonalnej, które coraz częściej myślą o wycofaniu się z niej ze względu na stale spadające marże oraz obostrzenia ekologiczne. Eksperci wskazują na konieczność takich regulacji, które pozwolą utrzymać rentowność produkcji energii w długim okresie oraz sfinansować inwestycje.
Jak zauważył Derski, obecne warunki rynkowe nie zachęcają do inwestycji w nowe moce (jak podkreśla – bez wzgledu na źródło) ani remontowanie starych, które po dostosowaniu do wymogów środowiskowych mogłyby pracować jeszcze 10-15 lat. „Jeśli nie będzie nowych regulacji, spółki energetyczne będą skłonne wyłączać te jednostki” – mówił.
Cała obszerna analiza PAP dostępna jest m.in. na stronach Rzeczpospolitej i Polskiego Radia