Spis treści
Polskę czekają trudne decyzje dotyczące tempa transformacji ogrzewania budynków. Ale leczenie warto zacząć od diagnozy.
W Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków znalazło się ponad 9,4 mln deklaracji dotyczących ponad 17 mln źródeł ogrzewania i spalania paliw w budynkach. Najpopularniejsze źródła to kotły na paliwa stałe i kotły gazowe. Pompy ciepła są na dalekiej pozycji i jeszcze długo nie zdetronizują kotłów na paliwa kopalne.
Zmiana miksu grzewczego na OZE zajmie w Polsce dekady. Najlepiej pokazuje to dotychczasowe tempo wymiany kopciuchów. W ciągu pięciu lat obowiązywania programu Czyste Powietrze wymieniono ok. 600 tys. pozaklasowych kotłów grzewczych, a około 2 mln służy jeszcze do ogrzewania i jest przy tym głównym źródłem smogu w Polsce. Przy takim tempie wymiany dopiero za kilkanaście lat kopciuchy znikną z domów. Co warto podkreślić, w ciągu tych pięciu lat 30 proc. kopciuchów zamieniono na kotły gazowe.
To dofinansowanie będzie musiało od 1 stycznia 2025 r. zostać zakończone – przewiduje uzgodnione przez państwa członkowskie 7 grudnia porozumienie w sprawie zmiany dyrektywy o efektywności energetycznej budynków (EPBD). Państwa członkowskie będą również musiały określić konkretne środki dotyczące stopniowego wycofywania paliw kopalnych w ogrzewaniu i chłodzeniu z myślą o całkowitym wycofaniu kotłów zasilanych paliwami kopalnymi do 2040 r.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, odpowiedzialny za program Czyste Powietrze, przygotowywał się do wycofania dotacji do pieców gazowych, ale po 2025 roku. Zgodnie w wymogami środków europejskich (Program FEnIKS, między innymi z którego finansowany jest Program) kotły gazowe mogą być finansowane do końca 2025 roku. W związku z powyższym przy kolejnej zmianie Programu zapadną decyzje co do terminu dofinansowania kondensacyjnych kotłów gazowych, z uwzględnieniem uwarunkowań źródeł finansowania Programu po 2025 r. – informował nas w październiku.
Czytaj także: Bank Światowy wydał receptę na polski smog
Odchodzimy od węgla, odchodzimy od gazu
– Tendencja w Europie odchodzenia od gazu wykorzystywanego na cele ogrzewania budynków jest podyktowana walką ze zmianami klimatycznymi a także chęcią uniezależnienia się od importu tego surowca, który wcześniej sprowadzano głównie z Rosji. W funduszach unijnych widzimy też ograniczenie finansowania inwestycji związanych z paliwami kopalnymi, nie tylko węgla, ale też gazu – komentuje Andrzej Guła, przewodniczący Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Przypomina, że w Polsce, w programie Czyste Powietrze przy wymianie kopciucha montaż gazowych kotłów kondensacyjnych jest nadal dofinansowywany. Około 30 proc. wniosków dotyczy dofinansowania kotłów gazowych, czyli jest to drugie – po pompach ciepła – najpopularniejsze w programie źródło ogrzewania.
– Jeśli dofinansowanie do kołów gazowych zostanie wycofane powstanie pytanie, jak szybko inne źródła ciepła będą w stanie zaabsorbować tę część rynku. Teraz wąskim gardłem w przypadku pomp ciepła jest dostępność instalatorów, z kolei produkcja pelletu ma swoje ograniczenia ilościowe. Z pewnością rynek pomp ciepła będzie się rozwijał, ale jednocześnie widać dużą niepewność co do przyszłych rachunków za ogrzewanie energią elektryczną. Użytkownicy pomp ciepła powinni mieć zagwarantowane przewidywalne, opłacalne taryfy. Nasze badania pokazały, że największą barierą przy wymianie ogrzewania jest obecnie niepewność inwestycyjna i nieprzewidywalność kosztów eksploatacji nowych urządzeń – mówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Andrzej Guła. – Z pewnością należy tak modyfikować program Czyste Powietrze, by w większym stopniu promować efektywność energetyczną, która jest najpewniejszą inwestycją w ograniczenie kosztów za energię – dodaje.
Ogrzewanie gazem – gdzie jesteśmy?
W Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków zarejestrowano aż 4,8 mln urządzeń gazowych (28 proc. zgłoszeń). Nie wszystkie jednak to kotły grzewcze, ponieważ do spisu zgłaszano też bojlery, kominki, i podgrzewacze gazowe, które w deklaracji występowały pod jedną pozycją. GUNB nie ma tu rozbicia na poszczególne urządzenia.
– Coś co występuje od nazwa „kocioł gazowy” jest co najmniej dwukrotnie przeszacowane. Wynika to z tego, że do jednego worka wrzucono wszystkie urządzenia zasilane gazem, co sprawia wrażenie dominacji gazu w ogrzewaniu. Tymczasem co najmniej połowa, albo więcej to są przepływowe podgrzewacze do c.w.u. jakiś udział w ogólnej liczby stanowią pojemnościowe gazowe podgrzewacze do c.w.u. co raczej trudno zliczyć do urządzenia służącego do ogrzewania pomieszczeń. Ponadto, dublowanie danych mogło wystąpić w wypadku kotłów dwufunkcyjnych, czyli do c.o. i c.w.u. gdzie urządzenie mogło być zaznaczane w dwóch pozycjach – komentuje Janusz Starościk, prezes zarządu Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych.
Czytaj także: Pompy ciepła proszą się o solidną kontrolę
Przypomina, że gazowe przepływowe podgrzewacze do c.w.u. mają długą tradycje eksploatacji w Polsce, dużo dłuższą niż kotły gazowe. – Nawet obecnie, gdy już od dawna takie podgrzewcze nie są montowane w nowych instalacjach, w dalszym ciągu ich sprzedaż na wymianę to ponad 80 tys. szt rocznie i to przy stale ograniczającym się użyciu po modernizacjach instalacji i przechodzeniu np. na ciepłą wodę z sieci lub kotły dwufunkcyjne – dodaje Starościk.
Nadal chętnie przyłączamy się do gazu
Sama liczba domów ogrzewanych gazem jest prawdopodobnie mniejsza. Polska Spółka Gazownictwa, która obsługuje blisko 7,56 mln odbiorców gazu (liczba punktów poboru gazu) podaje, że 3,4 mln to klienci, którzy w większości wykorzystują gaz do ogrzewania (grupa taryfowa W-2 i W-3). Ostatni rok, w którym ceny gazu były bardzo wysokie, przyniósł zmniejszenia zainteresowania takim ogrzewaniem.
Wydarzenia geopolityczne, których byliśmy świadkami w 2022 r, czyli między innymi wybuch wojny na Ukrainie czy wstrzymanie dostaw gazu przez Gazociąg Jamalski do Europy, a także brak stabilizacji na rynku gazu i gwałtowne wahania cen tego surowca na giełdach spowodowały, że zaobserwowaliśmy znaczne zmniejszenie zainteresowania klientów przyłączaniem do sieci gazowej. Część klientów zaczęło poszukiwać innych rozwiązań, a część zupełnie wstrzymała się z rozpoczynaniem inwestycji, a co za tym idzie także przyłączeniem do sieci gazowej. W 2022 r. klienci złożyli o 55 proc. mniej wniosków o warunki przyłączenia w porównaniu do roku poprzedniego. W tym okresie podpisaliśmy również o 58 proc. mniej umów niż w 2021 r. Dla nas jest to istotna zmiana, która musiała mieć odzwierciedlenie w naszej strategii na kolejne lata. Dlatego w br. planujemy zrealizować blisko 85 tys. szt. nowych przyłączy gazowych. Jest to wciąż o ponad 60 proc. więcej niż w roku 2017, o blisko 35 proc. więcej niż w 2018 i blisko liczby przyłączeń wykonanych rok później – wyjaśnił rzecznik PSG Grzegorz Cendrowski.
Tymczasem niektórzy eksperci wzywają do zrobienia rzetelnego bilansu zużycia gazu w Polsce i wyznaczenia dla niego priorytetów, bo w kolejnych latach możemy mieć deficyt „błękkitnego paliwa”, przede wszystkim ze względu na wejście dużych elektrowni gazowych – Dolna Odra, Rybnik, Ostrołęka, Konin, Grudziądz.
Podczas niedawnej konferencji Forum Energii Paweł Skowroński z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej, były wiceprezes PGE mówił, że gaz powinien być przede wszystkim dla ciepła sieciowego, które musi odejść do węgla. Monika Morawiecka z think-tanku Regulatory Assistant Project, niegdysiejsza szefowa strategii PGE, wezwała wręcz do zaprzestania przyłączania nowych odbiorców indywidualnych.
Czytaj także: Rynek ogrzewania przegrzał się. Sprzedaż pomp ciepła siada
W ubiegłym roku PSG pozyskała 142 tys. odbiorców gazu, rok wcześniej – o 169 tys. W 2022 roku zrealizowano 107 tys. przyłączy, o 12 tys. mniej niż rok wcześniej.
Węgiel – 4 mln gospodarstw, a może więcej
Aż 45 proc. zgłoszonych do CEEB źródeł ciepła wykorzystuje paliwa stałe, takie jak węgiel, pellet, drewno. Węglem w kotłach pali prawie 3,6 mln osób – podał GUNB. Warto pamiętać, że zgłoszenie w CEEB było jednym z warunków przyznania dodatku węglowego, wprowadzonego w ubiegłym roku ze względu na wysokie ceny opału. Tu jednak liczby są wyższe. W latach 2022-2023 wypłacono dodatki węglowe w łącznej kwocie ok. 12,1 mld zł (kwota nie uwzględnia 2% kosztów obsługi). Jak wynika z danych przekazanych przez wojewodów do 30.09.2023 r., dodatki otrzymało ok. 4 mln osób. Natomiast trwają jeszcze postępowania odwoławcze w sprawie wydania negatywnej decyzji administracyjnej o przyznaniu dodatku węglowego wobec ok. 2,6 tys. beneficjentów – podało nam Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Nadal najliczniejsze wśród kotłów na paliwa stałe są kopciuchy, czyli bezklasowe kotły. Regionalne uchwały antysmogowe nakazują ich wymianę, jednak nie ma ogólnopolskiego zakazu palenia w kopciuchach, a dwa województwa – podlaskie i warmińsko-mazurskie – nawet nie mają uchwał antysmogowych.
Warto tez zauważyć, że według CEEB w około 2,4 mln gospodarstw domowych używa drewna do ogrzewania, większość w kominkach. Tylko ok. 400 tys. korzysta z pelletu.
Zdaniem Starościka, liczba zgłoszonych kotłów może być zaniżona. – Pozycja kotły na paliwa stałe wydaje się być niedoszacowana – to tutaj jest ta „szara strefa” urządzeń nie objętych statystyką. Wynikało to z prostej obawy użytkowników, ze jeżeli podadzą informację że eksploatują tzw. kopciucha to ktoś w bliższej lub dalszej przyszłości każe im pozbyć się tego urządzenia. Ponadto klasyfikacja także skłaniała do odnotowywania urządzenia w kilku pozycjach – komentuje prezes SPiUG.
Ubiegłoroczny boom na węgiel gdy ceny podskoczyły z 800 do 2000 zł za tonę (przejściowo nawet do 3 tys.) spowodował masowe przechodzenie ludzi na inne formy ogrzewania. Ci, których było na to stać, inwestowali w kotły na pellet bądź pompy ciepła. Ubożsi Polacy pakowali do kotłów paliwa „alternatywne” – śmieci, chrust itp.
Ale masowa instalacja pomp ciepła (o tym niżej) wywołała też spadek popytu na grube sortymenty węgla, na których polskie kopalnie zarabiają najlepiej. Według szacunków jednego z menedżerów Polskiej Grupy Górniczej popyt ekogroszki, orzech, kostkę itp spadł o 1,5 mln ton. PGG wprowadziła nawet akcję „black week” i wyprzedaje dziś węgiel po cenach z 2020 r. czyli 700 zł za tonę.
Kraj jest zawalony węglem, ludzie grzejący się tym surowcem tracą więc finansową motywację aby wymienić swój kocioł.
Pompy ciepła mniej popularne niż kolektory słoneczne
W CEEB zarejestrowano ok. 350 tys. pomp ciepła. Prawdopodobnie tu także nie są to pełne dane, ale zbliżone do rzeczywistej liczby. Podobnie wiarygodne są dane 476 tys. kolektorów słonecznych, stosowanych do podgrzewania ciepłej wody i wspomagająco do ogrzewania.
Ten rok, po ubiegłorocznym rekordowym, jest znacznie słabszy, jeśli chodzi o sprzedaż pomp ciepła na polskim rynku. Według szacunków Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC), bazujących na sprzedaży do hurtowni (tzw. sell in), spadki w najpopularniejszej grupie pomp powietrze-woda sięgnęły po trzech kwartałach 30 proc. W przypadku gruntowych pomp ciepła nastąpił natomiast wzrost sprzedaży o 23 proc., jednak te pompy stanowią tylko kilka procent rynku. W samym trzecim kwartale sprzedaż pomp ciepła powietrze woda spadła o 70 proc.
Organizacja wskazuje, że znaczące pogorszenie wyników sprzedaży odnotowuje cały polski rynek urządzeń grzewczych. Dodatkowo istotnym hamulcem dla pomp ciepła są bardzo wysokie ceny energii elektrycznej w relacji do cen innych paliw.
Już dziś można jednak dostrzec szereg pozytywnych sygnałów, które zdaniem PORT PC w 2024 r. ułatwią odbicie na polskim rynku pomp ciepła. Z jednej strony mamy tu jasne stanowisko nowej koalicji rządowej w sprawie obniżenia cen energii i upowszechnienia OZE, z drugiej − mocne wsparcie polityki unijnej. Wyraźnym sygnałem dla rynku jest również osiągnięcie 7 grudnia br. porozumienia przez Radę UE i Parlament Europejski ws. nowelizacji dyrektywy budynkowej (EPBD). Nie pozostawia ono wątpliwości co do końca ery urządzeń grzewczych na paliwa kopalne. Od 2030 r. wszystkie nowe budynki w UE mają być realizowane jako zeroemisyjne, a do 2040 r. ma nastąpić całkowite odejście od wykorzystania paliw kopalnych do ogrzewania i chłodzenia budynków – ocenia PORT PC.
Niepełny obraz rynku ogrzewania budynków w Polsce
W CEEB tylko 1 mln budynków zgłoszono jako podłączonych do sieci ciepłowniczej. Ta liczba jest zapewne wyższa, bo według GUS, połowa mieszkań w kraju ogrzewana jest ciepłem sieciowym. To głównie mieszkania w blokach, w dużych miastach.
CEEB nie pokazuje jeszcze całego rynku ogrzewania w Polsce, mimo że taki był zamysł powołania tej ewidencji. Właściciele lub zarządcy budynków mają obowiązek zgłoszenia ogrzewania wykorzystywanego na potrzeby budynku, a także każdego źródła spalania paliw o nominalnej mocy do 1 MW. Wszyscy mieli czas na złożenie deklaracji do końca czerwca ubiegłego roku. Po uruchomieniu nowych źródeł czas na ich zgłoszenie wynosi 14 dni. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego nie podaje szacunków dotyczących wywiązania się z obowiązku złożenia deklaracji, jednak można szacować, że w CEEB znalazło się dwie trzecie niezbędnych danych, ponieważ liczba budynków w Polsce wynosi 14,2 mln, z czego 40 proc. stanowią mieszkalne. Co warte podkreślenia, Gminy jako jeden z kluczowych użytkowników systemu CEEB mają możliwość monitorowania stanu deklaracji na bieżąco na swoim terenie – odpowiedział GUNB na zapytanie portalu WysokieNapiecie.pl.
– Pomimo wątpliwości dobrze, że taka baza danych powstała. Zebrane doświadczenia powinny pomóc na takim jej dopracowaniu, żeby wyeliminować w przyszłości błędy z obecnej edycji – uważa Janusz Starościk. Dane, jakie widnieją w CEEB nie są z pewnością pełne, i nie dają pełnego obrazu stosowanych źródeł ogrzewania. – SPiUG roponował inną klasyfikację oraz sposób zbierania danych – na poziomie gminnym, w oparciu o dane z tabliczek znamionowych, nieco inna bardziej jednoznaczna klasyfikację, przez np. kominiarzy, czy instalatorów podczas przeglądów lub tzw. „pierwszych uruchomień”, tak aby baza danych była aktualizowana na bieżąco, a nie w sposób akcyjny. Ministerstwo, po przyjęciu projektu, poszło w innym kierunku, co przełożyło się na wyniki ankiet. – Proponowane przez nas rozwiązanie byłoby doskonałym narzędziem do planowania i monitorowania transformacji ogrzewnictwa i wymian starych urządzeń na nowe, bardziej efektywne energetyczne, ale ministerstwo i jednostka zewnętrzna przyjęła inne założenia – dodaje prezes SPiUG.
Czytaj także: Polacy nie spieszą się do rejestracji pieców i kotłów
Jego zdaniem, przyjęta ostatecznie klasyfikacja mogła prowadzić do dublowania się niektórych danych (dotyczy głownie urządzeń zasianych gazem i paliwami stałymi). Patrząc na ogólną liczbę 17 299 321 urządzeń, odnosząc ją do ilości budynków, z czego w miastach spora część gospodarstw domowych jest podłączona do sieci c.o. można dojść do takich wniosków, szczególnie, gdy sygnalizowana była dość wysoka absencja danych.- Straszenie karami nic raczej nie dało, bo suweren wiedział, że przed wyborami władza nie zaryzykuje egzekwowania uzupełnienia bazy danych przez użytkowników urządzeń grzewczych. Nie słyszałem osobiście o żadnym przypadku egzekwowania tej groźby – mówi prezes SPiUG.