Spis treści
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że Polska naruszyła dyrektywę w sprawie jakości powietrza i czystszego powietrza dla Europy, określającą wartości dopuszczalne zanieczyszczeń i progi alarmowe. W Polsce w latach 2007-15 dzienna dopuszczalna zawartość pyłu PM10 w powietrzu była stale przekraczana w 35 na 46 monitorowanych obszarach, a roczne wartości były przekraczane w 9 strefach.
Wyrok nie jest zaskoczeniem, ponieważ wiosną ubiegłego roku TSUE stwierdził w precedensowym wyroku, że Bułgaria naruszyła unijne prawo w zakresie zanieczyszczenia powietrza. W przypadku Polski wyraźnie natomiast wskazano, jak bardzo odkładane w czasie jest rozwiązanie problemu. Na mocy unijnego prawa kraje są zobowiązane do podjęcia w jak najkrótszym czasie działań prawnych w celu ograniczenia zanieczyszczeń. Polska miała obowiązek sporządzania planów obniżenia stężenia PM10 już w 2010 r, ale w przyjętych później planach termin przewidziany na położenie kresu tym przekroczeniom ustalono, w zależności od strefy, na lata 2020-2024.
To będzie musiało się szybko zmienić. Jeżeli Komisja uzna, że państwo członkowskie nie zastosowało się do wyroku, może wnieść nową skargę i domagać się sankcji finansowych. Co ważne TSUE może, na wniosek Komisji, nakładać kary pieniężne już na etapie pierwszego wyroku.
Więcej ciepła dla ubogich
Rząd jest więc zdeterminowany, by pokazać Brukseli polskie działania. Już w kilka godzin po ogłoszeniu wyroku TSUE premier Mateusz Morawiecki zapowiedział na konferencji prasowej nowy program „Stop Smog”. Dotyczy on termomodernizacji domów jednorodzinnych w 22 miastach, które mają największy problem z zanieczyszczeniem powietrza. Kwota podana przez premiera jest imponująca: 750 mln zł. Lwią część wyłoży rząd, resztę – samorząd, np. w umowie z gminą Skawina, gdzie zostanie przeprowadzony pilotaż, 70 proc. kwoty ma pochodzić z budżetu krajowego.
Liczące do 100 tys. mieszkańców miasta wybrano z listy Światowej Organizacji Zdrowia, gdzie w pierwszej 50 najbardziej zanieczyszczonych miejscowości świata znalazły się 33 polskie. Program obejmie około 15-16 tys. domów, w których mieszkają „ci mniej zamożni”. To daje kwotę 47-50 tys. złotych na modernizację jednego budynku.
Wiadomo, że z programu nie skorzystają wszyscy właściciele jednorodzinnych domów. Nie będą to też zwykłe dotacje, ponieważ gdyby chcieć poddać termomodernizacji wszystkie nieocieplone rodzinne budynki, to koszt tej operacji w skali kraju wyniósłby około 200 miliardów złotych. W Polsce jest ponad 5 mln domów jednorodzinnych, z czego trzy czwarte to domy słabo ocieplone albo zupełnie nieocieplone. Analogicznie taki sam odsetek korzysta z paliwa stałego, głównie z węgla.
Z tej ogromnej grupy trzeba więc wytypować osoby „ubogie energetycznie”, którym pomoc naprawdę się należy. „Rządowy program termomodernizacji zakłada wsparcie finansowe gospodarstw domowych o dochodach poniżej minimum socjalnego korzystających z paliw stałych dla potrzeb ogrzewania. Uruchomiony zostanie także program powszechnej termomodernizacji budynków mieszkalnych, który przewidywać będzie oddzielne instrumenty dla mniej i bardziej zamożnych gospodarstw domowych. Mniej zamożne gospodarstwa domowe w Polsce mogą liczyć na sfinansowanie ze środków publicznych 100 proc. kosztów termomodernizacji ich budynków. Dla bardziej zamożnych Polaków wprowadzona zostanie możliwość skorzystania z preferencyjnych kredytów i pożyczek” – podało Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.
Ustawa o wspieraniu remontów i termomodernizacji ma być uchwalona do końca maja.
Pełnomocnik ds. smogu, wiceminister przedsiębiorczości i technologii Piotr Woźny ocenił, że walka ze smogiem zająć może dziewięć lat. Wyjaśnił, że z budżetu UE Polska będzie chciała dostać pieniądze na specjalny program operacyjny czystego powietrza. Sukcesy będzie można przedstawić „na koniec trzeciej kadencji rządów PiS, kiedy będziemy mogli dokończyć kolejną perspektywę budżetową UE na lata 2021-2027”. To może potwierdzić zarzuty i Komisji Europejskiej i ekologów, że działania polskich władz są zbyt powolne w stosunku do skali zagrożenia. Co ważne, wciąż nie ma decyzji w sprawie ustawy o normach jakości paliw stałych.
Na bakier z normami
Europejskie graniczne wartości dla zanieczyszczeń pyłem PM10 zostały określone już w 2005 roku. Dobowy poziom, który może być przekroczony maksymalnie 35 dni w roku, to 50 µg/m3 a średnioroczny to 40 µg/m3. Szybko okazało się, że część państw ma z dotrzymaniem norm problemy. Oprócz Polski i Bułgarii to także Czechy, Słowacja, Węgry i Włochy.
W 2010 roku weszły w życie kolejne limity zanieczyszczeń – dla dwutlenku azotu, powiększając grupę państw, które nie radzą sobie z przestrzeganiem unijnego prawa. Źródłem zanieczyszczeń jest tu oprócz przemysłu przede wszystkim transport. Tu problemy z dotrzymaniem norm mają Francja, Hiszpania, Niemcy, Rumunia, Wielka Brytania i Włochy.
W sumie dziewięć krajów członkowskich może już w przyszłym miesiącu spodziewać się pozwu przed europejskim trybunałem, chyba że przekonają Komisję Europejską, iż podejmują wystarczające kroki w walce ze smogiem.