Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Rynek
  4. >
  5. Gdy Nord Stream staje, ceny galopują

Gdy Nord Stream staje, ceny galopują

Tydzień Energetyka: Gaz znowu bije cenowe rekordy; Energetyka traci na sprzedaży prądu po starych cenach; RPO prosi o niższe ceny prądu dla spółdzielni; Niemcy ratują swój przemysł kosztem 27 mld euro
Gaz
Gaz

Gazprom znów zatrzyma gazociąg Nord Stream 1, tym razem na 3 dni, między 31 sierpnia, a 2 września. Powód? Konieczność przeglądu ostatniej działającej sprężarki w tłoczni Portowa. Według Rosjan, zgodnie z umową z Siemensem, przegląd musi być dokonany co 1000 godzina pracy, no i akurat tak wyszło…

Jednocześnie Gazprom zapewnił, że po przeglądzie wznowi tłoczenie gazu do Niemiec w dzisiejszy tempie, czyli 33 mln m sześc. dziennie, mniej więcej na 20% zdolności gazociągu. 

Na reakcję rynku nie trzeba było czekać dłużej niż kilka minut. Ceny na TTF momentalnie skoczyły o kilka procent. Za gaz w następnych miesiącach trzeba już płacić 250-260 euro za MWh. 

Tymczasem niemiecki rząd, w sytuacji gdy zagląda mu w oczy widmo racjonowania gazu zagrał na dwa fronty. Z jednej strony od 1 października w życie wejdzie dodatkowa opłata dla kupujących na giełdzie od importerów – 24,19 euro za MWh. Ma to pomóc uniknąć bankructwa importerów i zawalenia się całego rynku. Największy z nich, Uniper zaraportował ponad 12 mld euro strat w I półroczu. Z drugiej strony rząd obniży VAT na gaz z 19 do 7%, przez co odbiorcy końcowi mają nie odczuć nowej opłaty. 

Wolfgang Kubicki, wiceprzewodniczący Bundestagu z ramienia współrządzącej FDP Wolfgang Kubicki zaapelował aby rząd w Berlinie poszedł na ustępstwa i zgodził się na otwarcie drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Gazociąg jest gotowy, ale Berlin zastopował procedurę administracyjną, niezbędną do jego uruchomienia.

Kontrakty terminowe uwierają producentów prądu

Enea i Tauron zawiązały rezerwy całkiem pokaźne rezerwy, przewidując, że stracą setki milionów na sprzedaży energii elektrycznej po zakontraktowanych wcześniej cenach. 

Jako pierwszy zawiązanie rezerwy na prawie 950 mln zł ogłosił Tauron. Powodem jest taka perspektywa strat – tylko w II półroczu 2022 – jakie spółka potencjalnie może ponieść z tytułu sprzedaży prądu po ustalonych wcześniej w kontraktach forward cenach. Jako to ujęto, „koszty związane z realizacją tych umów są wyższe niż korzyści z nich wynikające”. Co oznacza, że wpływy ze sprzedaży po ustalonej wcześniej cenie nie pokryją kosztów produkcji, a to z powodu drogiego węgla i jeszcze droższych uprawnień do emisji CO2. 

Na podobny krok zdecydowała się Enea, zawiązując prawie 450-milionową rezerwę. Co więcej, Enea przewiduje, że będzie dokładać do interesu nie tylko dlatego, że wcześniej zakontraktowała sprzedaż, ale także dlatego, że Prezes URE na razie nie zdecydował się podnieść taryfy dla odbiorców z grupy G. Enea wystąpiła z wnioskiem o jej podwyżkę w czerwcu, ale na razie regulator nie zakończył postępowania. 

Na razie w kwestii potencjalnych strat milczy największy producent energii elektrycznej – PGE. Spółka o podwyżkę taryfy jeszcze w 2022 nie wystąpiła. Ale realia są jakie są, więc pewnie też zacznie niedługo oswajać akcjonariuszy z perspektywą krociowych strat. 

RPO pyta o odbiorców bez taryf

Rzecznik Praw Obywatelskich postuluje objęcie taryfami na prąd  – obok gospodarstw domowych – także spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Jak pisze RPO, trafiają do niego skargi, w których spółdzielnie i wspólnoty alarmują, że sprzedawcy energii elektrycznej proponują wzrost cen o 300-400% od przyszłego roku. I zwraca uwagę, że w przypadku gazu, ceny regulowane taryfami spółdzielnie i wspólnoty już mają na mocy ustawy o ochronie odbiorców z początku tego roku. 

Wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe wskazują, że jedynie pośredniczą pomiędzy użytkownikami lokali, a sprzedawcą energii elektrycznej. Dlatego uzasadniony wydaje się postulat, żeby ewentualnymi rekompensatami czy taryfami ochronnymi objąć również wspólnoty mieszkaniowe i spółdzielnie mieszkaniowe – napisał Rzecznik w pismach, skierowanych do Prezesa URE i ministerstwa klimatu.

Niemcy ratują swój przemysł kosztem 27 mld euro

Komisja Europejska zgodziła się na niemiecki schemat wsparcia dla firm energochłonnych, ponoszących tzw. pośrednie koszty emisji CO2, czyli zmuszonych płacić więcej za energię z powodu wzrostu cen uprawnień do emisji dla producentów. Budżet programu wsparcia za dodatkowe koszty poniesione w latach 2021-2030 to 27,5 mld euro. 

Niemiecki schemat zakłada, że firmy, chcące skorzystać z rządowej pomocy muszą wdrożyć programy oszczędnościowe, albo w co najmniej 30% korzystać z energii z OZE – za pomocą autoprodukcji, kontraktów PPA, czy też legitymując się gwarancjami pochodzenia. Co więcej, od 2023 r. połowa otrzymywanego wsparcia ma być inwestowana albo w efektywność energetyczną, albo na obniżenie emisyjności. Niemiecki schemat przewiduje, że rządowe rekompensaty mogą pokryć co najwyżej 75% pośrednich kosztów emisji.

Rynek energii rozwija:
W tym roku co najmniej kilkanaście tysięcy Polaków przekona się na własnej skórze jak wyglądają wakacyjne podróże samochodami elektrycznymi. My też sprawdziliśmy to na trzech różnych trasach. W konfrontacji z rzeczywistością padło wiele mitów, nieliczne się potwierdziły. Odkryliśmy też potencjał na nowy narodowy sport Polaków – podróże za darmo.
ev ladowanie koszt
Rynek energii rozwija:
Partner działu Klimat: