Spis treści
W połowie marca tego roku PSE opublikowały projekt „Planu rozwoju w zakresie zaspokojenia obecnego i przyszłego zapotrzebowania na energię elektryczną na lata 2023-2032”. Łącznie z kontynuowanymi zadaniami z Planu, który ustalono wcześniej na lata 2021-2030, nakłady na inwestycje wyniosą blisko 36 mld zł.
W poniedziałek 4 kwietnia dobiegają końca konsultacje rynkowe tego dokumentu. Portal WysokieNapiecie.pl sprawdził natomiast, jak budowlaną stronę Planu postrzegają PSE oraz sami budowlańcy.
Nowe otoczenie, nowy plan
Obowiązujący obecnie program inwestycyjny dla sieci przesyłowych przygotowywano w 2019 r. Co się stało, że już po trzech latach trzeba było opracować jego nową odsłonę?
Włodzimierz Mucha, wiceprezes PSE, w rozmowie z naszym portalem podkreślił, że otoczenie kilka lat temu było całkiem inne – zarówno pod względem potrzeb systemu elektroenergetycznego, jak i rynku budowlano-montażowego. Budżety zadań były istotnie niższe w stosunku do dzisiejszych potrzeb. Stąd perspektywa 10-letnia – od 2021 do 2030 r. – przewidywała nakłady na inwestycje w wysokości 14 mld zł.
Jednak teraz operator widzi, że transformacja energetyczna postępuje szybciej niż zakładano. Ponadto doszło wiele nowych, istotnych projektów, które dosyć znacząco zwiększają wartość planowanych inwestycji. Do tego trzeba wziąć pod uwagę sytuację na rynku budowlanym, związaną z dużym wzrostem cen materiałów i kosztów pracy.
– Dlatego budżety zadań muszą zostać podniesione. W perspektywie 10-letniej, na okres 2022-2031, budżet dla nowych projektów szacujemy łącznie na 31,5 mld zł, a cały CAPEX wynosi 35,7 mld zł. Dla części zadań, które są ujęte w obowiązującym planie, zwiększamy budżet o ponad 4 mld zł – wyjaśnił wiceprezes Mucha.
Dodał, że PSE uwzględniły też nowe inwestycje sieciowe, związane m.in. z przyłączeniem dużych jednostek, takich jak elektrownia jądrowa czy planowana elektrownia szczytowo-pompowa Młoty. Do tego dochodzi budowa tzw. mostu energetycznego prądu stałego, który połączy północ Polski z południem kraju.
Zobacz też: Wodne elektrownie szczytowe mogą wrócić z wielką pompą
– Dotychczas energia elektryczna w Polsce była produkowana na południu kraju i przesyłana na północ, natomiast wybudowanie elektrowni jądrowej i morskich farm wiatrowych odwróci tę sytuację. Dlatego potrzebne jest zapewnienia tranzytu. Nowe, stałoprądowe połączenie od okolic Słupska na Górny Śląsk będzie miało będzie miał ok. 700 km długości oraz 4 GW przepustowości. Nakłady na ten cel szacujemy na ok. 10 mld zł – wskazał Mucha.
Zobacz więcej: Autostrada energetyczna północ-południe Polski za 10 lat?
Wykonawcy poszukiwani
Wiceprezes przyznał, że pełne oszacowanie potencjału rynku wykonawczego to zadanie, przed którym jeszcze stoi PSE. Spółka do współpracy chce zachęcić jak najwięcej dużych podmiotów, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że również w innych segmentach inwestycji liniowych – zwłaszcza drogowych i kolejowych – są planowane duże przedsięwzięcia.
Mucha podkreślił, że PSE zamierzają przyciągać wykonawców przede wszystkim partnerskimi warunkami współpracy. W przypadku waloryzacji cen umownych jest to próg 20 proc. liczony od połowy wartości wynagrodzenia – znacznie wyższy niż w przypadku innych, dużych zamawiających publicznych.
– Ten mechanizm działa oczywiście w obie strony. Dotychczas wykonawcy nie zgłaszali zastrzeżeń do takich warunków waloryzacji. Zakładamy, że pozwoli ona zabezpieczyć kontrakty w ciągu nadchodzących 4-5 lat spodziewanej, podwyższonej inflacji – zaznaczył wiceprezes.
Największą wprowadzoną zmianą jest natomiast odejście od formuły kontraktów „pod klucz”, która dominowała w minionych latach. Choć z sukcesem zrealizowano w tej formule wiele inwestycji, m.in. most energetyczny Polska-Litwa, to zdaniem PSE ten model się wyczerpuje i wymaga zmiany – głównie z uwagi na przewidywany boom inwestycyjny w różnych segmentach budownictwa, m.in. drogowego i kolejowego.
– Wiemy, że musimy konkurować z innymi inwestorami z tych obszarów, zwłaszcza, że potrzebujemy podobnych materiałów budowlanych, a także zasobów firm wykonawczych. Dlatego postanowiliśmy zachęcić wykonawców do udziału w naszych przedsięwzięciach m.in. poprzez obniżenie poziomu ryzyka – wskazał Mucha.
PSE przejęły więc zadania związane z przygotowaniem inwestycji – operator prowadzi prace projektowe, pozyskuje grunty pod budowę sieci, prowadzi konsultacje społeczne oraz inwentaryzację przyrodniczą, a także uzyskuje decyzję środowiskową i pozwolenie na budowę. Dzięki temu wykonawcy mogą skupić się na samej budowie.
Co prawda w minionych latach część firm wykonawczych utworzyła w swoich strukturach komórki odpowiedzialne za pozyskanie gruntów czy konsultacje społeczne, ale z drugiej strony właśnie ten element inwestycji „pod klucz” był postrzegany jako zwiększający ryzyko dla niektórych dużych grup budowlanych, które w minionych latach interesowały się przetargami PSE.
– Mamy sygnały, że dzięki wprowadzonym przez nas zmianom znów zaczynają one rozważać współpracę z PSE. Oczywiście jesteśmy elastyczni. Formułę „tylko wybuduj” będziemy stosować przede wszystkim dla nowych inwestycji, natomiast formułę „pod klucz” planujemy nadal zlecać, aczkolwiek głównie dla zadań związanych z modernizacją i remontami istniejących obiektów – powiedział Mucha.
Ramowe umowy na lata
Sposobem na pozyskanie nowych wykonawców mają być też umowy ramowe na lata 2022-2026, na które postępowania PSE ogłosiły w tym roku – najpierw dla mniejszych, a następnie dużych zadań.
Pierwsze z nich jest przeznaczone dla firm, które osiągają rocznie przychody na poziomie co najmniej 1 mln zł. W ten sposób PSE po raz pierwszy otworzyły się na wykonawców z doświadczeniem w pracach na instalacjach o napięciu 110 kV, a nie jak dotychczas wyłącznie 220 i 400 kV.
W ramach umowy ramowej będą one mogły pozyskać zlecenia o wartości do 18 mln zł. Ma to być swego rodzaju inkubator dla małych firm, które w najbliższych latach zdobędą doświadczenie, pozwalające na udział w coraz większych zadaniach inwestycyjnych.
Pod koniec lutego do tego postępowania zgłosiło się 18 wykonawców. Mniej więcej 1/3 stanowią największe spółki w tym sektorze, czyli SPIE Elbud Gdańsk, Elfeko, Eltel Networks, Elbud Katowice (grupa Enprom), PILE Elbud czy ZWSE Rzeszów, ale pozostali to średnie i mniejsze firmy, np. Zakład Obsługi Energetyki ze Zgierza, Elbudbis z Warszawy czy Zakład Usługowo Handlowy Instalatorstwo i Artykuły Elektryczne Wiśniewski Nidzica z Ożarowa Mazowieckiego.
Z kolei do 7 kwietnia mogą zgłaszać się wykonawcy w przetargu dotyczącym umowy ramowej na prace o wartości do 550 mln zł. Tu PSE liczą przede wszystkim na firmy z odpowiednim potencjałem wykonawczym, stąd warunki udziału przewidują posiadanie odpowiednich zasobów kadrowych i sprzętowych, a także referencji i przychodów na poziomie co najmniej 15 mln zł. Umowy popłyną do maksimum dziesięciu najwyżej ocenionych w postępowaniu wykonawców.
– Umowy ramowe to sposób na szybsze prowadzenie przetargów. Mając zweryfikowane grono wykonawców spełniających nasze wymogi, możemy sprawniej kontraktować prace w ramach umów cząstkowych. Chcemy, żeby nasze inwestycje realizowały firmy z odpowiednim potencjałem wykonawczym, a nie tzw. „firmy teczkowe”, które własnych zasobów nie posiadają. To dla nas istotne, zwłaszcza z uwagi na terminy zadań, które musimy zrealizować – podkreślił Włodzimierz Mucha.
PSE jak Gaz-System
Wśród grup, które robią kolejne podejście do segmentu sieci przesyłowych, znajduje się Budimex, czyli największy podmiot na polskim rynku budowlanym. Aktualnie bierze on udział – w konsorcjum z Hitachi Energy – w przetargu na budowę stacji elektroenergetycznych w ramach projektu Harmony Link – zarówno w Polsce, jak i Litwie.
Piotr Świecki, dyrektor budownictwa energetycznego i przemysłowego Budimeksu, poinformował portal WysokieNapiecie.pl, że spółka analizuje warunki przetargu ramowego na roboty o wartości do 550 mln zł.
– Chcielibyśmy się do tego przetargu zakwalifikować, bo widzimy, że PSE planuje zmienić model prowadzenia inwestycji oraz podział ryzyka pomiędzy wykonawcą a zamawiającym. Budimex już w przeszłości zapowiadał, że jeśli warunki w przetargach PSE się zmienią, to będziemy tym sektorem rynku zainteresowani. Stąd nasza decyzja – wskazał Świecki.
W projekty PSE, podobnie jak w przeszłości w przypadku inwestycji Gaz-Systemu, Budimex planuje wejść z partnerami, a następnie będzie sukcesywnie rozwijać swoje kompetencje w zależności od potrzeb.
– PSE dochodzą do takiego momentu jak przed laty Gaz-System, gdy rynek wykonawczy okazał się zbyt szczupły w stosunku do planowanych zadań. W sektorze sieciowym działają przede wszystkim firmy skoncentrowane na tylko tym jednym segmencie rynku budowlanego. Brak dywersyfikacji powoduje, że są mocno zależne od sytuacji w danym sektorze, co zmusza je do akceptowania wysokiego ryzyka i walki cenowej – ocenił Świecki.
Dlatego – jak podkreślił dyrektor – mimo wielomiliardowych inwestycji sieciowych w ostatnich latach nie ma za wiele przykładów firm, które były w stanie akumulować kapitał i zwiększać skalę działalności.
Ryzykowne zakupy
W opinii Świeckiego, zmiana modelu inwestycji PSE oraz otwarcie się na nowych wykonawców jest potrzebne, aby projekty były realizowane szybciej.
– Nie powinno być tak, że kontrakt na budowę linii przesyłowej o wartości 300 mln zł realizuje się przez 5-6 lat, bo firma budowlana takie zamówienie powinna wykonać w ciągu dwóch lat i zająć się kolejnym zleceniem – stwierdził dyrektor.
– Nie mówiąc już o składaniu ofert, w których trzeba wycenić dostawy materiałów do robót, które rozpoczną się kilka lat po podpisaniu kontraktu. Przykładowo do dużych wahań cen stali dochodziło już w minionych latach, a obecnie ten rynek jest całkowicie nieprzewidywalny – dodał.
Nie dość, że ceny materiałów budowlanych poszybowały w ostatnich miesiącach na rekordowe poziomy z powodu wywołanych przez pandemię zawirowań w światowej gospodarce, to rosyjska agresja na Ukrainę stała się dodatkowym katalizatorem dla tej sytuacji. Ponadto ma to duży wpływ na rynek pracy, co opisywaliśmy niedawno w kontekście inwestycji gazowych oraz związanych z budową farm wiatrowych i fotowoltaicznych.
Zobacz więcej: Spawacze z budowy gazociągów pojechali na wojnę
Wiatr wojny przywiał czarne chmury nad OZE
W sieciach przesyłowych częściowo ryzyko związane z materiałami i urządzeniami mają niwelować wprowadzane od pewnego czasu przez PSE dostawy inwestorskie, które są realizowane przez zamawiającego. Zostały one wprowadzone również dlatego, że operator spotykał się w ostatnich latach z obawami wykonawców związanymi z gwarantowaniem jakości niektórych urządzeń.
– Bierzemy na siebie ryzyko związane z aparaturą i automatyką stacyjną. W ramach zamówień ramowych zakontraktowaliśmy też m.in. dostawy przewodów roboczych z dwóch polskich fabryk. Katalog nie jest zamknięty – analizujemy też m.in. dostawy słupów. Ponadto poprzez dostawy inwestorskie w dużej mierze zabezpieczamy nasze inwestycje przed ryzykiem związanym ze wzrostem cen materiałów i urządzeń – wyjaśnił wiceprezes Mucha.
Kierunek słuszny…
Zdaniem Mariusza Targowskiego, prezesa Enpromu, kierunek zmian wdrażanych przez PSE jest dobry.
– Postulowalibyśmy na pewno zwiększenie dostaw inwestorskich – szczególnie od podmiotów, które są monopolistami. Nierozwiązana jest natomiast wciąż kwestia waloryzacji cen w umowach podpisanych przed zmianą Prawa zamówień publicznych w 2021 r. – powiedział Targowski portalowi WysokieNapiecie.pl, dodając, że Enprom pozytywnie ocenia też pomysł z przetargami ramowymi dla wykonawców.
– Zweryfikuje go oczywiście rzeczywistość. Jest to jednak niewątpliwe działanie w kierunku uproszczenia procedury przetargowej i to już samo w sobie jest dobre. Wydaje się, że powinno być to też znacznym ułatwieniem, które zwiększy sprawność działania podczas inwestycji – stwierdził prezes.
W opinii Krzysztofa Loberta, prezesa spółek Eltel Networks Energetyka oraz Eltel Networks Engineering, choć przetargi ramowe są uproszczeniem procedur, to wbrew oczekiwaniom może doprowadzić to do zawężenia rynku.
– Potencjał wykonawczy dla PSE może zostać bardzo ograniczony lub też spowoduje stworzenie systemu „certyfikowanych” wykonawców. To zredukuje pozostałych wykonawców do pozycji podwykonawców. Należy też mieć na uwadze, że zawarcie umowy ramowej jest dopiero wstępem do kolejnych przetargów na poszczególne zadania, tak więc z punktu widzenia wykonawcy nie stanowi zabezpieczenia prac – przekazał naszemu portalowi prezes Lobert.
Natomiast Emil Bąkowski, dyrektor Pionu Produkcji w Dziale Elektromechanicznym spółki Mota-Engil Central Europe, zwrócił uwagę, że ciekawym zagadnieniem jest wskazanie przez PSE, że w ramach umowy ramowej mogą być zlecane zadania już częściowo zrealizowane.
– To może oznaczać, że PSE być może spodziewają się, iż część realizowanych obecnie inwestycji mogłaby nie zostać ukończona z różnych przyczyn, co z perspektywy rynku nie jest dobrą informacją – powiedział nam dyrektor.
…ale spóźniony?
Bąkowski podkreślił, że dla branży najważniejsza jest stabilizacja. Każda wprowadzana zmiana powoduje konieczność dostosowania odpowiednich zasobów, a potencjalnie przemodelowania już istniejącej struktury organizacyjnej.
– To może po prostu kosztować czas jakim dziś nie dysponujemy. Zmiany wprowadzane przez PSE w naszej ocenie są niestety zbyt późne – chociażby waloryzacja kontraktów, która została wpisana w umów dopiero w ostatnim czasie. Skutki braku waloryzacji na pewno będą odczuwane przez wykonawców – stwierdził Bąkowski.
Dodał, że model prowadzenia inwestycji powinien być określony jasnymi zasadami, jak chociażby międzynarodowymi warunkami kontraktowymi FIDIC, gdzie zależności między inwestorem a wykonawcą są jasne i stałe. Mota-Engil ocenia, że aktualizacji wymagają też m.in. zapisy w umowach w kontekście podziału ryzyk, gdyż obecnie są one rozłożone rażąco nieproporcjonalnie – na niekorzyść wykonawców.
Dyrektor Bąkowski wskazał, że dobrym znakiem w budowaniu efektywnej i partnerskiej współpracy może okazać się opracowany w grudniu 2021 r., z inicjatywy Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa „Kodeks Dobrych Praktyk dla Branży Energetycznej”. O przyjęciu Kodeksu pisaliśmy szerzej w tekście pt. „Covidowa czkawka na energetycznych budowach”.
– Dokument został podpisany przez podmioty działające w sektorze energetycznym, a jego przestrzeganie niewątpliwie wpłynęłoby na pożądane relacje. Warte uwagi w tym zakresie są doświadczenia wynikające z naszej współpracy z GDDKiA lub PKP PLK, gdzie zamawiający powołali odpowiednie zespoły do wypracowania wspólnie z branżą wzorcowych umów – zaznaczył Bąkowski.
Nie ma sieci bez ludzi
Od ubiegłego roku w branży pewne emocji budził też temat potencjalnego wejścia w rolę wykonawcy samego PSE – poprzez stworzenie wyspecjalizowanej w tym celu spółki.
– Chciałbym uspokoić naszych kontrahentów z firm wykonawczych – nie zamierzamy tworzyć dla nich konkurencji i zależy nam na dobrej, partnerskiej z nimi współpracy. Rozważamy natomiast zorganizowanie w strukturach PSE brygady montażowo-rozruchowej na potrzeby robót związanych ze stacjami elektroenergetycznymi – wyjaśnił w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl wiceprezes Włodzimierz Mucha.
– Chodzi tu przede wszystkim o prace interwencyjne w przypadku awarii lub szybkie dokończenie prac w sytuacji problemów wykonawcy zewnętrznego. Nie zapadły jednak jeszcze żadne wiążące decyzje w tej kwestii. Nadal analizujemy zasadność takiego rozwiązania – dodał.
Minione lata to również pojawienie się w kontraktach sieciowych kilku chińskich spółek. O ich aktywności w przedsięwzięciach PSE – nie zawsze udanej – pisaliśmy przy okazji artykułu pt. „Chiński smok i atomowi Francuzi podgrzali kocioł w Rafako”.
Czy wraz z nowym, jeszcze większym planem inwestycyjnym na rynku pojawi się w Polsce jeszcze więcej firm z Państwa Środka? Wiceprezes Mucha przyznał, że dotychczasowa działalność podmiotów wywodzących się z tego kraju nie wpłynęła znacząco na zwiększenie potencjału wykonawczego na polskim rynku.
– Podmioty te bazują przede wszystkim na polskich podwykonawcach. Jednak liczy się też zaplecze finansowe, które jest istotne przy dużych projektach. Działamy w oparciu o regulacje europejskie, które nie wykluczają firm zagranicznych z ubiegania się o kontrakty na naszym rynku – skwitował Mucha.
Emil Bąkowski z Mota-Engil odnosząc się do tematu zasobów w branży stwierdził, że już obecnie liczba firm wykonawczych i podwykonawczych z odpowiednim potencjałem technicznym i sprzętowym jest ograniczona. Brakuje też wykwalifikowanych pracowników z odpowiednim doświadczeniem oraz zarządczej kadry technicznej po obu stornach procesu inwestycyjnego.
– W przyszłości będzie to prowadziło do wzrostu kosztów oraz presji płacowej. Coraz mniej osób kończy szkoły techniczne i zawodowe z zakresu energetyki, dlatego w przyszłości spodziewamy się pogorszenia potencjału wykonawczego. Paradoksalnie wzrost inwestycji w OZE spowodował odpływ pracowników do tego segmentu kosztem projektów sieciowych – podkreślił dyrektor.
Natomiast sam fakt istnienia wystarczającego potencjału wykonawczego – jak wskazał Krzysztof Lobert z Eltel Networks – nie zagwarantuje tego, że zaangażuje się on w projekty PSE.
– Zapewnienie koniecznego potencjału wymaga stabilności i rentowności spółek wykonawczych, a także inwestycji w edukację kadr. Branża energetyczna powinna znowu stać się atrakcyjnym wyborem dla młodych i zdolnych ludzi. Obecnie średni wiek kadry rośnie, a nowi pracownicy częściej niż w przeszłości pochodzą nie z polskich szkół zawodowych, a z Białorusi czy Ukrainy – podsumował prezes.