Spis treści
Na początku października Polimex Mostostal podpisał list intencyjny ze spółką Nowe Jaworzno Grupa Tauron oraz Funduszem Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw z grupy PFR ws. działań związanych z potencjalnym nabyciem akcji Rafako.
W tym tercecie Tauron ma pełnić jednak tylko funkcję wspierającą, gdyż sam nie zakłada inwestycji w Rafako. Tego dotychczas najbardziej chciała raciborska spółka, która na początku września postawiła sprawę na ostrzu noża: albo będziecie naszym inwestorem, albo upadamy i zostajecie sami z unieruchomionym awarią nowym blokiem 910 MW w Jaworznie.
Sztandarowa inwestycja energetyczna ostatnich lat, warta łącznie ok. 6 mld zł, od czerwca tego roku – po nieco ponad półrocznej eksploatacji – nie produkuje energii z powodu awarii palników kotła. Tauron i Rafako przerzucały się odpowiedzialnością za to zdarzenie. Ustalony dotychczas termin 25 lutego 2022 r. na naprawę i ponowne uruchomienie bloku wobec sporu pomiędzy spółkami stał się nierealny.
W środę (3 listopada) sprawy jednak poszły do przodu. Rafako i Tauron poinformowały o parafowaniu warunków ugody, która przede wszystkim zakłada nowy termin ponownej synchronizacji bloku z siecią na 29 kwietnia 2022 r. Co istotne, wskazano również na „brak możliwości przesądzenia odpowiedzialności za zaistnienie awarii bloku”, która nastąpiła 11 czerwca oraz „wady zdiagnozowane w okresie postoju”. Tauron oszacował też finansowe skutki postoju – do 29 kwietnia przyszłego roku marża pierwszego stopnia generowana przez jednostkę będzie niższa o ok. 390 mln zł.
Tauron złapany w kocioł
Rafako znalazło się w ślepym zaułku. Choć firmie udało się na początku stycznia 2021 r. zawrzeć układ z wierzycielami, to na jego uprawomocnienie spółka musiała czekać prawie pół roku – aż sąd odrzucił zażalenia od decyzji o zatwierdzeniu układu.
Przez ten czas firma traciła portfel zamówień, bo nie mogła startować w przetargach. Z drugiej strony nie zwiększało to szans na znalezienie inwestora, który odkupiłby wiodący pakiet akcji w spółce (33 proc.) , wystawiony na sprzedaż przez zarządcę upadłego PBG. Natomiast bez właściciela, który stabilizowałby operacyjną i finansową sytuację Rafako trudno o aktywny powrót na rynek.
Zobacz też: Czy da się uratować Rafako?
Problemy w Elektrowni Jaworzno III ostatecznie pogrzebały nadzieję na znalezienie kupca. Zarząd Rafako przyznał, że oferta przedstawiona ponad 100 potencjalnym inwestorom pozostała bez żadnej odpowiedzi.
Jednocześnie Tauron stał się w pewien sposób zakładnikiem Rafako. Z pewnością bez spółki z Raciborza udałoby się doprowadzić kocioł do użytku, ale zajęłoby to znacznie więcej czasu. Choćby dlatego, że zarząd Rafako zapowiedział, iż nie wyda dokumentacji technicznej palników, które mają stanowić autorskie rozwiązanie spółki.
W tej sytuacji tryby w polityczno-biznesowej machinie musiały w końcu zacząć mielić w poszukiwaniu rozwiązania, które uspokoi sytuację wokół mocno medialnej sprawy. Z jednej strony słyszymy bowiem, że za kilka lat w systemie elektroenergetycznym może zabraknąć mocy, a jednocześnie nie wiadomo, kiedy wybudowane gigantycznym kosztem 910 MW zacznie znów pracować.
Zobacz więcej: Optymizm uratuje polską energetykę
Cisza po alarmującym raporcie URE
Ponadto upadek dużej firmy z tradycjami, którą jest Rafako, z pewnością nie wpłynęłoby pozytywnie na poparcie dla Zjednoczonej Prawicy na Górnym Śląsku. Choć spółce daleko do dawnej wielkości, to wciąż należy do największych pracodawców w Raciborzu i okolicach, a także jest źródłem zleceń dla wielu kooperantów.
Ratunek w drodze
Po miesiącu z tego zamieszania – niczym z mitologicznego chaosu – wyłoniła „para bogów”, czyli Polski Fundusz Rozwoju i Polimex Mostostal, z „duchowym patronem” w postaci Taurona. Co prawda PFR był naturalnie typowany do pomocy Rafako, m.in. z tego powodu, że już posiada prawie 10-procentowy pakiet akcji tej firmy, ale Polimex stanowił już pewne zaskoczenie.
Ta budowlana grupa przez niemal dekadę – od kryzysu w branży przed Euro 2012 – znajdowała się w restrukturyzacji. W czasach rządów PO-PSL została uratowana przede wszystkim przez Agencję Rozwoju Przemysłu, co pośrednio pozwoliło też uchronić budowę nowych bloków energetycznych w Kozienicach i Opolu, na które przetargi zostały wygrane przez konsorcja z udziałem Polimeksu.
Natomiast już w czasach Zjednoczonej Prawicy swoje do naprawy dołożyła się energetyka, a mianowicie PGE, Enea, Energa i PGNiG, które aktualnie kontrolują 2/3 akcji Polimeksu. Ta inwestycja była dla nich bardziej udana niż ratowanie Polskiej Grupy Górniczej. Kondycja Polimeksu jest bardzo dobra – nie tylko dzięki kontraktom energetycznym, ale także petrochemicznym oraz produkcji konstrukcji stalowych.
W przypadku dużych inwestycji w bloki energetyczne Polimex w ostatnich latach stał się graczem numer 1, zgarniając kolejno zlecenia na nowe jednostki w Puławach, Dolnej Odrze i Czechnicy. Jeśli dodać do tego będący na ukończeniu Żerań oraz zakończone Kozienice i Opole, to dorobek Rafako na tym tle (Jaworzno i Radlin) wygląda dosyć skromnie.
Polityczna układanka
Wizje i głosy dotyczące zaangażowania Polimeksu w raciborską spółkę pojawiały się od dawna, ale sam zarząd budowlanej grupy zawsze zaprzeczał pytany o taki scenariusz. Ostatnie relacje między firmami też nie należały do najlepszych. Polimex Mostostal – jako wierzyciel – głosował bowiem przeciwko zawarciu układu z Rafako.
Natomiast wcześniej – w 2018 r. – spółki wspólnie stworzyły konsorcjum do przetargu na budowę bloku węglowego o mocy 1000 MW w Elektrowni Ostrołęka C. Przegrały go z kretesem, wyceniając prace na 9,6 mld zł brutto – o ponad 3,5 mld zł więcej niż zwycięski General Electric.
Rafako chciało jeszcze później walczyć w Krajowej Izbie Odwoławczej o unieważnienie wyboru GE, ale Polimex – jako lider konsorcjum – zdecydował o nieskładaniu odwołania. Możliwe, że mając też na względzie oczekiwania swojego akcjonariusza (Energa) i samej władzy co do jak najszybszego rozpoczęcia sztandarowej wówczas dla PiS inwestycji.
Co prawda sama budowa Ostrołęki C nie wytrzymała za długo pod naporem polityki klimatycznej, ale do tego czasu zdołano wydać setki milionów złotych. Popłynęły one jednak do GE, a nie polskiego konsorcjum.
Polityczne układanki też nie są łatwe. Prezesem Rafako jest kojarzony z premierem Mateuszem Morawieckim Radosław Domagalski-Łabędzki, który w przeszłości był m.in. wiceministrem rozwoju oraz prezesem KGHM. Również Paweł Borys, prezes PFR, to człowiek premiera.
Z kolei Krzysztof Figat jest kojarzony z Krzysztofem Tchórzewskim, czyli byłym ministrem energii, który choć obecnie w rządzie nie zasiada, to należy do najbardziej wpływowych polityków PiS – wywodzących się jeszcze z Porozumienia Centrum. Nie jest natomiast tajemnicą, że członkowie tzw. „Zakonu PC” nie zawsze pałają sympatią do Mateusza Morawieckiego i związanego z nim środowiska, które wraz z nim weszło do gry po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę.
Natomiast od kilku kwartałów stabilnego zarządu nie ma Tauron, który musi mierzyć się z najsłabszą wśród dużych grup energetycznych kondycją finansową, a jednocześnie tonować nastroje w relacjach z wojowniczo nastawianymi związkami zawodowymi. Niemniej samo Ministerstwo Aktywów Państwowych, które nadzoruje spółki energetyczne, jest kierowane przez Jacka Sasina, toczącego walkę o wpływy z premierem Morawieckim.
Czas decyzji
Bieżący cel, związany z uspokojeniem sytuacji wokół Rafako i Jaworzna, dzięki listowi intencyjnemu z początku października można uznać za zrealizowany. Kolejne tygodnie będą przynosić jednak pytania o realne działania.
W przypadku samego procesu inwestorskiego Paweł Borys informował niedawno, że due diligence raciborskiej firmy potrwa około dwóch miesięcy. Zatem zakończenie badania Rafako miałoby nastąpić w okresie świąteczno-noworocznym, który raczej nie sprzyja poważnym transakcjom.
W takim scenariuszu pewnie trzeba by poczekać na rozstrzygnięcia co najmniej do stycznia 2022 r. W tym czasie mogą się wyjaśnić jednak inne istotne kwestie. Rafako – poza Tauronem i Jaworznem – ma na głowie też sprawę kontraktu na budowę bloku energetycznego na gaz koksowniczy w Radlinie dla JSW Koks za blisko 300 mln zł.
W maju Rafako informowało, że z powodu dodatkowych kosztów spółka oczekuje zwiększenia wynagrodzenia o 53 mln zł i wydłużenia czasu realizacji. Liczyło też, że aneksy uda się podpisać do końca czerwca. Wciąż do tego nie doszło, a daleka od ukończenia inwestycja właśnie powinna być – zgodnie z umownym terminem – przekazywana do użytku.
Natomiast na przełomie 2021/2022 zarząd Rafako spodziewał się możliwej decyzji Komisji Europejskiej ws. pomocy publicznej. W lipcu spółka otrzymała też pozytywną decyzję od Agencji Rozwoju Przemysłu o przyznaniu 100 mln zł pomocy w ramach tzw. Polityki Nowej Szansy.
Z tej kwoty 46 mln zł mają stanowić linie gwarancyjne, a 54 mln zł kapitał obrotowy na potrzeby realizacji nowych kontraktów. Pomoc ta ma przyjąć postać obligacji, które Rafako musiałoby spłacić w trzech ratach najpóźniej w latach 2028-2030, a więc w bardzo odległej perspektywie.
Polimex widzi potencjał
Wróćmy jednak do Polimeksu Mostostalu. Skąd – pomijając polityczne wytyczne – zainteresowanie u grupy wejściem w Rafako? Z ustaleń portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że Polimex będąc w obecnej, dobrej kondycji, dostrzegł w tym możliwość rozwoju, jeśli nabycie akcji odbędzie się po atrakcyjnej cenie. Co prawda w ostatnich dwóch latach grupa przejęła kontrolę nad Instalem Lublin oraz Energomontażem-Północ Bełchatów, ale podmioty o małej skali działalności.
Największy potencjał Polimex ma widzieć w parku maszynowym oraz w kadrze projektowo-inżynierskiej Rafako – zarówno tej pracującej w spółce-matce, jak i w liczącej blisko 100 pracowników Energotechnice-Engineering z Gliwic. Na rynku jest duże zapotrzebowanie na wykwalifikowanych inżynierów i projektantów, więc stanowiłoby to spore wzmocnienie dla grupy Polimeksu.
Warto przypomnieć, że w 2013 r. – w trudnym czasie restrukturyzacji budowlanej grupy – upadło Centrum Projektowe Polimex-Mostostal, które wówczas należało do największych tego typu podmiotów w Polsce.
Polimex wyprzedając wówczas swoje aktywa pozbył się też m.in. Fabryki Kotłów Sefako, którą kupił państwowy fundusz Mars FIZ. Sefako, obecnie należące do państwowego TF Silesia, jest dostawcą kotła do bloku energetycznego w Grupie Azoty Puławy, którego wykonawcą jest Polimex. Wejście w Rafako sprawiłoby więc, że grupa Polimeksu znów miałaby w swoim portfolio produkcję kotłów energetycznych.
Rafako to także projekty rozwojowe. Spółka – podobnie jak Polimex – bierze udział w zbliżającym się do końca projekcie bloki 200+, finansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Jego celem jest przystosowanie starych bloków węglowych klasy 200 MW do bardziej elastycznej współpracy z odnawialnymi źródłami energii, których przybywa w systemie elektroenergetycznym.
Polimex mając Rafako byłby więc niemal monopolistą w tym potencjalnie perspektywicznym segmencie rynku. Jednocześnie spółka z Raciborza uczestniczy w kolejnych projektach NCBR, dotyczących nowoczesnych technologii dla sektora ciepłowniczego, który również musi przejść transformację.
Rafako ma inną wizję
W tym wszystkim kluczowe znaczenie ma też optymistyczny scenariusz, w którym Polimex liczy, że swego rodzaju finansowym bezpiecznikiem zaangażowania w Rafako będzie Polski Fundusz Rozwoju – w razie potrzeby to on mógłby dokapitalizować spółkę. Z informacji portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że w Raciborzu patrzą jednak mało przychylnym okiem na taki scenariusz, w którym Rafako staje się swego rodzaju przystawką dla Polimeksu.
W zaprezentowanym w listopadzie 2020 r. planie restrukturyzacyjnym zarząd Rafako założył „powrót do korzeni”, czyli większy nacisk na działalność produkcyjną związaną z kotłami, a także realizację mniejszych i mniej ryzykownych kontraktów jako generalny wykonawca.
W Raciborzu uważają, że Polimex nie jest Rafako potrzebny, bo strategicznie i operacyjnie spółka jest przygotowana – potrzebuje tylko stabilnego inwestora, a do tego wystarczyłby sam PFR. Natomiast model, w którym Polimex korzysta z zasobów i potencjału Rafako, a PFR to finansuje jest postrzegany jako przejaw „biznesowego cwaniactwa”.
Z raciborskiej spółki płyną też głosy, że zaangażowanie Polimeksu w proces spowoduje wydłużenie due diligence, które mógłby zostać przeprowadzony znacznie szybciej. Zwłaszcza, że firma przechodziła dokładne badania na potrzeby dotychczasowych poszukiwań inwestora.
Sytuacja Rafako wciąż jest daleka od dobrej. W efekcie w październiku zarząd porozumiał się ze związkami zawodowymi ws. przeprowadzenia kolejnej tury zwolnień grupowych. Do końca tego roku mają one objąć do 190 osób. W poprzedniej turze, rozpoczętej jesienią ubiegłego roku, odeszło 350 pracowników.
Jednocześnie spółce udaje się pozyskiwać zlecenia produkcyjne, głównie od zagranicznych kontrahentów, m.in. na części ciśnieniowe kotłów. Uprawomocnienie układu z wierzycielami, a ostatnio list intencyjny potencjalnych, państwowych inwestorów, podtrzymały na tyle poziom zaufania do firmy, że może tego typu zamówienia pozyskiwać. Dzięki temu nadal jest w stanie zachować płynność finansową, a jednocześnie trwać w oczekiwaniu na decyzje, które rozstrzygną o długoterminowym losie spółki.
Nowe życie
Jednak im dłuższy będzie stan niepewności, tym bardziej karłowacieć będzie Rafako. Już dziś na tle Polimeksu jego kapitalizacja jest bardzo skromna (ok. 150 mln zł wobec ponad 1 mld zł) – nie mówiąc już o kondycji finansowej czy portfelu zleceń. To wszystko sprawia, że Polimex Mostostal w tym procesie nie tylko chce, ale może rozdawać karty. Zwłaszcza, gdy na horyzoncie brak jest innych zainteresowanych.
Z drugiej strony jest natomiast Rafako, z liczącą ponad 70 lat historią budowniczego polskiej energetyki, a także z nadziejami otrzymanie szansy na drugie życie. Możliwe, że będzie to życie pod skrzydłami dotychczasowego rywala, ale jednak w jego cieniu.