Spis treści
Cóż to za paradoks – rząd PiS, który kilka lat temu obiecywał wręcz renesans górnictwa może przejść do historii jako ten, który zlikwidował najwięcej kopalń od 1999 r.
Po pół roku PGG ma ok. 550 mln zł straty, przychody spółki zmalały o 2,7 mld zł. Plan restrukturyzacji był przygotowany już od zeszłego roku, ale były wybory. Tymczasem sytuacja spółki pogarszała się z każdym miesiącem. Popyt na węgiel spadał, polski surowiec był coraz mniej konkurencyjny w porównaniu z importem. Choć elektrownie sprowadzają z zagranicy bardzo mało węgla – ok. 2 mln ton w porównaniu do 24 mln ton, które zużyła ogółem energetyka w 2019 r. Koronowirus i związany z nim spadek popytu na prąd zadał Polskiej Grupie Górniczej ostateczny cios – zwały węgla rosły błyskawicznie, swoje zrobiła też ciepła zima. Dziś przy kopalniach i elektrowniach zalega ok. 15 mln ton węgla, z którym nie ma co zrobić.
Przeczytaj także: Rząd szykuje kolejny magazyn węgla za 130 milionów zł
Według nieoficjalnych informacji wicepremier Jacek Sasin przedstawi dziś górnikom plan zamknięcia najbardziej deficytowej kopalni Ruda, którą zlepiono w 2016 r. z trzech istniejących wcześniej kopalń: „Bielszowice”, „Halemba” i „Pokój”. Do tego dołączyć ma kopalnia Wujek. Ruda w latach 2010 -2019 wyfedrowała 2,2 mld zł strat, Wujek 232 mln. W sumie kopalnie zatrudniają 7,5 tys. ludzi. Powinnny zostać przekazane do Spółki Restrukturyzacji Kopalń jak najszybciej.
Do tego ma dojść zmiana siatki płac. Dziś pensje są bardzo słabo powiązane z wynikami kopalń i całej firmy. Jutro ma paść propozycja obcięcia tzw. 14-tki oraz powiązania 30 proc. pensji z wynikami zarówno całej PGG jak i konkretnej kopalni.
Jak to wpłynie na płace? Samo obcięcie 14-tki spowoduje, że średnia płaca wynosząca od zeszłego roku 7800 zł spadnie do 7200. Uzależnienie pensji od wyników trudno na razie ocenić. Wiadomo, że doprowadzi to wreszcie do zróżnicowania płac w spółce – górnicy z lepszych kopalń takich jak rybnickie będą zarabiać więcej.
Przeczytaj także: MAP: Koszt zakończenia wydobycia w 2 kopalniach PGG to ok. 5 mld zł
Czy to uratuje PGG? Na samych pensjach spółka oszczędzi ok. 800 mln zł. Firma już odracza płatności na ZUS oraz podatki. Przypomnijmy, że 60 proc. kosztów PGG to pensje, miesięczna składka ZUS przy 35 tys. pracowników sięga ponad 50 mln zł miesięcznie.
Ratunkiem ma być pożyczka z Polskiego Funduszu Rozwoju w kwocie 1,75 mld zł.
Zaczyna się negocjacyjny teatr
Rząd przygotował hojny pakiet osłonowy – górnicy, którzy zdecydują się odejść z pracy dostaną 100 tys. zł jednorazowej odprawy. Ci, którym zostało cztery lub mniej lat do emerytury mogą przejść na urlopy górnicze (dostaną 75 proc. pensji). Ok. 1500 górników może przejść do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która zadeklarowała chęć ich przyjęcia.
Reakcja związkowców na razie jest histeryczna, „Solidarność” i „Sierpień 80” zapowiadają protesty. Ludzie, którzy przez swój tępy upór przeciw jakimkolwiek rynkowym zmianom doprowadzili kopalnie do obecnego stanu, dalej obwiniają o wszystko import węgla oraz prądu.
Dominik Kolorz, szef katowickiej „Solidarności” nazwał plan restrukturyzacji (w wypowiedzi dla PAP) „irracjonalnym i nieakceptowalnym”. Kolorz jeszcze w 2015 r. mówił, że „nie ma czegoś takiego jak nierentowna kopalnia”. W kwietniu 2020 r. zaczął jakby mocniej stąpać po ziemi. „Nie ulega wątpliwości, że obecna formuła funkcjonowania PGG się wyczerpała. Trzeba tę firmę zupełnie inaczej zorganizować – ustawić ją pod zapotrzebowanie, pod rynek. Rynek, który PGG straciła zarówno w ciepłownictwie, w segmencie węgli ekologicznych, w sektorze komunalno-bytowym, jak i w energetyce. Trzeba wszystko policzyć i wtedy wyjdzie, ile tego węgla naprawdę potrzeba. Wówczas może się okazać, że dla jednej lub dwóch kopalń funkcjonujących obecnie w sektorze miejsca na dzisiejszym rynku nie ma” – napisał w komentarzu opublikowanym wtedy na stronie związku.
Przeczytaj także: Kurs akcji PGE rośnie na nadziejach
Negocjacje z górniczymi związkami mają w sobie bardzo dużo teatru, bo kilkanaście central związkowych rywalizuje o górnicze „dusze”, każda chce pokazać, że najlepiej dba o interesy pracowników. Czeka nas zapewne kilkanaście gorących dni.
Najzabawniejsze jest jednak to, że na dzisiejsze rozmowy nikt nie zaprosił formalnych właścicieli Polskiej Grupy Górniczej czyli spółek energetycznych – PGE, Enei, PGNiG i Energi. W sumie mają 60 proc. akcji, „zainwestowały” 1,5 mld zł. Energetyka okazała się dojną krową, przy biernej postawie pracowników i związków z energetyki, którzy tylko patrzyli jak kasa ginie w czarnej dziurze.
Restrukturyzacja będzie wymagała zmiany ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego oraz uzgodnienia z Komisją Europejską.