O wsparciu dla energii jądrowej, redukcji emisji CO2 i gazie łupkowym mówi w wywiadzie udzielonym portalowi WysokieNapiecie.pl brytyjski minister energii i klimatu Ed Davey.
Działania Wielkiej Brytanii w sprawach energetyki wywoływały w ostatnich miesiącach spore poruszenie w Unii Europejskiej. Najszerzej komentowano podpisanie z konsorcjum EDF megakontraktu na budowę bloków jądrowych w elektrowni Hinkley Point.
Sprawie przygląda się Komisja Europejska, która ma wątpliwości, czy zaproponowane inwestorowi wsparcie nie jest niedozwoloną pomocą publiczną. Ta warunkowa umowa na budowę została podpisana bez przetargu. Dodatkowo rząd udzielił z jednej strony gwarancji kredytowych, a z drugiej zapewnił stałą cenę sprzedaży energii przez 35 lat. Komisja analizuje też zasadność samej stawki – 92,5 funta za megawatogodzinę energii to dwa razy więcej, niż dziś wynosi cena hurtowa na Wyspach.
Konsorcjum jądrowe jest pierwszym podmiotem, który skorzysta z mechanizmu długoterminowych kontraktów różnicowych wdrażanych przez brytyjski rząd. W ramach reformy tamtejszego rynku energetycznego EMR – the Electricity Market Reform – władze Wielkiej Brytanii oferują inwestorom dysponującym niskowęglowymi technologiami z góry ustaloną cenę (patrz: Francusko-chiński atom w Wielkiej Brytanii. Co to oznacza dla Polski?
Brytyjski rząd uważa jednak, że ma poważne argumenty, które przekonają Brukselę do zatwierdzenia umowy z EDF.
– Postępowanie wyjaśniające KE jest bardzo ważne dla nas i całego rynku, ponieważ stanowi przypadek testowy. Jesteśmy przekonani, że możemy dostarczyć wyjaśnień, które rozwieją jakiekolwiek wątpliwości – mówi w rozmowie z naszym portalem Ed Davey, brytyjski minister ds. energii.
– Używając kontraktów różnicowych zamierzamy stworzyć pierwszy na świecie niskoemisyjny rynek energii. Obecnie w Europie i w Wielkiej Brytani obserwujemy interwencje na wolnym rynku. Mają one zachęcić do inwestowania w atom, odnawiane źródła energii, czy CCS (Carbon Capture & Storage, składowanie CO2 pod ziemią – red.). My chcemy, by stały się technologiami rynkowymi. To nie nastąpi z dnia na dzień, ale w ciągu dekady chcemy osiągnąć stan wolnego rynku, na którym elektrownie jądrowe konkurują z odnawialnymi źródłami energii i z CCS. I to zapewni, że koszty będą bardzo niskie – wyjaśnia.
Zapłacić drożej, by było taniej
Jak jednak ceny miałyby być niskie, skoro rząd oferuje kontrakty różnicowe z ceną około dwa razy wyższą od bieżących stawek? – Uważamy, że wraz z rozwojem technologii ceny będą spadać. Nieuchronne jest, że kiedy buduje się pierwszą elektrownię jądrową, wiatrową na morzu, czy CCS, to koszty są wyższe, bo ludzie rozwijają technologie i trzeba dać im więcej wsparcia na początek – odpowiada Ed Davey. A nowych inwestycji Brytyjczycy bardzo potrzebują. Do 2020 r. muszą wyłączyć bloki jądrowe i węglowe o łącznej mocy przeszło 8 gigawatów.
Ceny w kontraktach różnicowych zostaną skalibrowane ręcznie, ale tylko na początek. Jak wyjaśnia Davey, później kontrakty będą stawać się przedmiotem aukcji. Wygrają te firmy, które będą oczekiwać najmniejszych bonusów. To zdaniem naszego rozmówcy doprowadzi do tego, że po okresie przejściowym system wsparcia przestanie być potrzebny.
Dlaczego? – Spadek kosztów wraz z dojrzewaniem technologii obserwujemy we wszystkich sektorach od telefonów komórkowych po komputery. W energetyce znacząco ostatnio staniały panele fotowoltaiczne i morskie farmy wiatrowe. Nie wiemy jedynie, co będzie za 10 lat najtańsze. Nie mamy kryształowej kuli. Dlatego traktujemy dzisiaj wszystkie technologie równorzędnie – wyjaśnia brytyjski minister środowiska.
Bez wiążących celów dla OZE
To oznacza, że dzisiaj Wielka Brytania nie przesądza o strukturze przyszłego miksu energetycznego. O tym jaki będzie udział przyszłych technologii w całkowitym zużyciu, zdecyduje rynek. Dlatego na marcowym szczycie UE, podczas którego omawiane będą cele klimatyczne Unii do 2030 r., Brytyjczycy postawią przynajmniej jeden postulat taki sam jak Polska: będzie to sprzeciw wobec ustanawiania wiążącego celu udziału odnawialnych źródeł w 2030 r.
Ale już w dziedzinie proponowanego przez KE 40-proc. celu redukcji emisji CO2 do 2030 r.zgody między naszymi krajami nie będzie. Polski rząd chciałby zobowiązanie rozmyć, lub nawet je zawetować. Wielka Brytania sama postanowiła ściąć emisję CO2 o 80 proc. do 2050 r., więc twardo zapisane cele cząstkowe UE są jej jak najbardziej na rękę. – Chcemy aby po szczycie klimatycznym 21 marca komunikat był tak twardy jak to tylko możliwe – zapowiada Davey.
Polska jest gotowa na wysiłek redukcji CO2, ale chciałaby żeby bogatsze kraje starej UE partycypowały w kosztach. Czy Wielka Brytania, tradycyjnie niechętna zwiększaniu swoich zobowiązań w UE jest na to gotowa? Davey unika odpowiedzi wprost. – Będziemy negocjować. Chcemy żeby Polska gospodarka odniosła sukces, żeby rozwijała się jak najszybciej. Mamy do czynienia z trójkątem – ceny energii, bezpieczeństwo dostaw i obniżenie emisji. Dotychczasowa polityka UE zawiodła. Zachęcamy więc Polskę aby zabrała głos we wszystkich trzech sprawach.
Łupki na celowniku Brytyjczyków
Zwłaszcza że zdaniem brytyjskiego ministra środowiska cele klimatyczne UE wcale nie są głównym powodem tego, że ceny energii w Europie są dużo wyższe niż w Stanach Zjednoczonych. – Głównym czynnikiem powstania tej dysproporcji jest wydobycie gazu łupkowego w USA – ocenia Ed Davey. Uważa, że Europa również powinna rozwijać wydobycie na taką skalę, jak to tylko możliwe.
W styczniu Bruksela wydała zbiór rekomendacji dla wydobycia gazu łupkowego. Wcześniej rozważano wprowadzenie wiążących – i w domyśle restrykcyjnych – przepisów, więc obecne rozwiązanie odebrano w niektórych krajach z ulgą. Ed Davey ocenia jednak, że mimo wszystko mogłoby być lepiej.
– Unijny dokument nie poszedł tak daleko, jak my byśmy chcieli. Wszystkie dyrektywy dotyczące wydobycia, ochrony zasobów wodnych, emisji, już istnieją i nie potrzebujemy nic więcej. Chcielibyśmy jasnej deklaracji, że nowe przepisy, które mogłyby zahamować rozwój sektora łupkowego w UE, już się nie pojawią – mówi Ed Davey.
Wielka Brytania podobnie jak Polska chce rozwijać sektor łupkowy z myślą m.in. o bezpieczeństwie energetycznym i redukcji emisji.
– Poświęcamy na to dużo czasu i pieniędzy. Polska jest przed nami pod względem ilości odwiertów poszukiwawczych, ale Wielka Brytania ma za to inne osiągnięcia, którymi możemy się podzielić. Uważam więc, że istnieją duże możliwości współpracy między naszymi krajami w dziedzinie gazu łupkowego. Wspólnie myślmy o tym, by jego wydobycie rozwijało się z poszanowaniem środowiska – podsumowuje Ed Davey.