Brytyjczycy są na dobrej drodze do tego, by dopiąć celu, którego nie udało im się zrealizować w latach 80-tych XX. wieku. Za dziesięć lat będą czerpać energię z nowej elektrowni jądrowej w Hinkley Point. Niedaleko działającego jeszcze reaktora zbudowane zostaną dwa nowe, o łącznej mocy 3,2 gigawata. Koszt inwestycji, użytkowania, a później wycofania z użytku, to łącznie 16 mld funtów, czyli blisko 80 mld zł.
Kluczowe są koszty
By inwestycja się zwróciła, francusko-chińskie konsorcjum dostanie kontrakt gwarantujący na 35 lat niezmienną cenę sprzedaży energii – 92,5 funta za megawatogodzinę. Oznacza to, że gdyby po 2023 r. ceny energii na rynku kształtowały się poniżej tej kwoty, Brytyjczycy dopłacą. Jeśli przekroczą tę kwotę, to różnicę zwróci atomowe konsorcjum. I tak do 2058 r.
Konsorcjum jądrowe jest pierwszym podmiotem, który skorzysta z mechanizmu długoterminowych kontraktów różnicowych wdrażanych przez brytyjski rząd. W ramach reformy tamtejszego rynku energetycznego (EMR – Electricity Market Reform) władze Wielkiej Brytanii oferują inwestorom dysponującym niskowęglowymi technologiami z góry ustaloną cenę.
Francuzi o warunkach kontraktu z brytyjskim rządem mówią otwarcie. – Jego cena wykonania zakłada 10-proc. stopę zwrotu z inwestycji przewidzianą by przyciągnąć firmy do budowy pierwszego reaktora powstającego w UK od dwudziestu lat – wyjaśnia Valerie Levkov, wiceprezes podmiotu odpowiadającego w ramach grupy EDF za rozwój nowych projektów jądrowych. – Założona cena sprzedaży energii to kompromis. Negocjacje z brytyjskim rządem były bardzo zacięte – dodaje.
Ile to kosztuje i dlaczego tak drogo
Trzeba jednak pamiętać, że stawka za energię, na którą zdecydował się brytyjski rząd, wynosi w przeliczeniu ponad 460 zł. To dwukrotność aktualnej ceny energii na tamtejszym rynku. Jeśli porównać ją z polskimi realiami, można mówić już o trzykrotności. Porozumienie rządu z atomowym konsorcjum wywołało w Wielkiej Brytanii burzliwą dyskusję. Analitycy zwrócili uwagę, że przy koszcie inwestycji rzędu 5 mln funtów za megawat mocy może być to najdroższa elektrownia jądrowa na świecie, co mocno obciąży konsumentów. A władze decydując się na ten kontrakt, jednocześnie obstawiają zakład, że globalne ceny surowców w ciągu najbliższych dekad znacząco wzrosną.
Przedstawiciele EDF zwracają jednak uwagę, że inwestycja w elektrownię jądrową w przeliczeniu na jednostkę produkowanej energii będzie najtańszą z tych, na które zapowiada się w Wielkiej Brytanii. W kolejnych kontraktach różnicowych rząd będzie kupował budowę mocy w technologiach odnawialnych. W tam ceny przekroczą 100 funtów/MWh.
EDF i Areva chcą zaoferować swoją technologię również w Polsce. Jednak budżet, o którym mówiło się dotychczas, zakłada wydatek maksymalnie 55 mld zł przy mocy zbliżonej do tej w Hinkley Point. Czy EDF mógłby w Polsce wybudować elektrownię tańszą niż w Wielkiej Brytanii? O ile? – Jest zbyt wcześnie na szacowanie kosztów dla Polski – odpowiada Loic Eloy dyrektor w Areva. – EDF i Areva prowadzą wspólne prace nad optymalizacją projektów EPR. Jestem dobrej myśli – dodaje.
Valerie Levkov wyjaśnia, że w przypadku Wlk. Brytanii na cenę wykonania wpływ miało szereg lokalnych czynników. – Konstrukcja reaktora była nieco modyfikowana, by spełnić krajowe standardy. Dodatkowo uwarunkowania terenu wymagają np. zużycia o 30 proc. więcej betonu, niż we francuskim Flamanville 3 (ze względu na znaczące różnice poziomu wody wywołane pływami oceanu wodę do chłodzenia trzeba czerpać daleko od nabrzeża – red.). Ważne są też kwestie fiskalne. Część ceny sprzedaży energii wróci do społeczeństwa, to kwestia decyzji rządu – wyjaśnia przedstawicielka EDF.
Dodaje, że cena sprzedaży energii z Hinkley Point spadnie o 3 GBP/MWh, jeśli Brytyjczycy zamówią od konsorcjum EDF budowę dwóch kolejnych EPR-ów – w elektrowni Sizewell C.
– Każdy projekt jest inny. W Wielkiej Brytanii braliśmy pod uwagę kryteria lokalne, które w części mogą obniżyć, a częściowo zmniejszyć koszt inwestycji. W przypadku Polski pozytywnie mogą zadziałać produktywność i koszty pracy. Interesująco wygląda też struktura dostaw od lokalnego przemysłu – podsumowuje Levkov.
Jednocześnie Francuzi podkreślają, że wiele nauczyli się na dotychczasowych doświadczeniach z reaktorem EPR. Czas budowy elektrowni z jego wykorzystaniem skrócili się z blisko czterech, jak w Olkiluoto 3, do dwóch lat w chińskim Taishan 1. Zwracają uwagę, że EPR jest jedynym reaktorem trzeciej generacji, który ma europejską licencję i jest w trakcie budowy.