W wywiadzie dla portalu WysokieNapiecie.pl Dirk Biermann, wiceprezes niemieckich sieci energetycznych 50 Hertz mówi o kosztach energetyki odnawialnej w Niemczech oraz o łączeniu Europy nowymi sieciami energetycznymi.
W Niemczech energetyka i Energiewende czyli transformacja energetyki i przestawienie jej na źródła odnawialne, stała się jednym z najbardziej gorących politycznie tematów. Przyszłość odnawialnych źródeł energii (OZE), konieczność wydania ok 100 miliardów euro na rozwój sieci energetycznych, wszczęcie postępowania przez Komisję Europejską w sprawie ulg jakie w opłatach za energetykę odnawialną ma niemiecki przemysł.
O przyszłości niemieckiej energetyki rozmawiamy z Dirkiem Biermannem, wiceprezesem 50 Hertz, niemieckiego operatora sieci przesyłowej, działającego we wschodnich Niemczech.
WysokieNapiecie.pl: Plany nowego niemieckiego rządu – (patrz Niemiecka energetyka - tykająca bomba w rękach SPD) wywołały już protesty branży energetyki odnawialnej. Czy możemy mówić o odwrocie od Energiewende, której głównym celem było przestawienie niemieckiej energetyki na źródła odnawialne?
Dirk Biermann, wiceprezes 50Hertz: Trudno mówić o odwrocie od Energiewende, raczej o jej poprawieniu. Chodzi o to, żeby rozwój OZE był kontrolowany.
Ostatnie lata przyniosły niezwykły rozwój odnawialnej energetyki, zwłaszcza fotowoltaiki, co uczyniło cały system bardzo drogim i nieefektywnym. Teraz rząd chce uniknąć powtórki przy rozwoju morskiej energetyki wiatrowej.
Nowa polityka rządu moim zdaniem oznacza kontrolę rozwoju OZE tak żeby zrobić to w bardziej efektywny sposób - nie płacąc więcej niż to jest konieczne.
A może OZE w Niemczech nie potrzebują już dopłat?
Wszystkie potrzebują. Lądowe elektrownie wiatrowe są najtańsze, ale nawet one muszą dostawać dotacje i będą potrzebować ich w przyszłości. Morski farmy wiatrowe i elektrownie fotowoltaiczne także. Ale jest jeden wyjątek…
Jaki?
Panele fotowoltaiczne montowane na dachach domów. To jest opłacalne dla gospodarstw domowych, bo produkują prąd taniej. Dlaczego? Nie muszą płacić m.in opłat sieciowych oraz opłat na rozwój energetyki odnawialnej.
Ale nie sądzę, żeby to był właściwy system wsparcia, bo w dając im ulgę umożliwiamy ucieczkę od solidarności w płaceniu za rozbudowę sieci czy rozwój odnawialnej energii. Przecież te domy także podłączone są do sieci energetycznej.
Komisja Europejska zaczęła postępowanie w sprawie ulg jakie Niemcy stosują dla swego przemysłu umożliwiając mu nieponoszenie kosztów wdrażania odnawialnej energii. Czy jeśli KE uzna to za niedozwoloną pomoc publiczną, to rząd zmieni swoje nastawienie do Energiewende?
Niemieccy politycy są świadomi niebezpieczeństw grożących przemysłowi energochłonnemu, który bez tych ulg będzie ponosił coraz wyższe koszty i może nie przetrwać.
Jeśli nie uda się znaleźć kompromisu na poziomie unijnym w sprawie niemieckich ulg, to myślę, że system wsparcia OZE zostanie zmieniony. Bezczynne przyglądanie się jak przemysł energochłonny umiera nie wchodzi w grę.
Porozmawiajmy o łącznikach energetycznych w UE. Unia Europejska jako całość ma plany ich budowy tak aby tworzyć wspólny rynek energii. Kłopot w tym, że niemal wszystkie duże państwa Niemcy, Francja, Polska, chcą być eksporterami energii - nikt nie chce być zależny energetycznie od sąsiadów z UE.
Ściśle rzecz biorąc, Niemcy godzą się już w ramach Energiewende, że w przyszłości będą importerem energii. Obecnie wciąż są eksporterem, ale to się zmieni po zamknięciu wszystkich elektrowni atomowych.
Zresztą nie jestem pewny czy wszystkie państwa rzeczywiście chcą być eksporterami - Włosi np. wcale nie. To jest bardziej myślenie życzeniowe rządów niż rzeczywistość.
Poza tym odnawialne źródła energii wprowadzają dużą niestabilność i dobrze jest mieć możliwość importu energii, gdy wiatr nie wieje i słońce nie świeci.
Niemiecki rząd zachęca Polskę do rozwoju OZE. A może z punktu widzenia Niemiec i całej UE lepiej gdyby w Polsce pracowały stabilne elektrownie węglowe, które byłyby wsparciem dla siłowni wiatrowych i fotowoltaiki?
Nie powinienem dawać rad Polsce i Polakom jak mają rozwijać energetykę. Ale cokolwiek Polska wybierze, będziemy zadowoleni mając rozwinięte interkonektory między naszymi krajami.
Jeśli Polska postawi na elektrownie konwencjonalne i będzie eksportować prąd do Niemiec, rzeczywiście będą one wsparciem gdy w Niemczec nie wieje wiatr i nie świeci słońce, a elektrownie wiatrowe i słoneczne nie pracują.
Jeśli Polska także będzie rozwijać OZE dzięki interkonektorom łatwiej będzie przezwyciężać trudności wywołane niestabilnościami systemu. Łatwiej będzie „rozprowadzić“ energetykę odnawialną na większym obszarze. W obu przypadkach oba kraje odniosą korzyści - nikt nie będzie żałował, że łączniki powstały.
Ale w Polsce boimy się niekontrolowanych przepływów, tzw. kołowych pochodzących z niemieckich elektrowni wiatrowych. PSE instaluje nawet przesuwniki fazowe, które pomogą odpychać niechciany prąd z Niemiec.
To wspólny projekt 50 Hertz z Polskimi Sieciami Energetycznymi. Uzgodniliśmy, że my zainstalujemy przesuwniki po naszej stronie w północnym łączniku (Krajnik – Vierraden), a PSE w po polskiej na południowym (Mikułowa- Hagenwerder). Zgodziliśmy się używać przeswuników w sposób skoordynowany, to powinno pomóc zapanować nad przepływami prądu z Niemiec.
A co wtedy zrobicie z całym tym prądem, który nie będzie mógł popłynąć przez Polskę?
Rozprowadzimy ją po niemieckiej sieci. Oczywiście trzeba ją rozbudować, zwłaszcza sieci z północnych Niemiec na południe.
Zdążycie wybudować te sieci przed planowanym wyłączeniem elektrowni atomowych? W Niemczech coraz więcej głosów ostrzegających przed możliwymi brakami prądu, zwłaszcza w Bawarii. Coś takiego może się zdarzyć?
Czasu na rozwój sieci jest rzeczywiście mało i jeśli nie zdążymy, to będzie problem.
Rozmawiał Rafał Zasuń