Dziennikarz zwrócił uwagę, że limit wartości aut elektrycznych w wysokości 125 tys. zł brutto wyeliminuje możliwość wsparcia najczęściej kupowanych na polskim rynku „elektryków”. – To są najtańsze samochody, które się bardzo rzadko sprzedawały, w zeszłym roku nabywców znalazło zaledwie kilka egzemplarzy. Jeżeli chcemy dopłacać wyłącznie do takich mikrosamochodów, to pewnie warto się zastanowić kto z tych dopłat skorzysta. Z pewnością nie rodzina, która wybrałaby kompaktowy samochód elektryczny, który byłby podstawowym autem. Beneficjantami dopłat do bardzo małych samochodów będą najbogatsi, których stać na bardzo drogą zabawkę – tłumaczył w rozmowie z portalem.
Cały artykuł na Gazeta.Next.pl
Zobacz także: Dzięki rządowym dopłatom najtańsze auto elektryczne zwróci się po… 4-6 latach