Bartłomiej Derski tłumaczył w Raporcie gospodarczym radia TOK FM powody wprowadzania przez rząd rynku mocy i wyliczał ile to może kosztować odbiorców.
– W tej chwili ceny na rynku energii są na poziomie pozwalającym tylko na zwrot kosztów zmiennych, czyli praktycznie pozwalającym jedynie na zwrot kosztów spalanego węgla w tych najdroższych elektrowniach pracujących w danym momencie. Nie pozwala na odzyskanie na rynku kosztów stałych, zwłaszcza kosztów kapitału potrzebnego na budowę nowych elektrowni.
– Minister Energii Krzysztof Tchórzewski mówi, że koszt tego systemu wyniesie 2-3 mld zł, jeżeli to przeliczymy na zużycie energii, oznacza to średnio ok. 20-25 zł dodatkowego opłaty do ceny każdej megawatogodziny. Dla porównania dzisiaj średni koszt energii na rynku to ok. 160 zł/MWh, a największy system wsparcia – dopłata do energetyki odnawialnej – to dodatkowy koszt ok. 12 zł/MWh.
– Opłacalność inwestycji w nowe bloki energetyczne to jeden problem. Drugi to zdolności do zadłużania się państwowych koncernów energetycznych pod budowę kolejnych dużych elektrowni węglowych. Trzecim jest niechęć europejskich instytucji finansowych do finansowania dalszego uzależniania się od węgla. Banki traktują to jako ryzyko, bo są świadome trendów globalnych, w których energetyka węglowa zaczyna tracić swoją pozycję.
