Polska Grupa Górnicza wystartuje z kapitałem własnym, w większości opłaconym gotówką, w wysokości niemal 2,5 mld zł. Kolejny 1 mld zł to zrolowane finansowanie dłużne, a kolejnych ok. 3,5 mld zł to kredyty kupieckie u swoich poddostawców.
{norelated}Dwa z nich wejdą do akcjonariatu w zamian za umorzenie długów Kompanii Węglowej wobec nich. Towarzystwo Finansowe Silesia „zainwestuje” w ten sposób 400 mln zł, a Węglokoks 217 mln zł (kolejne 500 mln zł zobowiązań KW wobec tej spółki PGG ma spłacić).
Kolejne trzy spółki z grup energetycznych: PGE, PGNiG i Energa opłacą akcje gotówką. Każda z nich zainwestuje w spółkę 500 mln zł. Kolejnych 300 mln zł na akcje opłacone gotówką wyłoży Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw należący do BGK i PIR. Dzięki nim PGG będzie miała na start 1,8 mld zł gotówki, które już od maja będą powoli przejadane na wypłaty pensji, o większych inwestycjach na razie nie ma mowy, co w dłuższym horyzoncie musi oznaczać kolejne kłopoty kopalń.
Miliard złotych zobowiązań to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Jak wylicza minister energii Krzysztof Tchórzewski, Kompania jest winna swoim kontrahentom (w ramach kredytu kupieckiego) niemal 4 mld zł.
PGG przejmie po likwidowanej Kompanii Węglowej wszystkich pracowników, niemal cały majątek (11 kopalń, z których tylko 3 przyniosły zyski w 2015 roku, 4 zakłady przeróbki oraz centralę), a także wszystkie zobowiązania.
Na rynku nie ma większych szans na wzrost cen węgla, bo jego import dramatycznie redukuje największy konsument – Chiny. Także na rynku ropy, która de facto wyznacza trend cenowy węgla, nadal mówi się o nadpodaży, zamiast wzrostach cen. Z kolei krajowe zużycie spada od blisko 30 lat. Z dzisiejszych ok. 50 mln ton miałów węglowych, które potrzebuje energetyka, za kilka lat – po wejściu do produkcji nowych bloków węglowych w Kozienicach i Opolu – potrzebnych będzie ok. 40 mln ton. Tymczasem już dzisiaj maksymalne zdolności wydobywcze kopalń to niemal 60 mln ton. Ta ogromna nadpodaż generuje koszty stałe, które są wstanie pochłonąć każde wpompowane w KW czy PGG pieniądze.
Kluczowe mogą okazać się negocjacje płacowe, które powinny zostać zakończone do 31 grudnia 2017 roku, wówczas bowiem wygasa układ zbiorowy pracy. Z ekonomicznego i społecznego punktu widzenia dobrym rozwiązaniem mogłoby się okazać zmniejszenie płac w tych kopalniach, które generują największe straty i jeżeli ich choćby nie ograniczą, to będą musiały zostać zamknięte. Utworzone w ten sposób etaty socjalne pozwoliłyby uniknąć ogromnych kosztów społecznych znanych z Wałbrzycha i Bytomia. Zgodę związków na takie zmiany trudno sobie jednak wyobrazić. Zamiast tego bardziej prawdopodobne wydaje się kolejne zamykanie kopalń i redukcja zatrudnienia, bo spółka – nawet po największych cięciach w administracji – i tak nie będzie wstanie utrzymać tego poziomu płac przy tak dużym poziomie zatrudnienia i braku inwestycji odtworzeniowych.