Spis treści
Coraz więcej firm, banków, funduszy dobrowolnie dba o to, aby zmniejszać swój ślad węglowy. To jednak wcale nie oznacza, że przechodzą dekarbonizację i zmniejszają emisje dwutlenku węgla – wskazuje najnowszy raport agencji Bloomberg.
Przedsiębiorstwa, w tym sektor energetyczny, objęte unijnym systemem handlu prawami do emisji CO2 (EU ETS), od lat zmniejszają swoje emisje, co weryfikują corocznie w sprawozdaniach do Komisji Europejskiej. Inaczej jest z przedsiębiorstwami, których EU ETS nie dotyczy. Kupienie gwarancji pochodzenia zielonej energii to najkrótsza droga, aby na papierze zmniejszyć swoją emisyjność. Jednocześnie wśród dużych odbiorców rośnie znaczenie korporacyjnych długoterminowych umów cPPA.
Kryzys energetyczny motywuje też do przeprowadzać inwestycje w efektywność energetyczną generujące trwałe oszczędności kosztów i redukcje emisji CO2. To nie daje tak spektakularnych redukcji śladu węglowego, ale znacznie bardziej przyczynia się do realnego obniżania emisji CO2 na świecie – wskazuje Bloomberg Green.
Co zawiera ślad węglowy
Firma, które zamierza dobrowolnie ograniczyć emisje CO2 lub swój ślad węglowy powinna je obliczać zawsze dla jednego roku kalendarzowego – wskazuje Krzysztof Starzyk, doradca ds. śladu węglowego. – Należy także pamiętać, że dwutlenek węgla CO2 to tylko jeden z gazów cieplarnianych, a w śladzie węglowym dochodzą jeszcze emisje metanu CH4 oraz podtlenku azotu N2O. Dlatego każda firma powinna odnosić się do obliczonego śladu węglowego wyrażonego w kilogramach (tonach) ekwiwalentu CO2e (CO2+CH4+N2O) i wtedy będzie to przejrzyste i wiarygodne, chociaż nie do końca – mówi Krzysztof Starzyk.
Jak dodaje, ślad węglowy oblicza się zgodnie ze standardem Green House Gas Protocol, ustanowionym ponad 20 lat temu przez World Resource Institute, wielostronne partnerstwo organizacji pozarządowych, biznesu i rządów. Obowiązkowe są w nim dwa zakresy: Zakres 1 ( Scope 1) dotyczący głównie paliw do urządzeń i pojazdów będących własnością firmy oraz Zakres 2 ( Scope 2), w skład którego wchodzi głównie zakupiona i zużyta energia elektryczna i cieplna.
– Najszerszy dotyczący łańcucha dostaw Zakres 3, zawierający 15 kategorii, nadal nie jest obowiązkowy. Wiele firm nie ujmując tych emisji wykorzystuje to, aby zaniżać swój ślad węglowy twierdząc jednocześnie, że szybko mogą być zeroemisyjne, ponieważ mogą osiągnąć szybkie zerowanie emisji z Zakresu 1 i 2. Ale to już się zmienia i ślad węglowy beż emisji Zakresu 3 będzie już niewiarygodny – ocenia Starzyk.
Czytaj także: Czysta planeta dla wszystkich. Bruksela przedstawia wizję gospodarki bez CO2
Czarna i zielona energia w jednej płyną sieci
Co zrobić, aby zmniejszyć emisje z Zakresu 2 dotyczącego zakupionej i zużytej energii? Firmy zazwyczaj kupują prąd z sieci elektrycznych, w której płynie energia z różnych lokalnych źródeł, od wysokoemisyjnych elektrowni na węgiel brunatny i kamienny po OZE. Nie można oddzielić fizycznie w sieci energii „zielonej” od „czarnej”, więc tradycyjnie oblicza się emisje na podstawie średniego miksu energetycznego lokalnej sieci, a w Polsce ten wskaźnik jest dla energii elektrycznej bardzo wysoki – wynosi ok. 700 kg CO2/MWh. To jest metodologia oparta na lokalizacji (location-based).
W tym przypadku, aby zmniejszyć emisje CO2, firma powinna kupić mniej energii, przeprowadzając u siebie odpowiednie inwestycje, np. instalując własne OZE (fotowoltaikę, biogazownie), wymieniając oświetlenie i sprzęt na bardziej energooszczędny, wprowadzając ulepszenia w procesach produkcji i w pracy, czy wręcz zmieniając swoją siedzibę. To jednak jest kosztowne i nie daje szybkich wyników. Jak zauważa w raporcie Bloomberg Green takie inwestycje z reguły dają redukcje emisji rzędu kilku czy kilkunastu procent rocznie. W dodatku co roku coraz trudniej jest przedsiębiorstwu obniżać swój ślad węglowy.
Czytaj także: Orlen celuje w neutralność emisyjną. Co to oznacza?
Z tego powodu podejście oparte na rynkowych rozwiązaniach market based jest bardzo popularne. Przedsiębiorcy kupują energię z certyfikatem – w Polsce to najczęściej gwarancje pochodzenia – i wykreślają w ten sposób ze swoich raportów część emisji CO2 powodowanych przez zakup energii elektrycznej do zasilania ich biur, centrów danych, hal i fabryk. Zielona energia jest wszak zeroemisyjna, emisje CO2/MWh wynoszą 0.
Szybkie rezultaty gwarantowane
Jak to wygląda w praktyce? Bank PKO BP podaje w swoim raporcie za 2021 r. „Wykaz emisji gazów cieplarnianych” dwie metody obliczenia swoich emisji z Zakresu 2. Według metodologii location based emisje banku spowodowane kupowaniem energii (elektrycznej i cieplnej) wynosiły w ubiegłym roku ponad 85 tys. ton CO2 i zmniejszyły się o 12 proc. w porównaniu z rokiem 2019 rokiem, pierwszym w jakim bank policzył swoje emisje. Natomiast zgodnie z metodą market based bank zmniejszył emisje o ponad 60 proc. do 37,3 tys. ton. Różnica jest więc kolosalna.
PKO BP wykorzystał w 2020 r. gwarancje pochodzenia energii z wysokosprawnej kogeneracji, a w 2021 roku – gwarancje pochodzenia energii z OZE i to te gwarancje odpowiadają w przeważającej mierze za tak dobry wynik liczony metodą market based. Jednocześnie bank nie zaniedbał także zmniejszania zapotrzebowania na energię – udało mu się zmniejszyć je o ok. 7 proc.
Carbon Disclosure Project po przeanalizowaniu 6 tys. raportów firm, które w ostatnich latach co roku rozliczały swoje emisje gazów cieplarnianych, ocenił, że ponad 1,3 tys. z nich korzystało właśnie z metodologii market based. W sumie odpisały 112 mln ton CO2 – policzył Bloomberg Green.
– Zerowania Zakresu 2 można osiągnąć kupując offsety i kompensując te emisje przeróżnymi projektami o różnej wiarygodności na całym świecie. A ponieważ koszt takiej kompensacji nie jest wysoki, wynosi od 10 EUR/tonę CO2, więc to nie jest „droga” inwestycja. Tę formę kompensacji oczywiście można zastosować dla całych emisji CO2 Zakresu 1, 2 i 3 – wyjaśnia Krzysztof Starzyk. – I jest druga metoda, zakupu certyfikatu pochodzenia, np. od swojego dostawcy energii elektrycznej, to jest praktykowane w Polsce i taką formę zalecam firmom, dla których realizuję projekty obliczania śladu węglowego.
Jest to najprostsza metoda zerowania Zakresu 2, jeśli są tam tylko emisje z zakupionej energii elektrycznej. Może pojawić się pytanie, czy taki certyfikat pochodzenia np. od polskiego dostawcy energii jest wiarygodny? Wszystkie polskie grupy energetyczne inwestują w nowej farmy fotowoltaiczne oraz wiatrowe i można niejednoznacznie stwierdzić, że są wiarygodne – zapewnia doradca ds. śladu węglowego. Jak jednak dodaje, z energią cieplną jest już problem, ale może się to zmienić w przyszłości.
Czytaj także: Co dalej z gwarancjami pochodzenia energii elektrycznej?
Certyfikacja śladu węglowego
Przechodzenie na odnawialną energię pozwala firmom utrzymać pozycję rynkową, pomaga w korzystaniu z finansowania, a niejednokrotnie zaczyna być wręcz wymagane przez międzynarodowe firmy od swoich poddostawców. Nic dziwnego, że rosną obroty zieloną energią, firmy w tym wyspecjalizowane prosperują, a jednocześnie rosną obroty gwarancjami pochodzenia, wraz z tym, jak przybywa nowych elektrowni OZE. W ubiegłym roku obrót gwarancjami na Towarowej Giełdzie Energii wzrósł o dwie trzecie. W tym roku, po dziesięciu miesiącach, obroty są wyższe o jedną trzecią od całorocznego ubiegłorocznego wyniku.
Jednocześnie, co warto podkreślić, kupowanie tylko gwarancji pochodzenia a zawieranie długoterminowych umów cPPA, dotyczących kupna energii z nowych elektrowni OZE, znacznie się różnią. Wiele kontraktów cPPA rzeczywiście przyczynia się do uzyskania finansowania przez nowe projekty farm wiatrowych i słonecznych, co realnie wpływa na zmniejszenie emisji. To zaczyna dostrzegać coraz więcej dużych przedsiębiorstw.
Dyskusja o zazielenianiu energii w firmach poprzez kupowanie certyfikatów nie jest nowa i nie jest sprawą banalną. Jedna czwarta emisji gazów cieplarnianych jest wynikiem produkcji energii elektrycznej i ciepła. Klienci komercyjni i przemysłowi pochłaniają około dwóch trzecich tej energii – przypomina Bloomberg Green.
World Resource Institute rozpoczął wraz ze swoimi partnerami przegląd GHG Protocol ze szczególnym uwzględnieniem sposobu pomiaru emisji energii elektrycznej. Rezultaty tego przeglądu nie pojawią się jednak szybko. Naukowcy tymczasem alarmują, że takie wymazywanie na papierze emisji w firmowych raportach zafałszowuje realne dane o emisjach gazów cieplarnianych na świecie.