Spis treści
Ograniczony import zgodnie z planem
Od 1 października, czyli oficjalnego uruchomienia należący do Gaz-Systemu odcinek Baltic Pipe między Danią a Polską przesyła dziennie nieco ponad 5,5 mln m sześc. gazu, nie licząc weekendowych, najwyraźniej zaplanowanych spadków przesyłu. Przesył na tym poziomie odpowiada ok. 2 mld m sześc. rocznie, co zgadza się z wcześniejszymi deklaracjami. Z powodu opóźnień w budowie gazociągu w Danii, duński operator Energinet udostępnia inne swoje rury, by przesłać do Polski zaplanowany wolumen. Ograniczenia ilościowe mają zniknąć pod koniec listopada, gdy Duńczycy skończą budowę głównej nitki na Jutlandii i wyspie Fionia. W dodatku skończą dobry miesiąc przed wcześniej podawanym terminem. W praktyce budowa ma się zakończyć jeszcze w październiku, a kolejny miesiąc zajmą próby i odbiory. Na początku października ostatnie brakujące fragmenty rur we wschodniej Jutlandii i zachodniej Fionii zostały ułożone i zespawane.
Opóźnienie w Nybro
Duńczycy spóźnili się jednak z uruchomieniem nowej części terminala odbiorczego Nybro, do którego dociera gazociąg, biegnący od połączenia z rurą Europipe II na Morzu Północnym. Pierwotny termin zakończenia pracy w Nybro wyznaczony był na 8 października, ale później Energinet poinformował, że z powodu problemów technicznych termin ten został przesunięty na 20 października. Wtedy będzie można odebrać gaz z Norwegii i wysłać go dalej na wschód.
Czytaj także: Polska fotowoltaika potęgą w imporcie. Jak będzie z pompami ciepła?
Musimy przyznać, że wyzwania techniczne są tak duże, że nie mogliśmy uruchomić terminala na czas – mówi Torben Brabo z Energinetu. Pracujemy ciężko, na szczęście współpraca z wykonawcami układa się bardzo dobrze – dodaje Brabo. Duńczycy podkreślają, że opóźnienia w Nybro nie wpływają na wolumen, jaki wysyłają przez Bałtyk do Polski.
Co dociera do Polski?
Z danych operatorów gazowych wynika, że z Europipe II do Danii gaz na razie nie płynie. Przez Nybro oddzielnymi rurami płyną niewielkie ilości gazu z duńskich pól na Morzu Północnym, jest to jednak ułamek wolumenu, wysyłanego do Polski.
Czytaj także: Komu zależało na uszkodzeniu gazociągu Nord Stream
Skąd zatem pochodzi gaz w bałtyckim odcinku Baltic Pipe? Pobieżna analiza danych jasno wskazuje, że z systemu niemieckiego. Do 1 października przez interkonektory niemiecko-duńskie płynęło do Danii przeciętnie ok. 3 mln m sześc. dziennie. Z początkiem miesiąca wolumen ten wzrósł do ok. 9,5 mln m sześc. dziennie. A to oznacza, że ten dodatkowy gaz Duńczycy kierują do Polski. Oczywiście w jakiejś części fizycznie może on trafiać z Norwegii okrężną drogą, przez system niemiecki. Nie ma to jednak znaczenia, ważne, że zamówienia są realizowane. Coraz bardziej zintegrowany europejski system gazowy pokazuje swoją siłę.
Jedno można stwierdzić na pewno, szanse, że znajdą się tam jakieś molekuły z Rosji są bliskie zeru. Teoretycznie, w obecnej sytuacji byłoby to możliwe, gdyby działały gazociągi Nord Stream. Jednak obie rury Nord Stream 1 oraz jednak z dwóch Nord Stream 2 zostały w spektakularny sposób zniszczone. A ocalała rura nie działa. W ten sposób ziścił się cel głównego architekta Baltic Pipe, byłego już pełnomocnika rząd Piotra Naimskiego, aby w polskich rurach nie było ani jednej molekuły rosyjskiego gazu.