Najważniejszym promotorem technologii magazynowania energii oraz elektromotoryzacji mają być w Polsce operatorzy systemów dystrybucji. Tymczasem Komisja Europejska chce aby OSD w ogóle się tym nie zajmowały. Czy takie podejście ma sens?
Pomysł ściślejszego unbundlingu (czyli oddzielenia sprzedaży energii od jej dystrybucji) pada w projektach regulacji, wchodzących w skład tzw. pakietu zimowego, który Komisja przedstawiła z początkiem grudnia. W najdalej idącej wersji OSD musiałyby pozbyć się takich biznesów jak magazynowanie energii czy instalowanie stacji ładowania aut elektrycznych.
Powód? W nowym kształcie rynku energii, który rysuje w projektach Komisja, wykroczenie OSD poza wyznaczone pola działalności może prowadzić do zdobycia uprzywilejowanej pozycji, dyskryminowania uczestników rynku czy też zaburzenia jego działania. A to wolny rynek z jak najpełniejszym udziałem każdego, pojedynczego konsumenta stanowi cel.
OSD w osiągnięciu tego celu to bardzo ważne ogniwo. Chociażby dlatego, że OZE, będące jednocześnie i celem, i środkiem do osiągania celów UE, w większości są podłączone do sieci dystrybucyjnych. Zatem w krajach, które już mają dużo źródeł odnawialnych, trzeba nimi skutecznie zarządzać. A w krajach, które OZE mają mniej – i będą ich proporcjonalnie więcej przyłączać w przyszłości – stworzyć warunki do efektywnej integracji tych źródeł z systemem.
Unbundling ma sprowadzić rolę OSD do zarządcy sieci dystrybucyjnej, który maksymalnie i w neutralny sposób sięga do jej rozproszonych zasobów różnego rodzaju, by obsłużyć klientów. Większość uczestników konsultacji, prowadzonych przez Komisję wskazała, że operatorzy ci powinni się zajmować aktywnym zarządzaniem swoją siecią, bilansowaniem jej z uwzględnieniem OZE i DSR oraz stać się hubami zarządzania danymi ze smart meteringu.
W wizji KE systemy energetyczne przyszłości są mocno zdigitalizowane, produkcji, magazynowaniu i konsumpcji energii towarzyszą duże ilości danych i informacji, które siłą rzeczy przechodzą przez ręce OSD. Przytaczane badania wskazują, że największą barierą dla potencjalnych uczestników rynku detalicznego jest ich dyskryminacja w dostępie do informacji. W sytuacji gdy większość OSD jest jednocześnie w grupie kapitałowej ze sprzedawcą energii, niezbędny jest regulacyjny bezpiecznik, uniemożliwiający im uzyskanie przewagi w działaniach w charakterze dostawcy poprzez uprzywilejowany dostęp do informacji ze smart meteringu.
Polska jest właśnie przykładem kraju, w którym gros energii jest dostarczane przez dystrybutorów pięciu firm energetycznych (czterech państwowych i prywatny, niemiecki Innogy). Każda z tych firm ma też wydzieloną spółkę zajmującą się sprzedażą prądu. Wprawdzie teoretycznie miedzy sprzedawcami a dystrybutorami w jednej grupie powinien istnieć „chiński mur”, ale niezależni dostawcy energii niespecjalnie w niego wierzą. Te obawy dotarły też do Komisji.
„Pozwolenie OSD na bardziej lokalne zarządzanie zadaniami związanymi z niestabilnym wytwarzaniem ( np. wykorzystywanie lokalnej elastyczności) może znacząco zredukować koszty sieciowe. Jednakże z uwagi na fakt, że wiele OSD jest częścią pionowo zintegrowanych grup, które są aktywne także na rynku sprzedaży, niezbędne są zabezpieczenia regulacyjne aby zagwarantować neutralność OSD w ich nowych zadaniach, np. zarządzaniem danych oraz elastycznością w rozwiązaniu problemów sieciowych” – czytamy w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia.
Przykład – jeśli OSD w ramach nowych kompetencji nakaże wyłączyć jakieś źródło energii aby uniknąć problemów z siecią (dziś takie polecenie wydaje operator sieci przesyłowej), to istnieją obawy, że przede wszystkim zażąda wyłączenia elektrowni nienależącej do swojej grupy. To samo dotyczy wykorzystania magazynu energii.
Stąd postulat, żeby OSD odsunąć od takiej działalności, w której mógłby zyskać przewagę konkurencyjną, korzystając z pełnego dostępu informacji. Jednocześnie duży nacisk kładzie się ma takie skonstruowanie nowych regulacji, w których nikt nie może być dyskryminowany przy dostępie do tych danych i w czasie, w jakim ten dostęp uzyskuje. Bo – jak dowodzi Komisja – dotychczasowe doświadczenia ze smart meteringiem wskazują, że uczestnicy rynku mają rozbieżne interesy i bez odpowiedniej interwencji regulacyjnej nie sposób będzie zapobiec nadużywaniu pozycji przez niektóre firmy.
W efekcie, w najdalej idącej propozycji zmian, unbundling miałby objąć także magazyny energii oraz systemy ładowania samochodów elektrycznych. Przy czym dopuszcza się czasowe odstępstwo w przypadku, gdy są to usługi nowe. OSD mógłby je mieć na własność do momentu ich rozpowszechnienia i pojawienia się realnej konkurencji.
Według Komisji, argumentem za ostrzejszym unbundlingiem jest to, że powinien on zwiększyć konkurencyjność w systemach dystrybucyjnych. „Pod pewnymi warunkami mogą być dobrym sposobem na zminimalizowanie konfliktu interesów przy zakładanych szerokich zmianach systemu i przy trudnościach z przewidzeniem, jakie zniekształcenia rynku przyniosą ze sobą te projektowane zmiany” – czytamy w ocenie skutków.
Ale jest tam też argument przeciwko – wywodzący się z bardzo dużej różnorodności OSD w przekroju całej Unii. Jednolite zasady unbundlingu w całej UE będą miały nieproporcjonalny wpływ na małych operatorów, na ich stosunki własnościowe, finansowanie i efektywność. Jednolity zbiór zadań OSD nie pomieści różnych lokalnych zjawisk w całej UE i nie uwzględni różnych struktur dystrybucyjnych.
Na tą różnorodność dystrybutorów zwraca uwagę w opinii do projektów Polski Komitet Energii Elektrycznej. „Ogromne zróżnicowanie wymaga wprowadzenia odpowiednich gwarancji w zakresie poszanowania występujących różnić i wypracowania rozwiązań niedyskryminacyjnych m.in. na poziomie europejskich kodeksów sieci OSD i wytycznych, które określą metodologię dla taryf dystrybucyjnych” – czytamy w stanowisku PKEE.
Komitet uważa też, że posiadanie przez OSD sieci ładowania samochodów powinno zostać uregulowane na poziomie krajowym, a nie europejskim. Natomiast dla zakazu posiadania magazynów trudno znaleźć „racjonalne podstawy”. OSD powinien mieć możliwość wykorzystywania magazynów energii jako elementów sieci dla optymalizacji zarówno technicznej jak i kosztowej realizacji swoich obowiązków – wskazuje PKEE.
Jeśli w Polsce OSD nie mogłyby zajmować się magazynowaniem energii, a zwłaszcza elektromotoryzacją, to rząd miałby spory kłopot. To właśnie na barki dystrybutorów Ministerstwo Energii chciałoby głównie złożyć ciężar rozwoju tych projektów, zwłaszcza stacji ładowania aut elektrycznych. Nie widać nikogo innego, kto miałby się tym zająć. Alternatywą byłoby powoływanie nowych spółek, co w naszych warunkach oznaczałoby potężne skomplikowanie i tak najeżonego trudnościami projektu.
Czeka nas teraz paroletnie „ucieranie” nowych regulacji przez państwa UE, Komisję oraz Parlament Europejski. I jak to zwykle bywa, zmiany będą, ale pewnie nie te najdalej idące. Za to postęp technologiczny ostatnio nabiera tempa i raczej nie będzie czekał, aż zostanie ujęty w nowe ramy regulacyjne. Pytanie, czy to co powstanie za parę lat w świecie ustawodawców będzie w ogóle przystawać do sytuacji stworzonej w świecie inżynierów?