Spis treści
Przemysł i wielu mniejszych odbiorców straciło zaufanie do rynku energetycznego. Wzrost cen, następnie chaotyczne próby ich „zamrożenia”, a w końcu ogromna niepewność co do realizacji ustawy prądowej choćby w tym roku, a tym bardziej przyszłorocznych stawek, skłaniają coraz więcej odbiorców do produkcji energii na własną rękę.
– W przemyśle widać ogromne zainteresowanie produkcją energii na własne potrzeby. Zwłaszcza w kogeneracji gazowej i przede wszystkim tam, gdzie potrzebna jest jednocześnie para technologiczna, jak np. w zakładach chemicznych czy hutach. Przemysł chce ograniczyć ryzyko zmian cen energii elektrycznej, a przy okazji zwiększyć niezawodność zasilania – tłumaczył w rozmowie z WysokieNapiecie.pl już jesienią Grzegorz Należyty, członek zarządu Siemens Polska.
Przemysł idzie na swoje
W 2018 roku elektrownie przemysłowe wyprodukowały 14,3 TWh, odpowiadając już za 8,4 proc. krajowej generacji
W lutym 2019 roku elektrownie przemysłowe odpowiadały już za 8,3 proc. krajowej produkcji energii elektrycznej, w stosunku do 7,7 proc. w takim samym miesiącu rok wcześniej i zaledwie 4,1 proc. w lutym 2009 roku – wynika z danych Agencji Rynku Energii przeanalizowanych przez portal WysokieNapiecie.pl. W całym 2018 roku przemysł odpowiadał za aż 8,4 proc. krajowej generacji – najwięcej po 1989 roku.
Teoretycznie przemysł wciąż zaspokaja niedużą część swojego zapotrzebowania. Jednak każdy procent utraty tego rynku jest szczególnie dotkliwy dla największych koncernów energetycznych, bo fabryki są bardzo dobrym klientem – ich zapotrzebowanie na moc jest stabilne przez całą dobę. Przemysł dostarcza więc równomierne przychody elektrowniom węglowym i właścicielom sieci elektroenergetycznych. Najszybciej też jest w stanie odejść, bo inwestycje we własną produkcję, jak np. dwa duże bloki gazowe Orlenu we Włocławku i Płocku, najłatwiej sfinansować mając jednocześnie zapotrzebowanie na ciepło, będące odpadem z produkcji energii elektrycznej.
Zobacz także: PKN Orlen: CCGT Włocławek już pracuje, wkrótce pełna moc bloku
Spirala śmierci dla energetyki
Gdy zakłady przemysłowe wybierają produkcję energii na własną rękę (choćby częściowo), elektrownie zawodowe muszą ograniczać produkcję (zwłaszcza w nocy), a firmy sieciowe podnosić stawki za swoje usługi, aby pokryć koszty. Gdy ich taryfy rosną, coraz większej liczbie klientów opłaca się ograniczanie poboru energii z ogólnokrajowego systemu i stawki sieciowe znów muszą rosnąć, a to skłania do przechodzenia na własną produkcję kolejnych odbiorców. W ten sposób rozpoczyna się spirala śmierci dla tradycyjnej energetyki, której energetycy coraz bardziej się obawiają.
Przemysł już odczuwa skutki ustawy prądowej, bo część firm handlujących prądem wycofała się z Polski, a wiele pozostałych nie chce podpisywać nowych umów
Do nakręcania spirali przyczyniają się nie tylko ceny energii, bo prąd podrożał w ostatnich miesiącach w całej Europie i wielu państwach poza nią, ale – może przede wszystkim – niepewność. Ustawa o dotowaniu cen prądu z budżetu państwa jest kwestionowana przez Komisję Europejską. Istnieje wobec tego poważne ryzyko, że przemysł w ogóle nie odczuje pozytywnych skutków tej regulacji. Już natomiast odczuwa negatywne, bo część firm energetycznych wycofuje się z polskiego rynku, a część z pozostających tutaj nie chce podpisywać umów z dużymi odbiorcami, bo obawia się strat wynikających z urzędowego sterowania cenami. Mniejsza konkurencja to wyższe stawki dla przemysłu nie tylko w tym roku, ale i w kolejnych latach. Zwłaszcza, że pieniędzy na dotowanie energetyki w przyszłym roku już nie będzie.
Więcej: Resort energii wycofa się z ustawy o zamrożeniu cen prądu
Zimny prysznic dla odbiorców
Pierwszym wstrząsem dla inwestorów był 20. stopień zasilania. Kolejnym jest zawieszenie zasad wolnego rynku
Dla wielu zagranicznych inwestorów, którzy stawiali fabryki w Polsce, zamiast w Czechach czy na Słowacji, zimnym prysznicem okazał się już sierpień 2015 roku, gdy ogłoszono w Polsce 20 stopień zasilania. – Dla naszych menadżerów to było coś niewyobrażalnego. Długo musieliśmy im tłumaczyć o co chodzi, bo nie mogli zrozumieć, że coś takiego jest możliwe – tłumaczył nam wówczas przedstawiciel zagranicznego koncernu z branży metalurgicznej. Zawieszenie przez rząd zasad wolnego rynku w elektroenergetyce to kolejny taki cios wizerunkowy. Fatalnie wygląda zwłaszcza na tle politycznych deklaracji o reindustrializacji kraju.
Kilka tygodni temu prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon opowiadał, że JSW chce się kompletnie uniezależnić od prądu z sieci dzięki kilku średniej wielkości instalacjom kogeneracyjnym wykorzystującym wydobywany wraz z węglem metan. JSW jest sporym konsumentem- zużywa dziś 1 TWh, więc taka ilość energii zniknie z rynku.
Także największy pożeracz prądu w naszym kraju czyli KGHM planuje spore inwestycje we własne źródła. Zużywający 2,5 TWh rocznie miedziowy potentat już 25 proc. energii czerpie z własnych źródeł, m.in. oddanych pięć lat temu elektrociepłowni gazowych w Polkowicach i Głogowie (42 MW każda). Do 2030 r. KGHM chce sam zaspokajać połowę swoich potrzeb.
Jednak nie tylko duży przemysł zaczął rozglądać się za własną produkcją energii. Podobne obserwacje co do rosnącego zainteresowania klientów mają także mniejsi sprzedawcy kogeneracyjnych układów gazowych dla niewielkich fabryk i hipermarketów, czy instalatorzy systemów fotowoltaicznych dla firm usługowych i odbiorców prywatnych. To nie będzie rewolucja, ale w ciągu kilkunastu lat rynek energii może radykalnie się zmienić. Część spółek energetycznych widzi w tym szansę na dobry biznes – oferty na takie instalacje zaczynają przedstawiać także PGNiG i Tauron.
Zobacz także: Tauron przyłączył w I kwartale 2,5 tys. instalacji OZE o mocy 35 MW
W marcu krajowe zużycie energii elektrycznej spadło o 4,4 proc. r/r
Produkcji energii u tych ostatnich często w ogóle nie widać w oficjalnych statystykach, bo z punktu widzenia krajowego systemu elektroenergetycznego wygląda jak mniejsze zapotrzebowanie odbiorców. Tymczasem, pomimo przybywania paneli słonecznych na dachach, krajowy popyt na energię w ostatnich latach i tak rósł. Jednak, wbrew rządowym strategiom, taki stan rzeczy nie będzie trwać wiecznie. Z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych wynika, że w marcu 2019 roku krajowe zużycie prądu spadło aż o 4,4 proc. rok do roku, a w całym pierwszym kwartale o 1,4 proc. To zarówno efekt coraz cieplejszych zim, jak i spadku koniunktury gospodarczej. Jednak rosnąca liczba prosumentów (producentów i konsumentów energii jednocześnie) już się do tego spadku przykłada.
Spółki energetyczne tracą wartość
Trudna sytuacja, w jakiej rząd postawił państwowe koncerny energetyczne, odbija się na ich wycenie u prywatnych akcjonariuszy. W ciągu ostatnich trzech miesięcy wartość akcji PGE spadła o 475 mln zł (ponad 10 proc. wartości), kurs akcji Tauronu obniżył się o przeszło 14 proc., Enei o niemal 26 proc., a Energi o ponad 19 proc.
I chociaż rząd mocno obciąża koncerny energetyczne swoją polityką i odstrasza część ich klientów, to w planach ma ogromne inwestycje, które te same koncerny mają realizować.
Zobacz także: Jak zdekarbonizować polską energetykę?