Spis treści
Nieodpowiednie ogrzewanie wiąże się z poważnymi wydatkami, idącymi w tysiące złotych rocznie. Dobra termomodernizacja domów jednorodzinnych, jak i wielorodzinnych budynków mieszkalnych, przynosi niższe rachunki. W domach jednorodzinnych mieszka połowa naszego społeczeństwa. Nierzadko, by oszczędzić na kosztach, mieszkańcy korzystają z najtańszych pieców i paliw, co skutkuje dużym zanieczyszczeniem powietrza. Smog, na Zachodzie znany jako problem miast z dużym ruchem samochodowym, w Polsce występuje niemal w każdej miejscowości z powodu palenia w piecach.
Rządowy program dotacji i pożyczek do termomodernizacji i wymiany pieców Czyste Powietrze wzbudził ogromne zainteresowanie. Kilkadziesiąt tysięcy osób zarejestrowało się na portalu beneficjenta. Przy maksymalnych kosztach kwalifikowanych i dotacji sięgającej 90 proc. można dostać zwrot na konto 47,7 tys. zł.
Czytaj także: Bank Światowy wydał receptę na polski smog
Mądra termomodernizacja starych budynków pozwala zaoszczędzić od 40 proc. do ponad 70 proc. zużywanego ciepła, przez co rachunki ciągle pozostają znacznie niższe niż przed renowacją. Jak przeprowadzić inwestycje z głową?
Pierwszy krok – zatrzymanie ciepła
Pierwszym krokiem przy profesjonalnej termomodernizacji powinno być dokonanie audytu energetycznego lub uproszczonej analizy energetycznej. Zazwyczaj najwięcej ciepła ucieka przez ściany i strop. To są miejsca, gdzie stosunkowo proste zabiegi przynoszą największe oszczędności i najbardziej poprawiają komfort życia.
W Polsce większość budynków powstała przed upadkiem komunizmu. Ściana z cegły czy betonu (a nawet z popularnych niegdyś bloczków „izolacyjnych”) to bardzo marna osłona przed ucieczką ciepła. Budynek bez izolacji działa jak piec kaflowy – nagrzewa się od wnętrza, a potem hojnie oddaje do otoczenia swoje ciepło. Zaizolowanie fundamentów jest trudniejsze, więc zwykle w istniejących budynkach się tego nie robi (chyba że podłoga i tak wymaga wymiany i wtedy pod nową posadzkę kładziemy styropian).
Czytaj także: Rewolucja w ogrzewaniu. Pompy ciepła u progu zmiany
Obecnie budowane budynki pokrywa się płytami styropianowymi o grubości 15 centymetrów. Taką samą izolację stosuje się też przy termomodernizacji bloków z „wielkiej płyty”. Warstwa styropianu obniża ucieczkę ciepła przez standardową ścianę aż pięciokrotnie, a przy okazji chroni ścianę nośną przed wystawieniem na wilgoć i mróz. Podobna, lub nawet grubsza, warstwa izolacji powinna chronić budynek od góry. Popularnym rozwiązaniem w domach z nieogrzewanym poddaszem jest pokrycie stropu wełną mineralną. Ważne jest, aby izolacja pokrywała z zewnątrz cały dom, w tym szczyty ścian i miejsca wokół okien. Bardzo pomocne w ograniczeniu ucieczki ciepła są tez rolety zewnętrzne.
Czytaj także: Jak wymienić piec i dostać dotację
Duże znaczenie ma ucieczka ciepła przez okna i drzwi. Kilkadziesiąt lat temu standardem były pojedyncze okna jednoszybowe, do których na zimę dodawało się drugą parę okiennic. Takie okna przepuszczają bardzo dużo ciepła. Dzisiejsze okna wykonane są z dwóch lub trzech warstw zespolonego szkła. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniona jest argonem – obojętnym, powszechnie występującym w przyrodzie gazem, który przewodzi ciepło o 33 proc. słabiej od powietrza.
Większość budynków w Polsce jest już wyposażona w okna dwuszybowe. Potencjał do oszczędności istnieje tylko w starych i nigdy nie zmodernizowanych budynkach, w których okna i tak powinny być wymienione przy pierwszym remoncie.
Wentylacja – tyle powietrza, ile potrzeba
W tradycyjnie budowanych domach wentylacja działa w bardzo prosty sposób – powietrze dostaje się do środka przez szpary w drzwiach i oknach, a następnie ogrzewa się i jako cieplejsze (a więc lżejsze) ucieka do góry kanałami wentylacyjnymi. Wentylacja grawitacyjna działa dobrze przy określonej różnicy temperatur pomiędzy wnętrzem a otoczeniem – gdy na zewnątrz jest ciepło powietrze nie chce samo cyrkulować i trzeba otwierać okna. Z kolei gdy na zewnątrz chwyci mróz, powietrze wciska się przez wszystkie szpary znacznie chętniej, niż jest to potrzebne, więc pomimo zamkniętych okien trudno utrzymać komfortową temperaturę.
Nowoczesne okna pozwalają ograniczyć niekontrolowane wnikanie powietrza, gdy zimą jest go za dużo. Często obok nowych okien od razu montuje się otwory nawiewne, pozwalające regulować dopływ świeżego powietrza. Na rynku dostępne są nawiewniki, które same otwierają się i zamykają w zależności od wilgotności panującej w pomieszczeniu.
Źródło ciepła dopasowane do potrzeb
Po termomodernizacji zapotrzebowanie na ciepło zmniejsza się dwu-trzykrotnie. W tak zmienionych warunkach stary kocioł przestaje się nadawać do pracy. Większość polskich domów ogrzewana jest kotłami o zbyt dużej mocy w stosunku do zapotrzebowania. Standardowe urządzenie grzewcze na paliwa stałe ma moc 12-20 kW, kotły gazowe są zazwyczaj jeszcze mocniejsze. Przez większość roku wykorzystywana jest mniej niż połowa mocy.
Zapotrzebowanie na ciepło po termomodernizacji spada do 5-8 kW przy największych mrozach, a przez większą część roku kocioł pracuje z mocą zaledwie 1-3 kW. Skreślamy od razu standardowe kotły zasypowe, zakazane w sprzedaży od lipca 2018 roku. Trochę lepsze są kotły z podajnikiem – tutaj ładowanie paliwa wykonuje się samo, ale i tak przez większą część roku zapotrzebowanie na moc jest tak małe, że istotna część ciepła ucieka przez komin.
Dobre kotły na pellet potrafią się do tego przystosować i same gaszą się i rozpalają w zależności od zapotrzebowania. Jeszcze lepsze są kotły gazowe i olejowe oraz pompy ciepła – załączanie jest błyskawiczne, a pełna moc osiągana już po kilku sekundach. W nowoczesnych instalacjach grzewczych prawie zawsze stosuje się zbiornik buforowy, czyli magazyn ciepłej wody. Dzięki temu źródło ciepła może pracować przez cały czas z optymalną dla siebie mocą, a po zagrzaniu wody jest wyłączane.
Wygodne ogrzewanie
Wygodne dla użytkowników są kotły gazowe i olejowe. Nie tylko działają w pełni automatycznie, ale też są ciche, zajmują niewiele miejsca i nie brudzą otoczenia. Ich moc wynosi zazwyczaj co najmniej 20 kW – wystarczająco do ogrzania dużego domu nawet w największe mrozy. Nowe urządzenia dzięki efektowi kondensacji uzyskują dodatkowe ciepło – stąd podawana przez producentów sprawność kotła kondensacyjnego na poziomie 103-105 proc. Ogrzewanie błękitnym paliwem jest bardzo popularne wszędzie tam, gdzie jest sieć gazowa. Drożej wychodzi ogrzewanie gazem płynnym lub olejem opałowym. Oba te paliwa nie są w Polsce zbyt popularne, co wynika zarówno z ceny, jak i z konieczności magazynowania w specjalnych warunkach.
Czytaj także: Czyste powietrze – czysty zysk
Coraz więcej budynków jest wyposażanych w dwa źródła ciepła – np. pompę ciepła, która będzie ogrzewać dom przez większą część roku oraz kominek, który pozostanie źródłem rezerwowym na wypadek mrozów lub awarii zasilania. Inną popularną kombinacją jest kocioł na paliwo stałe i grzałka elektryczna jako ogrzewanie awaryjne. Duże budynki mogą mieć więcej kotłów i uruchamiać je po kolei w miarę wzrostu zapotrzebowania. Dzięki temu każdy z nich pracuje przy swoim optymalnym obciążeniu. Na tej samej zasadzie współdziałają źródła wytwórcze w każdym większym systemie ciepłowniczym.
Nowe budynki – zatrzymywanie ciepła wpisane w projekt
W budynkach stawianych od zera możliwości ograniczania zużycia energii są jeszcze większe. Standardem jest dokładne ocieplenie wszystkich przegród. Aktualne wymagania dotyczące przenikania ciepła wymagają ok. 15-centymentrowej warstwy styropianu na ścianach i jeszcze grubszej na poddaszu. Od 1 stycznia 2021 roku wskaźniki dopuszczalnej ucieczki ciepła zostaną zaostrzone odpowiednio o 13 proc. i 17 proc. W budynkach energooszczędnych i pasywnych warstwa styropianu potrafi mieć grubość 25-30 cm. Izolacja pokrywa szczelnie budynek ze wszystkich stron. Okna rozmieszcza się od południa, aby korzystać z naturalnego oświetlenia przez jak największą część roku. W marcu i kwietniu, a nawet w końcówce lutego, Słońce potrafi dostarczać tyle ciepła, że budynki energooszczędne w ogóle nie potrzebują ogrzewania, pomimo temperatury na zewnątrz poniżej 5°C.
Czytaj także: Od roku mieszkają bez dostępu do sieci elektrycznej
Rośnie rola odzysku energii z powietrza wentylacyjnego czyli rekuperacji. W nowych budynkach coraz częściej nie stosuje się już wentylacji grawitacyjnej, zamiast tego powietrze jest podawane i usuwane przez centralę wentylacyjną umieszczoną na zewnątrz. Powietrze nawiewane i wywiewane płynie obok siebie kanałami wentylacyjnymi, przekazując sobie energię przez specjalny wymiennik ciepła.
Zgodnie z unijnym rozporządzeniem nr 1253/2014 od początku 2016 roku, stosowanie rekuperacji jest obowiązkowe we wszystkich nowych obiektach użyteczności publicznej. Rozporządzenie określa minimalną efektywność odzysku ciepła na 73 proc. oraz nakłada wymagania dotyczące sprawności wentylatorów i jakości filtrów powietrza. Nowoczesne systemy wentylacyjne korzystają z czujek stężenia CO2, aby na bieżąco dostosowywać ilość wymienianego powietrza do zapotrzebowania. Coraz częściej wentylację mechaniczną i rekuperację stosuje się w domach jednorodzinnych, a nawet w mieszkaniach.
Główne przeszkody
Dostępne na rynku technologie pozwalają na przebudowę większości budynków w Polsce do takiego standardu energetycznego, jaki jest wymagany od nowych budynków. W nowych obiektach możliwe jest dalsze obniżanie strat energii do poziomu dwukrotnie, a nawet pięciokrotnie niższego od wymaganego normą. Główną przeszkodą do osiągnięcia tego stanu rzeczy zazwyczaj nie są względy techniczne, ale finansowe oraz brak wiedzy. Na energooszczędne domy zazwyczaj decydują się ludzie zamożni i jednocześnie zainteresowani nowymi technologiami.
Kwota oszczędności? Nawet 5 tys. zł rocznie, zakładając, że wymieniamy w starym, nieocieplonym domu kopciuch (w którym palono węglem typu ekogroszek) na nowy piec węglowy oraz izolujemy ściany, strop i podłogę. Przy wydatkach rzędu 50 tys zł. okres zwrotu wyniesie około 10 lat. Przy skorzystaniu z dotacji programu Czyste Powietrze inwestycja zwróci się w kilka lat.
Warto samemu zrobić pierwszy krok. Bardzo użytecznym narzędziem, które pozwoli oszacować, gdzie dom traci najwięcej ciepła i jak można je zatrzymać, jest program HeatMaster opracowany przez Marcina Popkiewicza, autora książki „Nauka o klimacie”.
Bernard Swoczyna – magister energetyki, specjalista z dziedziny chłodnictwa, klimatyzacji i oszczędności energii. Autor licznych projektów i analiz dotyczących efektywności energetycznej, m.in. dla branży spożywczej, producentów elementów polimerowych i sieci handlowych. Inżynier w firmie projektowo-konsultingowej Enreco.