Spis treści
Fąfara vs. Zamasz
Nazwisko Fąfary pojawiało się w spekulacjach obok drugiego faworyta do stołka po Danielu Obajtku – Krzysztofa Zamasza. W dniu decyzji Rady Nadzorczej suspens jakby osłabł, bo okazało się, że Zamasz przedłużył pracę w Veolii na stanowisku wiceprezesa. A to oznaczało, że na polu boju o fotel prezesa koncernu został Fąfara, choć w ostatniej chwili pojawiły się też plotki o innym kandydacie, a właściwie kandydatce.
Powrót z Litwy
Ireneusz Fąfara pojawił się w Orlenie wiosną 2010 roku, kiedy to został powołany na prezesa Orlen Lietuva. Kilka miesięcy wcześniej zrezygnował ze stanowiska prezesa BGK. W litewskiej spółce pracował do końca 2017 roku, a więc przetrwał ponad 2 lata nowej władzy i niemal całe rządy powołanego przez PiS prezesa Orlenu Wojciecha Jasińskiego. Jasiński, informując o zmianie szefa litewskiej spółki miał przed sobą jeszcze miesiąc na fotelu prezesa. W lutym 2018 roku w koncernie zaczęła się bowiem era Daniela Obajtka.
Sam Orlen wystawia Fąfarze prawdziwą laurkę. Koncern podkreśla, że zreformował i urentownił rafinerię w Możejkach, a także wypracował porozumienia i zakończył spoty, m.in. z litewskimi kolejami, które rozebrały tory na Łotwę, pozbawiając rafinerię w Możejkach jednego z głównych szlaków logistycznych. Co ciekawe, porozumienie z rządem Litwy, kończące awanturę o tory podpisywał już Orlen Obajtka, 4 miesiące po odejściu Fąfary. Za jego kierownictwa – w 2011 roku – Orlen Lietuva podpisało też z portem w Kłajpedzie wieloletnią umowę na przeładunek produktów naftowych.
Od czasu odejścia z litewskiej spółki Fąfarę można było odnaleźć tylko w radzie nadzorczej funduszu Rockbridge TFI.
W zarządzie ciągle 7 wakatów
W konkursie na 9 członków zarządu Orlenu zgłosiło się 260 kandydatów, czyli prawie 30 na jedno miejsce. Konieczność przeprowadzenia tylu rozmów kwalifikacyjnych była oficjalnym powodem trzy i pół tygodniowej zwłoki w wyznaczeniu nowych szefów koncernu. Nieoficjalnie oczywiście zwłoka była tłumaczona walką między frakcjami rządzącej ekipy o wielkie pieniądze i wpływy.
Na razie razem z Fąfarą do zarządu powołano tylko jednego członka – pełniącego dotychczas obowiązki prezesa i wywodzącego się z PERN Witolda Literackiego. Został on wiceprezesem ds. korporacyjnych i pierwszym zastępcą prezesa. Kolejni członkowie zarządu mogą się pojawić 16 kwietnia, kiedy Rada Nadzorcza będzie kontynuować posiedzenie. W zarządzie Orlenu ciągle zasada Józef Węgrecki, ostatni z poprzedniej ekipy i dwóch delegowanych członków RN.
Na dobry start – afera poprzedniej ekipy
Jedno jest pewne – nowy prezes nie ma nic wspólnego z aferą na ponad półtora miliarda złotych, którą w giełdowym komunikacie ujawnił dzień wcześniej sam Orlen. Otóż koncern podał, że Orlen Trading Switzerland – szwajcarska spółka, stworzona do handlu ropą i produktami rafineryjnymi utopiła 1,6 miliarda złotych. Orlen Trade Switzerland przyznało się, że tyle właśnie wyniosły przedpłaty, jakie zapłaciło jako przedpłaty za zakupy ropy.
Ropy spółka nie zobaczyła, a i pieniędzy też. Możliwość ich odzyskania uznano za „mało prawdopodobną”, w związku z tym należało dokonać odpowiedniego odpisu.
Były prezes Daniel Obajtek oczywiście od razu zwalił winę na nowy zarząd Orlen Trade Switzerland, bo ten został wymieniono pod koniec lutego 2024 roku. Tyle, że odpis obciąża wyniki z 2023 roku, czyli zdarzenie musiało zajść wtedy, za rządów Obajtka. Premier Donald Tusk jakiś czas temu poświęcił nawet kilka zdań na konferencji prasowej właśnie OTS, sygnalizując, że są obawy iż z powodu działalności tej spółki „Polska będzie narażona na bardzo poważne kłopoty”.
Spółka nie ujawniła szczegółów nieudanej transakcji, zwłaszcza kontrahenta. Może chodzić o Wenezuelę, wobec której w październiku 2023 roku na pół roku zostały zawieszone amerykańskie sankcje. Orlen Switzerland zakontraktował tam wtedy bliżej nieokreśloną ilość ropy, która miała trafić do Chin.
Amerykańska łaskawość wobec Wenezueli kończy się w kwietniu i nie wiadomo czy zostanie przedłużona. „Washington Post” pisał, że przywrócenie sankcji jest mało prawdopodobne, ale mają zmienić się reguły handlu ropą – zakazane ma być płacenie Wenezuelczykom w dolarach.
Wenezuelski naftowy monopolista PDVSA jest znany z, delikatnie mówiąc, niewielkiej przejrzystości. Kilka miesięcy temu Bloomberg opisał pikantną historię procesu, który toczy się w USA. Wyszło w nim na jaw, że na początku lat dwutysięcznych traderzy trzech dużych firm handlujących ropą uczestniczyli w ustawianych aukcjach na kupno ropy od PDVSA. Pomagał im miejscowy biznesmen, który dostarczał zaszyfrowane informacje o ofertach konkurentów, korumpując pracowników wenezuelskiego koncernu.
Powtórzmy jednak, że nie wiadomo czy to właśnie Wenezuelczycy tak pięknie orżnęli naszego paliwowego czempiona.