Spis treści
„Tankuję raz i jadę 1000 km” – zarzekają się właściciele aut spalinowych. „A ja nie tracę na ładowanie czasu, bo samochód się ładuję, gdy jemy obiad” – odpowiadają im właściciele elektryków. Życie weryfikuje jedne i drugie deklaracje.
Mogliśmy się o tym przekonać w minionym tygodniu, gdy w grupie znajomych pojechaliśmy dwoma samochodami z Warszawy do Ischgl w austriackich Alpach. Podróżowaliśmy dwoma zbliżonymi modelami segmentu D – Teslą Model 3 Long Range RWD (300 KM) oraz Volkswagenem Passatem Variantem 2.0 TSI (190 KM). Samochody były podobnie obciążone, przy czym Tesla sama w sobie jest o 10% (180 kg) cięższa od Passata.
Zużycie energii i paliwa
Oba auta jechały generalnie z maksymalnymi możliwymi prędkościami. Tesla potrzebowała na całej trasie w obie strony średnio 17,3 kWh/100 km (18,3 w stronę Alp i 16,3 na powrocie). Do tego trzeba doliczyć kilka procent strat przy ładowaniu, za które na ładowarkach w Polsce (i większości Europy) płaci kierowca, podczas gdy np. na ładowarkach w Niemczech, pokrywa je operator stacji ładowania.
Passat spalił natomiast średnio 7 l/100 km. Z tego w stronę Austrii zużył 7,5 l/100 km, wjeżdżając ze 100 na 1300 m n.p.m., a na powrocie, zjeżdżając w dół, zaledwie 6,5 l/100 km.
Liczba tankowań i ładowań
Chociaż Passat mógłby rzeczywiście przejechać blisko 1000 km na jednym tankowaniu, to oczywiście w realnej podróży tankowany był znacznie częściej. Jeszcze przed wyjazdem, następnie na ostatniej stacji Orlenu w Polsce (bo za złotówki), w Czechach (przy okazji) i jeszcze przed wjazdem w góry w Austrii (na wszelki wypadek). Na powrocie wystarczyło mu już tylko jedno tankowanie po drodze w Czechach i dopiero ponownie w Warszawie.
Tesla w stronę Austrii jechała z przystankiem w Jeleniej Górze, więc do porównania kosztów jazdy przyjęliśmy trasę w obie strony, ale do porównania czasu przejazdy tylko powrót, gdzie oba auta pokonały niemal identyczną trasę, wyjeżdżając w odstępie 20 minut od siebie. Elektryk został naładowany na powrót niedaleko miejsca noclegu, a następnie trzy razy był doładowywany do ok. 60-70% w trasie. Kierowcy zatrzymywali się cztery razy i tyle samo razy mogliby podpiąć auto do ładowania, ale pierwsze ładowanie odpuścili, aby sprawdzić ile maksymalnie Tesla może przejechać w rzeczywistości bez ładowania (wyszło ok. 500 km).
Ceny paliwa i prądu
Ceny tankowanej benzyny wahały się od 6,50 zł w Polsce, przez 7,30 zł w Czechach, po 9,30 zł w Austrii. Średnia ważona cena benzyny (tankowania głównie w Polsce) wyniosła 7,30 zł/l, co przełożyło się na 51 zł/100 km kosztów jazdy. Łączny koszt podróży w obie strony wyniósł 1278 zł, jeszcze bez winiet.
Z kolei Tesla ładowana była na całej trasie wyłącznie z wykorzystaniem karty GreenWay, z abonamentem MAX (100 zł/m-c), który gwarantuje jednakową cenę prądu w całej Europie − taką samą jak w Polsce (1,60 zł na wolniejszych ładowarkach AC i 2,10 zł na najszybszych ładowarkach). Nie była to najtańsza możliwa opcja, bowiem na superchargerach Tesli koszty byłyby niższe (ok. 1,70 zł/kWh), a szybkość ładowania większa (250 kW zamiast 150-190 kW), ale korzystając z GreenWay’a otrzymujemy na koniec miesiąca jedną, polską, fakturę, a stacje ładowania obsługiwane z pomocą karty GreenWay były na naszej trasie w dogodniejszych miejscach. Średnie ważone koszty prądu wyniosły 2 zł/kWh, średnie koszty podróży w obie strony sięgnęły 38 zł/100 km, a na całej trasie wydaliśmy 943 zł.
Tesla na tej trasie, pomimo, że korzystaliśmy głównie z najdroższych ładowarek, okazała się o 35% tańsza od passata.
Czas jazdy elektrykiem vs spalinówką
Czas na to, co najbardziej emocjonuje zwykle kierowców aut spalinowych – łączny czas przejazdu 1250 km. W tej kategorii Passat wypadł aż o 1 godzinę i 20 minut lepiej. Złożyły się na to kilka okoliczności – o jeden przystanek mniej, tylko jedno tankowanie, dwie krótsze przerwy, prawdopodobnie nieco szybsza trasa w jedynym miejscu (na pograniczu austriacko-czeskim), gdzie auta jechały inną drogą oraz wyższa prędkość passata na polskich autostradach i drodze ekspresowej (prawdopodobnie powyżej ograniczeń).
Łączny czas przejazdu passata był więc aż o 10% niższy niż tesli. W przypadku jeszcze dłuższej trasy – np. z Polski do Hiszpanii, różnica mogłaby się zwiększyć do 2-3 godzin. W przypadku krótszych tras różnice mocno się jednak zacierają, co pokazywaliśmy niedawno na trasie Warszawa-Wiedeń (700 km), którą elektryczny Hyundai Ioniq 6 pokonałby w czasie o 20 minut dłuższym od Opla Insigni w dieslu, gdyby nie to, że pasażerowie Insigni zatrzymali się po drodze na obiad i pokonali trasę w rzeczywistości w tempie o 30 min dłuższym od elektryka.
Jednym słowem w miejscu, gdzie praktyka spotyka się z teorią, często okazuje się, że kierowcy elektryków jedzą w trasie trzy obiady, a kierowcy spalinówek tankują auto trzy razy na 1000 km i łączny czas przejazdu wychodzi zupełnie inny niż w opowieściach przy piwie, a całość w 95% przypadków i tak nie ma większego znaczenia.