Większość mocy w systemie przypadnie na źródła odnawialne, które będą produkować tyle samo energii, ile wytwarzamy dzisiaj (i nadal będziemy przynajmniej do 2050 r.) z węgla kamiennego. Tak – według prognozy ekonomistów – będzie wyglądać polska energetyka za 35 lat.
{norelated}Deklaracje polityków nt. roli węgla w polskiej gospodarce i prognozy ekonomistów coraz bardziej się rozjeżdżają. Ci pierwsi przekonują, że nic nie powinniśmy zmieniać, a jeśli już, to bardzo wolno. Z kolei ci drudzy prognozują, że jeśli chcemy utrzymać niską cenę energii, musimy transformować swój system energetyczny w kierunku krajów wysokorozwiniętych.
Według prognozy zapotrzebowania na paliwa i energię do 2050 roku, przygotowanej przez Krajową Agencję Poszanowania Energii na zamówienie Ministerstwa Gospodarki, polska energetyka w połowie wieku będzie się znacznie różnić od dzisiejszej, opartej prawie w 90 proc. na węglu.
W ocenie analityków KAPE udział węgla kamiennego w produkcji energii elektrycznej spadnie z obecnych ok. 48 proc. do 33 proc. w 2050 roku. Przy czym ilość energii produkowanej z tego paliwa (ok. 73 TWh rocznie) ma się właściwie nie zmienić.
Istotnie zmniejszy się natomiast udział i produkcja energii z węgla brunatnego. Prognoza nie zakłada uruchamiania nowych odkrywek węgla brunatnego, na co właściwie z żadnym regionie Polski nie ma zgody społecznej. Stąd udział energii z tego paliwa ma się zmniejszyć z blisko 40 proc. do zaledwie 5 proc.
W miejsce malejącej produkcji z węgla brunatnego i rosnącej konsumpcji pojawiać ma się z kolei więcej energii ze źródeł odnawialnych (wzrost z 13 do 33 proc.), gazu (wzrost z 4 do 9 proc.) oraz elektrowni atomowych (wzrost do 19% w 2050 roku).
Zupełnie inaczej wyglądać ma także struktura mocy zainstalowanej. Ponad połowę stanowić będą źródła odnawialne – przede wszystkim 21 GW w lądowych farmach wiatrowych oraz 16 GW w rozproszonej fotowoltaice.
Kluczowy element – zapotrzebowanie na energię elektryczną – także ma się istotnie zmienić – z ok. 150 TWh obecnego zużycia, ma wzrosnąć do blisko 230 TWh około 2040 roku, aby następnie zacząć spadać.
Prognoza KAPE przewiduje trendy podobne do tych, jakie rządzą politykami energetycznymi państw Europy Zachodniej – rosnące ceny uprawień do emisji gazów cieplarnianych oraz spadające koszty inwestycji w źródła odnawialne.
Polskim planom nadal jednak daleko do Niemców, którzy szacują, że w 2050 roku najbardziej opłacalna będzie już produkcja 80 proc. energii ze źródeł odnawialnych. Niemiecki rząd uwzględnił przy tym czynnik, którego polski nie bierze w ogóle pod uwagę – koszty importu paliw: węgla (krajowe wydobycie jest nieopłacalne), ropy naftowej i gazu ziemnego.
Zobacz także analizę Obserwatora Legislacji Energetycznej: Jakiego udziału OZE w Polsce do 2030 chce rząd? (dostępna dla subskrybentów)