Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Energetyka konwencjonalna
  4. >
  5. Gaz
  6. >
  7. Rosyjski gaz wciąż płynie do UE przez Ukrainę. Czy po 2024 r. przestanie płynąć?

Rosyjski gaz wciąż płynie do UE przez Ukrainę. Czy po 2024 r. przestanie płynąć?

Wciąż nie wiadomo co dalej z wygasającą z końcem tego roku umowy na tranzyt rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej przez terytorium Ukrainy zaczęła . Wiele wskazuje na to, że za serią sprzecznych oświadczeń kryje się banalna chęć położenia ręki na potoku pieniędzy za tranzyt gazu przez zwalczające się frakcje w ukraińskim rządzie
Energy sanctions against Russia. Conceptual 3D illustration

W listopadzie zeszłego roku szef ukraińskiego koncernu paliwowego Naftohaz Ukrainy Ołeksij Czernyszew ogłosił, że jego firma nie zamierza kontynuować tranzytu rosyjskiego gazu do europejskich odbiorców po wygaśnięciu zawartego w 2019 r. kontraktu, przewidującego dostawy rzędu 40 mld m3 rocznie, który wygaśnie z końcem 2024 r. „Nie będziemy inicjować przedłużenia tego tranzytu. Kontrakt się zakończy – tranzyt stanie. Ukraina kontynuuje dostawy rosyjskiego gazu do Europy przez swoje terytorium wyłącznie w celu wsparcia swoich europejskich kolegów” – oznajmił.

Rzeczywiście, sytuacja jest dziś kuriozalna – kiedy na powierzchni rosyjskie rakiety i drony ścierają z powierzchni ziemi ukraińskie domy, obiekty przemysłowe i infrastrukturę, codziennie w nowych atakach giną kolejni cywile i żołnierze pod linią frontu, przez terytorium Ukrainy w najlepsze płynie sobie gaz z rosyjskich złóż napełniając budżet Rosji, z którego finansowana jest wojna przeciw Ukrainie.

Tyle, że jak wiele na to wskazuje, za wzniosłymi patriotycznymi hasłami kryje się przyziemna „chęć skręcenia kasy” tam, gdzie właśnie pojawia się taka możliwość. I to kasy niemałej. A gaz jak płynął, tak płynąć będzie nadal, zmieni się jedynie kierunek w jakim płyną opłaty za jego tranzyt – z państwowej do prywatnej kieszeni.

Gazu mniej, ale wciąż płynie

W 2019 r. ukraiński państwowy koncern Naftohaz Ukrainy i rosyjski Gazprom podpisały kontrakt przewidujący tranzyt rosyjskiego gazu do europejskich odbiorców przez terytorium Ukrainy. Zgodnie z nim w 2020 r. Rosjanie zobowiązali się przesyłać ukraińską siecią gazociągów 65 mld m3 gazu a w latach 2021-2024 po 40 mld m3 rocznie, czyli w sumie 225 mld m3 zgodnie z formułą „wykorzystaj albo płać”, co oznacza, że mają obowiązek zapłaty za zapisane w kontrakcie wielkości tranzytu niezależnie od tego, czy faktycznie wykorzystają zakontraktowane moce przesyłowe.

W umowie zapisano możliwość jej przedłużenia na dalsze lata. Według informacji rosyjskiej agencji RBC Gazprom zobowiązał się płacić 31 dolarów za 1 tys. m3 gazu przesyłanego ukraińską siecią – łącznie daje to ok. 7 mld dolarów .

Dostawy rosyjskiego gazu do odbiorców z Europy Zachodniej radykalnie się zmniejszyły po rosyjskim najeździe na Ukrainę. Według danych europejskiej sieci operatorów gazociągów ENTSOG w IV kwartale 2021 r. średnio w ciągu doby Gazprom dostarczał do UE 366 mln m3 – rok później było to już tylko 78 tys. m3, a udział Gazpromu w unijnym imporcie gazu zmalał z 37 do 9 proc. https://gasdashboard.entsog.eu/. W III kw. zeszłego roku łączne dostawy rosyjskiego gazu sięgały średnio 86 mln m3 na dobę, przy czym mniej więcej po równo ta wielkość dzieliły między siebie ukraińska sieć gazowa i „Turecki Potok”.

ue gaz  import rury
Udział rosyjskiego gazu przesyłanego rurociągami spadł znacząco po wybuchu wojny, ale dla części państw Europy Środkowej tranzyt przez Ukrainę wciąż ma znaczenie

Teoretyczne zdolności przesyłowe ukraińskiej sieci gazociągów to 390 mln m3 gazu na dobę, w rzeczywistości wojna mocno je ograniczyła. Ukraina odmawia przyjmowania zgłoszeń Gazpromu na wysyłkę gazu przez stację pomiarową „Sochranowka” i stację kompresorów „Nowopskow” znajdujące się na terenach obwodu ługańskiego anektowanych w 2022 r. przez Rosję.

To wyłącza z możliwości tranzytu już dziś 146 mln m3 na dobę zdolności przesyłowej ukraińskiej sieci tranzytowej, do dyspozycji pozostaje 244 mln m3 na dobę przez stację pomiarową „Sudża” na granicy Ukrainy z rosyjskim obwodem kurskim, jednak tam z kolei Gazprom jak twierdzi nie może przekierować gazu jaki do wojny szedł przez Ługańszczyznę. W rezultacie, jak informują źródła rosyjskie „Sudża” wykorzystuje jedynie ok. 15 proc. swoich możliwości. W styczniu tego roku jako średnią wielkość wysyłanego tamtędy gazu podawały one 42,2 mln m3.

Strach ma wielkie oczy?

W odpowiedzi na jesienną zapowiedź Czernyszewa najgorzej zareagowali w Niemczech – wicekanclerz Robert Habeck przestrzegł, że w razie przerwania dostaw od Gazpromu niemieckie przedsiębiorstwa będą zmuszone ograniczyć moce produkcyjne lub wręcz wstrzymać produkcję. Szef austriackiego koncernu OMV Alfred Stern uspokajał wtedy, że choć ryzyko takiego rozwoju wydarzeń jest wysokie, to jego firma ma zabezpieczone alternatywne źródła dostaw i jest przygotowana na zakręcenie kurka z rosyjskim gazem.

W grudniu swoją opinię w sprawie ewentualnego wstrzymania dostaw gazu z Rosji przez terytorium Ukrainy przedstawiła Unia Europejska. Tu oceny były jeszcze bardziej optymistyczne. Zdaniem Kadri Simson, komisarz UE do spraw energetyki proces dekarbonizacji unijnej gospodarki pozwoli obejść się bez dostaw paliwa od Gazpromu i zapowiedziała przedstawienie państwom czlonkowskim pakietu alternatywy pozwalającej poradzić sobie w momencie wygaśnięcia ukraińsko-rosyjskiej umowy na tranzyt.

Swoją analizę opublikował niedawno amerykański Carnegie Endowment for International Peace. Wynika z niej, że ewentualne zakończenie tranzytu dotknęłoby Austrię, Włochy, Węgry i Słowację. W najmniejszym stopniu ewentualne przerwanie dostaw gazu przez terytorium Ukrainy wpłynie na Austrię i Włochy – pierwsza ma dostęp do alternatywnych dostaw z zachodniej sieci, drugi kraj ma zabezpieczenie w postaci dostaw rurociągami i z własnych terminali LNG gazu dostarczanego z Algierii i Azerbejdżanu.

W trudniejszej sytuacji znajdują się Węgry, ale mogą one otrzymać rosyjski gaz z „Tureckiego Potoku”. Jedynie Słowacja w praktyce skazana jest na dostawy „błękitnego paliwa” z Ukrainy – żeby uniezależnić się od tego kierunku musiałaby zainwestować w budowę rewersu pozwalającego na dostawy z Austrii albo liczyć na resztki gazu z niemieckich terminali LNG nad Bałtykiem jakie pozostałyby po nabywcach z Austrii, Czech i Węgier. Zamknięcie ukraińskiego tranzytu to dla Słowacji także straty finansowe – będąc sama krajem tranzytowym dla odbiorców z Zachodu zarabiała na tym 750 mln euro rocznie, co stanowiło ok. 0,75 proc. jej PKB.

Zamki na piasku

Nad Dnieprem bardzo lubią rysować szeroko zakrojone plany, z których zazwyczaj nic nie wynika poza medialnym szumem. Do takich właśnie „zamków na piasku” najprawdopodobniej należy odnieść i wizję „korytarza” roztoczoną pod koniec stycznia na łamach kijowskiego portalu „Ekonomiczna Prawda” przez generalnego dyrektora spółki-operatora ukraińskiej sieci gazociągów OGTSU Dmitrija Lippę.

Zgodnie z tą koncepcją gaz sprowadzany do krajów Europy Zachodniej miałby być przekierowywany do podziemnych zbiorników na Zachodniej Ukrainie, a stamtąd w sezonie zimowym rozprowadzany do zachodnich odbiorców istniejącymi dziś wyjściami. Łączna pojemność zbiorników ukraińskich to ok. 30 mld m3, z czego nasz sąsiad na własne potrzeby wykorzystuje połowę, drugą zaś mógłby zaoferować zachodnim kontrahentom.

Jak przekonuje Lippa takie rozwiązanie nie byłoby czymś nowym, bo ukraińskie magazyny w sezonie 2020-2021 przyjęły od nierezydentów do swoich magazynów 10 mld m3 gazu, nie wymagałoby także większych inwestycji, bo wystarczyłoby „popracować z rurami” na kilku obiektach, żeby cały system mógł zacząć działać już w 2025 r. W razie gdyby potrzeba było zwiększyć elastyczność pracy systemu do tych inwestycji trzeba byłoby jeszcze dołożyć kilka agregatów przepompowujących gaz.

„Czyli w lecie, kiedy cena gazu jest zazwyczaj niska, handlowcy kupują gaz, transportują go do nas z terminali LNG w Grecji przez korytarz i przechowują do zimy. W zimie cena gazu rośnie i handlowcy sprzedają gaz z podziemnych zbiorników w dowolnym kierunku: do Polski, na Słowację, na Węgry, do Mołdawii, czy Rumunii” – opisuje swoją ideę przekonując, że dla Słowacji, czy Austrii ta marszruta może stać się realną alternatywą dla rosyjskiego gazu.

Tyle że łączna zdolność magazynowa samej UE to dziś ok. 100 mld m3, bawienie się w montowanie projektu z newralgicznym punktem na terytorium kraju ogaraniętego wojną dla 15 mld m3, które niewiele zmieniają rodzi pytanie – czy skórka warta byłaby wyprawki.

Znacznie realniejsze wydaje się całkiem inne rozwiązanie.

Nowe rozdanie kart?

Pod koniec stycznia premier Słowacji Robert Fico komentując swoje rozmowy z ukraińskim premierem Denisem Szmyhalem poinformował, że najprawdopodobniej tranzyt gazu z Rosji będzie kontynuowany także w następnych latach. „To wspaniała wiadomość oznaczająca, że i my na Słowacji będziemy mogli kontynuować tranzyt tego gazu. Korzyści z tego będą miały nie tylko nasze firmy, ale i Austria i Włochy” – napisał na Facebooku informując, że już wkrótce będą znane szczegóły porozumienia w tej sprawie.

Równolegle ukraiński rząd twierdzi, że premier Denis Szmyhal poinformował premiera Słowacji Roberta Fico, że Ukraina nie będzie przedłużać obowiązującego kontraktu z Gazpromem. Choć sam sposób przekazania tej informacji wyglądał dość dziwnie. Nie wypowiedział się bowiem, sam ukraiński premier, ale odpowiedź: „Pozycja strony ukraińskiej jest jednoznaczna: kontrakt na tranzyt kończy się z końcem roku i nie zamierzamy rozmawiać z Rosjanami i przedłużać umowy” przesłało dziennikarzowi ukazującej się w Kijowie „Ekonomicznej Prawdy” biuro prasowe rządu, kiedy poprosił o komentarz do wiadomości opublikowanej przez Fico.

Skąd ta rozbieżność relacji z tych samych rozmów? Zdaniem części ukraińskich komentatorów między obiema informacjami nie ma wcale sprzeczności a po prostu pokazują one tę samą sytuację z różnych ujęć. Brak wypowiedzi samego Szmyhala i dość wodnistą odpowiedź biura prasowego na pytanie dziennikarza, czyli faktycznie brak oficjalnego stanowiska rządu, należy odbierać jako  potwierdzenie „zwolnienia miejsca przy stole” przez państwowy Naftohaz Ukrainy i wstęp do negocjacji biznesowych.

Państwową spółkę w tranzycie gazu mieliby zastąpić ludzie z rządzącej w Kijowie ekipy, a pieniądze z tranzytu zamiast jak dziś zasilać budżet państwa trafiałyby do prywatnych kieszeni. A Fico po prostu wygadał się co do tego, że ludzie z otoczenia ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zelenskiego zamierzają położyć rękę na strumieniu rosyjskich pieniędzy za tranzyt gazu.

O tym, że rezygnacja Naftohazu Ukrainy z obsługi tranzytu gazpromowskiego paliwa nie oznacza wcale zamknięcia ukraińskiego szlaku jego dostaw na Zachód, ale nowe rozdanie kart w tym intratnym biznesie dał niedwuznacznie do zrozumienia pod koniec stycznia rosyjski minister energetyki Nikołaj Szulginow, który jak donosiła agencja prasowa RBC poinformował, że „najprawdopodobniej uda się znaleźć” rozwiązanie dla przedłużenia tranzytu rosyjskiego gazu do Europy i „nie wykluczył, że mogą także być włączeni inni pośrednicy”.

Jak mogłoby to wyglądać w praktyce opisało w swojej analizie Carnegie: „Wariantów jest kilka: Europejczycy albo będą kupować gaz na ukraińsko-rosyjskiej granicy i oddawać już własny gaz Ukrainie do transportu, albo jako zleceniobiorcy obsługiwać transport rosyjskiego gazu”.

Od strony prawnej wyglądałoby to tak: przyjęcie od Gazpromu gazu na wychodzącym rosyjskim liczniku – oddanie do transportu do ukraińskiej sieci rurociągów – przekazanie Gazpromowi przed wejściowym licznikiem na słowacko-ukraińskiej granicy”. Jedyną zmianą, poza oczywiście tym kto będzie wówczas zarabiać na tranzycie, byłoby to że kontrakty na dostawy miałyby charakter krótkoterminowy, bo kontrakty wieloletnie podobne do dziś obowiązującego są niezgodne z regułami unijnymi.

Na początku marca mieliśmy do czynienia z kolejną serią wypowiedzi oficjeli w sprawie przyszłości tranzytu. 4 marca podczas konferencji prasowej ukraiński premier Denis Szmyhal ogłosił, że Ukraina jest gotowa kontynuować transport rosyjskiego gazu swoją siecią rurociągów pod warunkiem, że z taką inicjatywą wystąpią kraje Unii Europejskiej.

Jednocześnie wykluczył możliwość przedłużenia obowiązującego kontraktu z „Gazpromem” przez państwowy „Naftohaz Ukrainy”. „Jak powiedział, Ukraina rozpatrywała z europejskimi kolegami rozmaite warianty. „Grupa, zjednoczenie, konsorcjum… To może być Komisja Europejska, grupa europejskich państw, które są zainteresowane w zachowaniu tranzytu– ogłosił premier” – relacjonowała ukraińska agencja prasowa Unian.

Od razu tego samego dnia Komisja Europejska dała jasno do zrozumienia, że na jej udział nie należy liczyć. „Byłam bardzo jednoznaczną w tej kwestii i oznajmiłam to naszym ukraińskim partnerom, że Komisja Europejska nie będzie dołączać się do rozmów z Rosją, jak to robiła pięć lat temu, kiedy uzgodniono trójstronną umowę w sprawie tranzytu gazu. Wręcz przeciwnie, stosownie do naszego planu RePowerUE mamy pozbyć się rosyjskiego gazu najpóźniej do 2027 roku” – zapewniała Kadri Simson.

Dwa dni później ukraiński minister energetyki Herman Hałuszczenko przekonywał z kolei o braku możliwości przedłużenia tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. „Nie widzę takiej możliwości. Na stole nie ma żadnych możliwych decyzji. Jesteśmy gotowi z tym skończyć”. Jednak od razu zastrzegł, że co innego gdyby ktoś powiedział, że to dla niego krytycznie ważna sprawa, kwestia bezpieczeństwa dostaw.

Przy okazji po raz kolejny zachęcił kontrahentów z Zachodu do wykorzystywania ukraińskich podziemnych zbiorników do przechowywania gazu zakupionego na światowych rynkach.

Jak wynika z zestawienia tych wypowiedzi, po 31 grudnia nie będzie kontraktu na tranzytu zawieranego na poziomie państwowym, w ewentualnym przyszłym rozwiązaniu nie będzie też uczestniczyć instytucjonalnie Unia Europejska, natomiast w kręgach ukraińskiej władzy ewidentnie mamy dwie grupy interesów, które chciałyby położyć rękę na pieniądzach jakie generuje infrastruktura gazowa Ukrainy.

Jedna, której interesy przedstawia Hałuszczenko – chcąca zarabiać na magazynowaniu gazu, druga, skupiona wokół Szmyhala zainteresowana zarabianiem na tranzycie. Sądząc z ponawianych zachęt Hałuszczenki zainteresowanie jego ofertą o ile w ogóle jest, to minimalne. Inaczej mają się sprawy „grupy tranzytowej” Szmyhala. I tak najprawdopodobniej należy oceniać podaną pod koniec lutego przez Bloomberga informację o poważnym spadku wielkości kontraktów terminowych na dostawy gazu w I kw. 2025 r.

Handlowcy sprzedają europejski gaz na przyszłą zimę na znak optymizmu, że po wygaśnięciu obecnej umowy tranzytowej region będzie nadal odbierał rosyjskie dostawy przez Ukrainę. Kontrakty na pierwszy kwartał 2025 roku spadły od początku roku o około 20 proc. Zdaniem kilku uczestników rynku, którzy wypowiadali się na marginesie konferencji E-World w Essen w Niemczech, posunięcie to wskazuje na pewność, że będzie istniał mechanizm umożliwiający kontynuację przepływów. Można by zawierać umowy handlowe umożliwiające przepływ gazu nawet po wygaśnięciu obecnej umowy z końcem roku. Jedna z osób stwierdziła, że jedną z możliwości byłoby zaoferowanie dostaw przez Rosję na granicy Ukrainy„- informowała amerykańska agencja i to chyba najlepsze podsumowanie tego, co w sprawie tranzytu dzieje się za zamkniętymi drzwiami.

Materiał Partnera
Wraz z postępem technologicznym i coraz większą świadomością ekologiczną, ciężarowy transport elektryczny staje się coraz bardziej popularny na całym świecie. Istnieje kilka czynników, które przyczyniają się do wzrostu popularności ciężarowych pojazdów elektrycznych i nie bez znaczenia pozostają tu dotacje.
Electric truck batteries are charged from the charging station.
Electric truck batteries are charged from the charging station. Concept
Technologie wspiera:
Elektromobilność napędza:
Ponad 90 proc. udziału OZE w wytwarzaniu ciepła będą mieć instalacje, które powstały w dwóch kilkunastotysięcznych miejscowościach. Teraz to ciepłownicze wyzwanie ma zostać powtórzone w średnich oraz dużych miastach.
default
Widok na magazyn PTES, halę z pompami ciepła i kolektory PVT w Lidzbarku Warmińskim. Fot. NCBR
Technologie wspiera:
Zielone technologie rozwijają:
Materiał Partnera
Europejski rynek spot energii elektrycznej ma już dekadę. W lutym mija 10 lat odkąd Polska znalazła się w grupie państw, które uruchomiły wspólny mechanizm obliczania jednolitej ceny na połączonych rynkach dnia następnego (RDN). Niemal od samego początku tej inicjatywy brała udział Towarowa Giełda Energii. Dziś zintegrowany rynek SDAC  działa już w całej UE. 
Composition European flag and technology money
Rynek energii rozwija:
Technologie wspiera:
Elektromobilność napędza:
Fotowoltaikę wspiera:
Partner działu Klimat:
Zielone technologie rozwijają:
Rynek energii rozwija: