Europejska polityka klimatyczna (i Green Deal) to „carbon neutrality” (redukcja emisji CO2 do zera) w 2050. Pozostaje określenie ścieżki redukcji – tzn. jaki jest cel obniżenia (w stosunku do roku 1990) na kolejne lata.
UE jest zawsze „jastrzębiem” – cele na 2030 są konsekwentnie podwyższane – było początkowo 30 potem 43 a obecnie obowiązująca wykładnią jest 55 % (Polska zgodziła się na to akceptując Green Deal w 2019 roku). Teraz w grze jest rok 2040 i w UE właśnie padają dość śmiałe propozycje redukcji do 90 %.
Rozpoczyna się kolejna faza dialogu w UE, który dla uproszczenia skończy się następująco – jak będzie dobra koniunktura to wszyscy zgodzą się na 90 %. A jak będzie słabo w gospodarce … to odłoży się na kolejne lata i kolejne negocjacje.
W poprzednim rozdaniu politycznym używana była strategia wewnętrznej negacji (w komunikacji dla społeczeństwa w kraju na nic się nie zgadzamy i będziemy bronić naszego węgla i przemysłu) z cichą zewnętrzną akceptacją (słabo negocjujemy i w ogóle nie lobbujemy tylko finalnie podpisujemy zobowiązania).
Teraz jest inaczej i wobec koalicyjnego systemu obsadzania stanowisk w Ministerstwie Klimatu – każdy wiceminister może przedstawić swoją opinię (dwa tygodnie temu jedna z wiceministerek mówiła o zgodzie na redukcję o 90 proc.).
Niezależnie od samej technicznej dyskusji, na ile tak szybka redukcja emisji CO2 jest w Europie możliwa (czy nie jest to rodzaj „wizji” i stawiania bardzo wygórowanych celów, które ewentualnie można zmienić) – nowy układ rządowy daje możliwość prowadzenia dla Polski bardzo elastycznej polityki klimatycznej w ramach UE.
Każdy z wiceministrów może na przykład zgadzać się (albo nie zgadzać) na inny cel procentowy. Takie też jest pierwsze polskie stanowisko, z jednej strony zdecydowanie „nie”, ale także rodzaj „wstrzymujemy się od głosu” – zrealizujmy najpierw cele na 2030 a potem pogadamy.
W ten sposób jesteśmy jednocześnie za, przeciw i wstrzymujemy się od głosu. Teraz można tę metodę rozszerzać – w zależności od rodzaju konferencji, typu przekazu i kolejnej europejskiej legislacji – wystąpi inna osoba decyzyjna i poda inną liczbę.
Na koniec i tak w Unii nikt się nie połapie, jaki ma być ten cel redukcji bo i tak przecież to zmienią, ale w ten sposób nikt nie oskarży Polski że jest hamulcowym zmian.
Dotacje dla domowych magazynów – kolejne przepalanie pieniędzy na transformację
Magazyny energii (bateryjne) w niesamowity sposób podbijają rynek energetyczny. Warto spojrzeć na Kalifornię gdzie w ciągu kilku lat moc zainstalowana wzrosła z 500 do 5000 MW a w 2030 ma być ich już prawie 20000 MW. Szybko rośnie wielkość pojedynczych magazynów – na dziś rekordowe to 400MW moc zainstalowana, 1600 MWh pojemność. W Kalifornii już widać magazyny na dobowych wykresach zmian zapotrzebowania w systemie (i pokrycia z generacji) – i dzielnie obniżają ceny energii w szczycie.
Magazyny są świetne (i należy je wspierać) – ale każdy widzi że mają tez pewne ograniczenia. Są przystosowane do dobowego, kilkugodzinnego cyklu pracy – a wiec muszą być ładowane ze stabilnego zasilania OZE (co przy panelach PV możliwe jest tylko w południowym klimacie kiedy codziennie jest słońce) albo być dodatkowo zasilane hybrydowo wiatrem (a więc większe instalacje) lub tez opierać się o dobowy spread (rozstawienie) cen energii w hurcie.
W naturalny sposób więc na dziś optymalne jest stosowanie dużych magazynów (przy dużej generacji) lub przynajmniej dla nowopowstających agregatorów (firm mających różne źródła OZE lub dodatkowo integrujących prosumentów – produkcję z PV mając jeszcze własne źródła lub handlując energią w hurcie).
Tymczasem w Polsce, z uporem godnym lepszej sprawy, cały czas wspomagamy … domowe, indywidualne magazyny dotacjami z programów pomocowych („Mój Prąd”). System jest bezsensowny, w pogodowych warunkach polskich, przy domowej instalacji PV, magazyn stoi bezużyteczny przez połowę roku (każdy kto ma panele widzi, że są świetne, ale też maja swoje ograniczenia) a załadować go z sieci się nie da (bo przecież zlikwidowaliśmy rynek energii zamrażaniem cen i nie ma taryf dynamicznych – różnych cen w ciągu dnia).
Co prawda taryfy dynamiczne (różne ceny w ciągu doby) muszą się pojawić (rozporządzenie unijne – lipiec 2024), ale patrząc na konkurencję dostawców na polskim rynku – można powiedzieć delikatnie że – nie widać dynamiki dla rozwoju tych dynamicznych taryf. Może najpierw odbudujmy prawdziwy rynek i konkurencyjne taryfy….
Dotacje dla domowych magazynów (w kolejnym „Mój Prąd 6.0”) przepalą więc elegancko pewnie co najmniej miliard złotych który wzmocni jedynie dostawców (zwykle importerów chińskiej produkcji masowej) nie dając żadnych korzyści dla systemu energetycznego ani dla domowych inwestorów.
No chyba żeby … tu twórczy pomysł dla dostawców – wprowadzić nową generację magazynów. Ładne i nowoczesne plastikowe obudowy z kolorowymi światełkami … ale wypełnione piaskiem. Energii nie będzie to magazynować, ale świetnie nadaje się na podstawkę do kwiatów i będzie miało rewelacyjnie – niską cenę (produkcji). A dotacją można zawsze się podzielić z dostawcą. Od czego znany slogan „Polak potrafi”
Prof. Konrad Świrski – nieprzerwanie od 1995 Prezes Zarządu Transition Technologies S.A., od wielu lat związany z energetyką, optymalizacją produkcji energii i technologiami informatycznymi dla energetyki, gazownictwa i przemysłu. Jest profesorem zwyczajnym Politechniki Warszawskiej. Od lat wykłada na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa.