Spis treści
Efekty COP 28 są albo nie ma – zależy jak patrzeć
Z jednej strony w miarę twarda deklaracja potrojenia mocy OZE i podwojenia efektywności do 2030 roku, podpisana przez 120 państw, w tym i Polskę. Sygnatariusze odpowiadają za 40% emisji ze spalania paliw kopalnych i 37% globalnego popytu na energię.
Z drugiej strony kluczenie i uniki w kwestii odchodzenia od paliw kopalnych. W zależności od oczekiwań, COP28 w Dubaju przyniósł efekt, albo rozczarowanie. Najwięksi optymiści wskazują jednak, że po raz pierwszy w ogóle dyskutowano o możliwości odejścia od spalania paliw kopalnych. Dyskusja zakończyła się dość gładkim stwierdzeniem, że są one konieczne w okresie przejściowym do gospodarki bezemisyjnej. Szczegółów, w jaki sposób biedniejsze państwa mają odejść od paliw kopalnych też brak. Za to jest oczekiwanie, że państwa bogatsze zrobią większy wysiłek i odejdą od paliw kopalnych szybciej i bardziej.
Dla Polski dołączenie do deklaracji po potrojeniu mocy OZE oznacza przede wszystkim zmodyfikowanie PEP2040 i KPEiK, a potem ich wdrażanie. Co zresztą zapowiedziała już nowa minister klimatu Paulina Hennig-Kloska.
Taryfy na 2024 w dół, ale rachunki bez zmian
Prezes URE zatwierdził sprzedawcom z urzędu prądu taryfy na 2024 rok i ceny w nich są niższe średnio o 31% od tegorocznych. We wszystkich przyszłorocznych taryfach ceny są na poziomie 740 zł za MWh netto. W tegorocznych to 1050-1130 zł za MWh. Spadek jest więc wyraźny.
Dla odbiorców korzystających z taryf żadnego spadku jednak nie będzie, ponieważ prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o ochronie odbiorców energii. Ta utrzymuje bowiem przez pierwszą połowę przyszłego roku obecne rozwiązania, do limitu zużycia płaci się 412 zł za MWh, a powyżej – 693 zł za MWh, czyli już niewiele mniej niż taryfowe 740 zł. Pytanie o koniec administracyjnego ograniczania cen w połowie roku na razie jest otwarte, bo nie wiadomo, jak sprzedawcy kontraktowali energię na przyszły rok. Co prawda ceny na giełdzie spadają i spadły już poniżej 500 zł za MWh, ale prawdopodobnie sprzedawcy kontraktowali wcześniej i drożej. Kontrakty kwartalne na II połowę 2024 r. można kupić za 470 zł, a to już niedaleko do zamrożonego 412 zł.
W dół o 34% poleciała także taryfa największego detalicznego sprzedawcy gazu – PGNiG Obrót Detaliczny. Żadnego zdziwienia, ceny gazu spadają od dłuższego czasu. W najpopularniejszych grupach taryfa wyniesie 318 zł za MWh zamiast obecnych 484 zł za MWh. I podobnie jak w przypadku prądu nie będzie to miało żadnego znaczenia, poniewał prezydent podpisał ustawę. Ta bowiem zamraża cenę gazu w taryfie na poziomie 200 zł za MWh. Co ciekawe, na giełdzie od dawna dowolne produkty gazowe można kupić grubo poniżej 200 zł.
W górę poszły natomiast opłaty dystrybucyjne, dla prądu o prawie 3%, dla gazu o 5%. Wzrosła też taryfa przesyłowa Gaz-Systemu, ponieważ na mocy tegorocznej zmiany prawa operator może wliczyć do taryfy koszty utrzymania niezbędnych do jego funkcjonowania zapasów gazu.
Ukrenergo wchodzi do ENTSO-E
Ukraiński operator przesyłowy energii elektrycznej Ukrenergo został oficjalnie przyjęty do ENTSO-E – ważnej i wpływowej organizacji europejskich operatorów. Ukrenergo stało się 40. jej członkiem.
W praktyce oznacza to całkowite połączenie ukraińskiego systemu z obszarem kontynentalnej Europy, takie same prawa, ale i obowiązki przy współpracy i utrzymywaniu parametrów pracy sieci energetycznej.
Ukraina szykowała się do synchronizacji z Zachodem i przystąpienia do ENTSO-E od 2017 roku, do gwałtownego przyspieszenia doszło jednak po rosyjskim ataku i wybuchu wojny w lutym 2022 r. Już po kilku miesiącach doszło do synchronizacji sieci Ukrainy i Mołdawii z europejskim systemem w trybie awaryjnym, a potem już i w normalnym. Ruszył też transgraniczny handel, oraz pomoc, którą świadczą sobie operatorzy w razie potrzeby.
Kto zapłaci za rosnące koszty brytyjskiej atomówki
Rząd Wielkiej Brytanii dał do zrozumienia, że nie pokryje rosnących kosztów budowy przez EDF dwóch reaktorów typu EPR w elektrowni Hinkley Point C.
Z powodu przekroczeń budżetu swoje płatności na rzecz projektu wstrzymał chiński partner w całym interesie – China General Nuclear Power Group (CGN). Chińczycy zgodnie z umową mieli sfinansować jedną trzecią kosztów budowy, szacowanych w 2016 roku na 18 miliardów funtów. Tyle, że od tego czasu koszt sięgnął już prawie 33 miliardów funtów, a Chińczycy upierają się, że ich wkład to 6 miliardów, czyli jedna trzecia z 18 i ani pensa więcej.
EDF w związku z tym wyciągnęło rękę do rządu w Londynie. Ten z kolei, z iście brytyjską powściągliwością, zasugerował, żeby Francuzi poszukali sobie jakiegoś innego inwestora. Francuski rząd – czyli właściciel EDF oczywiście już o wszystkim wie, ale z pomocą na razie nie spieszy. Pieniędzy więc chwilowo nie widać. Bezkrytycznym entuzjastom atomowych projektów polecamy dokładne przestudiowanie przypadku HP C, zwłaszcza pod kątem kosztów.