Spis treści
Umowa koalicyjna
Przyspieszenie zielonej transformacji energetycznej, zwiększenie udziału OZE poprzez uwolnienie potencjału wiatru onshore, fotowoltaiki i biogazowni, rozwój konkurencji, zaangażowanie sektora prywatnego i samorządowego – takie hasła wpisano do umowy koalicyjnej Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy.
Wymieniono również opracowanie założeń dla spójnego programu rozwoju energetyki jądrowej i jego finansowania, oraz modernizację i rozbudowę sieci. Koalicjanci obiecują też utrzymanie niskich cen energii. Transformacja ma być sprawiedliwa, a istotna będzie walka z ubóstwem energetycznym.
Tego typu deklaracje mogłyby się znaleźć w programie każdej partii politycznej, ale też trudno mieć pretensje do koalicjantów, bo umowa koalicyjna jest dokumentem z natury swej dość ogólnym w kwestiach programowych.
Pojawiły się dwa konkrety. Pierwszy to przeznaczenie całości wpływów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w ETS na transformację. Obecnie zgodnie z unijnymi zasadami powinna na to iść połowa dochodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Polski rząd twierdził, że to kryterium spełnia. Przeznaczenie całości dochodów z ETS na transformację jest krokiem jak najbardziej w dobrym kierunku, pytanie czy będzie możliwe w obecnych realiach budżetowych.
Drugi konkret to zakaz spalania w elektrowniach drewna pozyskanego w polskich lasach. Spalanie biomasy nie jest już tak atrakcyjne jak jeszcze 10 lat temu, ale są jeszcze elektrownie, które to robią, chodzi głównie o należący do Enei Połaniec.
Transformacja ma być sprawiedliwa, a istotna będzie walka z ubóstwem energetycznym. I to w zasadzie tyle o energetyce w umowie. Niejako tradycyjnie pojawiło się tez hasło odpolitycznienia państwowych spółek.
Bardzo delikatnie umowa koalicyjna odnosi się też do kwestii porozumienia z górniczymi związkami podpisanego przez rząd PiS w 2021 r. Porozumienie zakłada wygaszenie ostatniej kopalni węgla kamiennego w 2049 r. oraz dopłaty do wydobycia węgla. 2049 rok jest już kompletnie nierealny, co nieoficjalnie przyznają nawet ludzie z obecnej ekipy, mówi się o połowie lat 30.
Umowa koalicyjna powiada, że jej strony potwierdzają „wolę dialogu i respektowania ustaleń zawartych ze stroną społeczną”. Czy chodzi o wszystkie ustalenia, czy tylko niektóre- tego się nie dowiemy, zresztą znowu trudno oczekiwać jakichś szczegółów w tej materii od tego rodzaju dokumentu.
Czytaj także: Czego nie mówią nam politycy o energetyce
Ceny energii w 2024 roku: mrozić czy chłodzić
Rząd, który pourzęduje jeszcze co najwyżej miesiąc szykuje się na zamrożenie w całym przyszłym roku cen prądu, gazu i ciepła dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych.
Jak to często bywało przed szereg wyrwał się minister aktywów Jacek Sasin, ogłaszając oficjalnie, że rząd szykuje się do przyjęcia projektu ustawy, która obecne rozwiązania po prostu przedłuży na cały przyszły rok.
Z tego co wiemy, projekt powinien pojawić się na posiedzeniu rządu 14 listopada, a ministerstwo klimatu szacuje koszt rozwiązań na 50 mld złotych, które mają się wziąć z opodatkowania nadzwyczajnych zysków wytwórców. Utrzymany też ma być system odpisów, czyli odgórnie określona cena sprzedaży na rynku hurtowym.
Obecna ekipa podrzuci w ten sposób gorący kartofel ekipie, która dopiero przejmie władzę. Projektem ustawy będzie musiał zająć się nowy Sejm, a rządzić już będzie nowy rząd. W ten sposób obecna ekipa będzie chciała wyjść na tych, co dają, a następna wyjdzie na tych, co zabierają.
Z szeregów dzisiejszej opozycji płyną bowiem sygnały, choć mało konkretne, że całkowite zamrożenie na cały rok jest nie do zrobienia, a ceny należy „chłodzić”, unikając jednocześnie szoku wzrostu cen od 1 stycznia. Za „chłodzeniem”, a nie „mrożeniem”, opowiada się również prezes URE. Co się pod pojęciem „chłodzenia” kryje.
Czytaj także: Ponad trzystu energochłonnych zgłosiło się po kryzysową pomoc
Niemcy: 12 mld euro na prąd dla energochłonnych
Niemiecka koalicja rządowa uzgodniła zasady subsydiowania energii elektrycznej dla przemysłu energochłonnego. Program sięga 5 lat w przód, tylko w 2024 roku wartość subsydiów sięga 12 mld euro. Zakłada co najmniej dwuletnią obniżkę podatków na energię elektryczną, oraz utrzymanie obecnych schematów wsparcia.
Schemat zakłada maksymalną obniżkę opodatkowania energii elektrycznej – z 1,537 do 0,05 eurocenta za kWh. ograniczenie opłat sieciowych, ograniczenie i częściową rekompensatę kosztów związanych z emisją CO2.
Niemiecki rząd zdecydował się na tak kosztowny ruch, ponieważ przemysł energochłonny szczególnie mocno popada w recesję. Według danych z ostatnich miesięcy zużycie prądu i gazu w tym sektorze znacząco spada, a to sygnał pogarszania się sytuacji.
Efektowna klapa NuScale
Najbardziej zaawansowany zachodni projekt małego reaktora modułowego SMR, w zasadzie jedyny, który opuścił deski kreślarskie – VOYGR firmy NuScale zaliczył potężną, acz spodziewaną wpadkę. Upadł projekt budowy elektrowni jądrowej w Idaho Falls, a to z powodu braku klientów na prąd po 90 dolarów za MWh, sporo powyżej pierwotnie obiecywanej ceny. Projekt był dość zaawansowany, na etapie badań wybranego miejsca, a koreański Doosan Enerbility zdążył już nawet wyprodukować jakieś prefabrykaty do reaktorów.
Koreańczycy na razie pocieszają się, że NuScale ma paru innych potencjalnych klientów i być może to co zrobili, nie pójdzie na złom. Od razu pojawiły się też pogłoski, że NuScale zerwał z KGHM, który w otoczeniu politycznych fanfar też chciał zbudować sobie parę SMRów. Na razie jednak obie firmy zdecydowanie zaprzeczają, jakoby skończyły współpracę.
NuScale twierdzi, że ma dalej potencjalnych klientów w USA i to w Stanach powstanie pierwsza bateria VOYGR-ów. W październiku głośno było o kontakcie na budowę 1,8 GW mocy dla Standard Power – firmy zajmującej się dostarczaniem infrastruktury obliczeniowej i energii na potrzeby blockchainu.
Czytaj także: Umowa na projekt atomówki podpisana. Modelu finansowania wciąż nie ma
Październik pod znakiem wiatru
Rekordowe 27% prądu, czyli 3,7 TWh wyprodukowano w Polsce w październiku z OZE, a większość, bo 2,5 TWh – z wiatru. Wiało mocno, bo produkcja była o 120% większa niż we wrześniu.
Najbardziej spektakularne w całej UE efekty wiatru zanotowano w październiku na Litwie. Wiatraki miały bowiem 58% udział w produkcji prądu na Litwie. Co prawda kraj ten chronicznie importuje prąd, bo nie ma większych własnych źródeł, ale taki zastrzyk energii przełożył się bardzo wyraźnie na rynek. Ceny hurtowe na rynku spot spadły bowiem o 25% – ze 117 do 87 euro za MWh.
Czytaj także: Quo Vadis OZE? O perspektywach rozwoju branży