Spis treści
W 2024 roku ceny prądu dla gospodarstw domowych jednocześnie wzrosną i spadną. Jakim cudem? Otóż w 2023 roku obowiązują w Polsce trzy różne stawki. Szerzej, wraz z kosztami dystrybucji, omówimy te ceny później, a teraz skupmy się na samych cenach prądu w 2023 i 2024 roku.
W taryfie całodobowej G11, do rocznego zużycia 3000 kWh, zapłacimy w tym roku 41 gr/kWh. Po przekroczeniu tego limitu wydamy 70 gr, a oficjalna taryfa na ten rok to niemal 1,06 zł/kWh (jeszcze bez dystrybucji i VAT).
Czytaj także: Pomimo „zamrożenia” ceny prądu wzrosły najmocniej od 30 lat
Ceny prądu z dystrybucją wyniosą ok. 1,50 zł/kWh
Według prognoz serwisu WysokieNapiecie.pl spółki energetyczne w ciągu kilku najbliższych dni złożą w Urzędzie Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie na 2024 rok taryfy G11 ze stawką nieznacznie przekraczającą 70 gr/kWh. Podobny poziom potwierdza także nasz rozmówca z jednej ze spółek energetycznych.
Spodziewamy się także wzrostu taryf dystrybucyjnych. Wobec czego łączna cena prądu w przeciętnym gospodarstwie domowym (zużywającym 2000 kWh/rok w najpopularniejszej taryfie G11) wzrośnie z obecnych „zamrożonych” 0,90 zł/kWh do 1,50 zł/kWh brutto.
Czy rzeczywiście większość z nas zapłaci w 2024 roku o 66% wyższe rachunki za energię? To będzie zapewne jedno z pierwszych pytań jakie zada sobie nowy rząd. Na razie jednak nie wiemy kiedy i kogo prezydent wyznaczy do jego utworzenia.
Taniej ogrzejemy dom i naładujemy samochód
Inaczej sytuacja wygląda w gospodarstwach domowych, które korzystają z ogrzewania na prąd czy samochodów elektrycznych. Takie rodziny znacząco przekraczają ustawowy limit 3000 kWh zużycia. Samo ogrzewanie większego mieszkania w starym budownictwie zużywać może 10000 kWh (10 MWh).
− Do ubiegłego roku rachunki za prąd były znośne, ale od stycznia 2023 wynoszą rzędu 2500 złotych miesięcznie w sezonie grzewczym. Ja mam renty 3200 złotych miesięcznie, mąż, górnik, nie żyje. Nie jestem w stanie płacić takich rachunków. Dlaczego zlikwidowano tzw. drugą, nocną taryfę? Przy limicie 3000 kWh (który jest kpiną przy ogrzewaniu elektrycznym), muszę płacić za nocny prąd tak samo jak za dzienny – pytała w niedawnej rozmowie z WysokieNapiecie.pl pani Joanna Gerweck z Gliwic.
„Zamrażając” ceny, rząd nie pochylił się nad sytuacją kilkuset tysięcy mieszkań i domów takich, jak pani Joanny, gdzie zamiast dotychczasowej stawki za prąd w nocy w wysokości 20-30 gr, także zastosowano maksymalną stawkę 70 gr/kWh. Uwzględniając same koszty zmienne dystrybucji i VAT, nocne ogrzewanie domu podrożało rok do roku o 160% (z 38 gr w 2022 roku do 99 gr/kWh w 2023 roku).
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że rynkowe noce stawki za energię w 2024 roku będą niższe od tegorocznych „zamrożonych” przez rząd. Według prognozy WysokieNapiecie.pl odbiorcy tacy jak pani Joanna mogą spodziewać się zatwierdzenia nocnej taryfy na poziomie nieznacznie przekraczającym 50 gr/kWh. Po doliczeniu dystrybucji i VAT, przyszłoroczne koszty ogrzewania mieszkania czy ładowania samochodu elektrycznego w nocy powinny spaść o ok. 20%.
Ograniczyłeś zużycie prądu o 10%? Dostaniesz 10% rabatu w 2024
Warto przypomnieć, że ceny energii w 2024 roku we wszystkich taryfach i strefach dla gospodarstw domowych, a nawet firm i instytucji, mogą być jeszcze o 10% niższe, o ile od jesieni 2022 do końca 2023 roku ograniczyliśmy zużycie energii o 10%. Obowiązek udzielenia takiego opustu zapisano w ustawie „zamrażającej”.
Skąd takie ceny prądu?
Taryfy na energię elektryczną obliczają same spółki energetyczne. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki może je tylko zatwierdzić lub nie, biorąc pod uwagę „uzasadnione koszty” zakupu tej energii na rynku hurtowym, podatków i opłat oraz marży sprzedawcy.
W praktyce taryfy kalkulowane są w oparciu na średnioważonych cenach energii w kontraktach terminowych na następny rok. W rozmowie z WysokieNapiecie.pl prezes URE Rafał Gawin przyznał, że pomimo spadku obrotów na giełdzie, indeks TGE nadal uważa za wiarygodny i odzwierciedlający realną wartość energii.
Od początku roku do dziś średnia ważona cena podstawowego kontraktu na 2024 rok wyniosła 680 zł/MWh, czyli 68 gr/kWh netto. Giełda wciąż jeszcze jest w trendzie spadkowym, ale ostatnie tygodnie handlu nie zmienią już tej średniej znacząco. Do tego sprzedawcy doliczą jeszcze niewielkie koszty tzw. kolorowych certyfikatów i akcyzę, co daje dziś łączne koszty na poziomie ok. 695 zł/MWh. Doliczając marżę spółki zaproponują zapewne nie więcej niż 75 gr, a prezes URE za uzasadnione może uznać niewiele ponad 70 gr/kWh (plus dystrybucja i VAT).
Koszt CO2 w rachunku za prąd
W 2022 roku głównym czynnikiem podwyższającym ceny energii elektrycznej na giełdzie, a w rezultacie podnoszącym ceny taryf na prąd na 2023 rok, były ceny gazu i węgla spalanego w europejskich elektrowniach. Dziś ceny węgla na polskim rynku nadal utrzymują się na najwyższych poziomach w historii (podczas gdy węgiel importowany jest już dużo tańszy), ale ceny na polskiej giełdzie spadają już nawet poniżej kosztów wytwarzania w elektrowniach węglowych, wliczając w nie zarówno koszt węgla, jak i CO2.
Dzieje się tak dlatego, że na rynku coraz częściej mamy do czynienia z nadpodażą energii wywoływaną przez panele fotowoltaiczne i farmy wiatrowe. W tym roku mieliśmy już kilkadziesiąt godzin z ujemnymi cenami energii, gdzie to sprzedający musieli dopłacać kupującym, aby pozbyć się zakontraktowanej energii lub móc nadal produkować (gdy np. nie opłacało się wyłączać bloku węglowego tylko na kilka godzin).
Z pewnością za chwilę odżyje nam wobec tego dyskusja o tym jaki udział w kosztach energii ma dziś polityka klimatyczna Unii Europejskiej i system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Podsumujmy więc krótko, że dziś to blisko 50% kosztów wytwarzania energii elektrycznej w elektrowniach węglowych. Jednocześnie giełdowe ceny energii spadają dziś coraz częściej poniżej tych kosztów wytwarzania. Natomiast w całkowitych kosztach energii według zatwierdzonych tary udział CO2 wynosi ok. 18% w 2023 roku i wzrośnie (za sprawą spadku tych taryf) do ok. 24% w 2024 roku.
W 2023 roku obowiązują trzy różne ceny prądu
Na koniec wróćmy jeszcze do tegorocznych rachunków, bo porównanie cen rok do roku utrudniać może fakt, że w 2023 roku rząd wprowadził de facto trzy różne ceny za prąd.
Czytaj także: OZE pokryły 97% zapotrzebowania Polski. Pięć godzin ujemnych cen prądu
Po pierwsze mamy oficjalną taryfę, zatwierdzoną przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Opiewa ona na 1,05 zł/kWh netto (stawki PGE, Enea, Tauron i Energa różnią się między sobą symbolicznie). To taryfa na sam prąd, do której należy doliczyć jeszcze 0,47 gr taryfy dystrybucyjnej i 35 gr podatku VAT. Łącznie w tym roku płacimy za prąd 1,89 zł/kWh brutto. Jednak mniej niż połowę tej kwoty widzimy na rachunku za prąd. Większość jest dotowana przez państwo (z pobieranych przez państwo podatków i opłat).
Czytaj także: Węgiel najdroższy w historii, a PGG brakuje 2 mld zł
Po drugie, mamy maksymalną stawkę za energię dla gospodarstw domowych – 69,3 gr (z akcyzą 69,8 gr plus VAT). Zgodnie z ustawą o „zamrożeniu cen”, odbiorcy domowi nie mogą w tym roku zapłacić za sam prąd więcej. W rzeczywistości taką stawkę widzą na swoich rachunkach odbiorcy, którzy przekroczyli ustawowe limity zużycia prąd (dla większości rodzin to 3000 kWh/rok). Najbardziej wpłynęło to na rachunki rodzin korzystających z ogrzewania elektrycznego. Ta stawka obowiązuje zarówno w dzień jak i w nocy, a jest o ponad 130% wyższa niż w 2022 roku. Po dodaniu kosztów dystrybucji (gdzie wzrosty były mniejsze), tegoroczne koszty ogrzewania (czy ładowania samochodu elektrycznego) w nocnej strefie podrożały o 78% − do blisko 99 gr/kWh brutto.
Po trzecie, mamy „zamrożone” stawki za energię do limitu 3000 kWh rocznego zużycia. To te same stawki, jakie widzieliśmy na rachunkach w 2022 roku, powiększone o podatek akcyzowy i wyższy VAT. Większość gospodarstw domowych zapłaci w tym roku tylko tę stawkę. W najpopularniejszej taryfie G11 (całodobowej), wynosi ona 0,41 zł/kWh za sam prąd, 0,32 zł/kWh za dystrybucję i 0,17 zł/kWh podatku VAT. W tym roku większość z nas płaci zatem za prąd 0,90 zł/kWh brutto. To sporo więcej niż 0,77 zł/kWh z 2022 roku, ale o ponad połowę mniej niż płacilibyśmy bez zamrożenia cen.
Rząd, rozporządzeniem ministra klimatu, na trzy tygodnie przed wyborami zobligował jeszcze spółki energetyczne do zrobienia wyborcom jednorazowego prezentu w wysokości ok. 125 zł i szerokiego informowania o tym. Przedwyborczy prezent zobaczymy na fakturach za energię w najbliższych miesiącach. Sfinansować mają go w całości spółki energetyczne, jednak za kilka lat koszty tej obniżki, z procentami, możemy ponieść solidarnie wszyscy, bowiem przepis jest w oczywisty sposób niezgodny z prawem i energetycy bez trudu wywalczą odszkodowanie z budżetu państwa. Nie wiadomo jednak które spółki zdecydują się na złożenie pozwu.
Uwaga: miliony rodzin nie ma już taryf
Na koniec warto zwrócić uwagę, że nie wszystkie gospodarstwa domowego korzystają dziś z taryf zatwierdzanych przez prezesa URE. Łatwo o tym zapomnieć w roku, w którym wszyscy płacimy „zamrożone” ceny lub ustawowe stawki maksymalne, ale jeżeli zamrożenie nie zostanie przedłużone na 2024 rok, od stycznia wrócimy do cen jakie mamy w naszych umowach. O ile przybliżone ceny w taryfach regulowanych wyliczyliśmy już powyżej, o tyle ceny w umowach wolnorynkowych nie będą mieć żadnych granic (poza przyzwoitością i bardzo ogólnym nadzorem UOKiK).
Dla przykładu wolnorynkowa stawka PGE dla Warszawy (pod marką Lumi) wynosi dziś – bagatela – 1,50 zł netto za samą energię elektryczną. Jeżeli korzystamy z takiej umowy z państwowym gigantem, od stycznia możemy zapłacić za prąd blisko 2,50 zł/kWh z dystrybucją i VAT. Warto zainteresować się tym zanim zaskoczy nas pierwszy rachunek.
Czytaj także: Przez pomyłkę prąd potaniał tak, że OZE straciły wsparcie
Jak rozpoznać czy korzystamy z taryfy czy oferty wolnorynkowej (tzw. cennika sprzedawcy)? Najprościej sprawdzić na fakturze (nie na prognozie, tylko na fakturze rozliczeniowej, wystawianej zwykle raz na pół roku), czy figuruje tam pozycja „opłata handlowa” (nie mylić z „opłatą abonamentową”, będącą częścią zatwierdzanej taryfy za dystrybucję energii). Zwykle to mniej niż 10 zł miesięcznie, chociaż część klientów Taurona zobaczy tam jeszcze opłatę w wysokości… niemal 155 zł/m-c.
Czytaj także:Cena prądu „bez zmian” za 155 zł/m-c. Ofertę Taurona zbada UOKiK
Pamiętajmy, że praktycznie każdy odbiorca energii w gospodarstwie domowym (poza większością Warszawy i Górnego Śląska) ma prawo do powrotu do taryfy regulowanej, chociaż rzadko dowiemy się tego od pracowników biur obsługi klienta spółek energetycznych.
Ceny energii elektrycznej – więcej na WysokieNapiecie.pl