Spis treści
O ile wiatraki na lądzie budziły często mnóstwo kontrowersji wśród lokalnych społeczności, o tyle farmy morskie na szczęście będą-przynajmniej pod tym względem- mniej kłopotliwe. W pobliżu nie ma bowiem mieszkańców, którzy zaskarżaliby kolejne decyzje środowiskowe czy budowlane. A w zasadzie są – tylko nie mają głosu.
Dla inwestycji w offshore bardzo ważny będzie Plan zagospodarowania Polskich Obszarów Morskich w skali 1:200 000. Powinien on w Polsce powstać do 2020 roku. Unijna dyrektywa daje państwom członkowskim na to czas do 2021 roku. Chodzi o koordynację licznych działań przestrzennych, w szczególności o realizację inwestycji w sposób zrównoważony, ochronę cennych zasobów i odpowiednie wykorzystanie potencjału morza.
Liczne konsultacje i spotkania w tej sprawie trwają już od kilku lat. W tym roku światło dzienne ma ujrzeć pierwszy projekt, który wskaże między innymi, gdzie mogą powstać na Bałtyku elektrownie wiatrowe. – Planujemy w połowie roku, w czerwcu, wyłożyć projekt do konsultacji i uzgodnień – mówi Agnieszka Cwilewicz z Urzędu Morskiego w Gdyni.
Turysta, który chce miło spędzić czas na nad Bałtykiem, w praktyce nie zauważy, że kilkadziesiąt kilometrów od brzegu posadowiono siłownie wiatrowe. Minimalna odległość od brzegu, zagwarantowana w ustawie o obszarach morskich, wynosi w przypadku farm wiatrowych 12 mil morskich czyli 22,2 km. Wątpliwości mają natomiast rybacy. Dla polskich armatorów farmy wiatrowe będą dużą nowością. Z dotychczasowych informacji wynika, że przeznaczone pod budowę elektrowni wiatrowych mogą to być rejony Ławicy Słupskiej, część Ławicy Środkowej i Ławicy Odrzańskiej.
– To, gdzie na polskich wodach powstaną farmy wiatrowe, będzie miało wpływ na działalność rybaków od Darłowa aż po Władysławowo. W powstającym projekcie Planu zagospodarowania przestrzennego Polskich Obszarów Morskich wyznaczono wstępnie obszar E2. Na nim pierwszeństwo będzie miała budowa farm wiatrowych. Problem w tym, że to także teren przepływu jednostek rybackich, dla których nie przewidziano żadnych korytarzy – mówi Marcin Jodko, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb z Ustki.
Czytaj także: Bankrutuje farma wiatrowa. Jej majątek przejmie Kulczyk
Korytarz przepływowy jednak prawdopodobnie zostanie uwzględniony w planie – wynika z informacji portalu WysokieNapiecie.pl. W tej kwestii obawy rybaków powinny więc zostać rozwiane.
W aktualizacji „Programu rozwoju morskiej energetyki wiatrowej i przemysłu morskiego w Polsce” eksperci Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ) także wskazują na konieczność swobodnego przepływu jednostek rybackich między portami i ważnymi łowiskami. W ich ocenie korytarze pomiędzy większymi obszarami zabudowy powinny wynieść 1,5-3 km. Konieczne może być też wprowadzenie buforów ograniczających zabudowę elektrowniami wiatrowymi w pobliżu tras żeglugowych (ok 2 mile morskie).
Śledź rybaków wokół wiatraków
Korzystnych rozwiązań dla polskich rybaków może być więcej. W przeciwieństwie do niemieckich sąsiadów, mogą oni dostać swobodę łowienia ryb w okolicach siłowni wiatrowych.
– W naszej opinii, co również było wnioskiem spotkania konsultacyjnego wykonawców projektu planu ze środowiskiem rybackim, teren farm wiatrowych powinien być otwarty dla rybołówstwa. Jednak w zakresie szczegółowych rozwiązań na każdej z farm decydować będą zapewne kwestie bezpieczeństwa żeglugi – wskazuje Iwona Psuty, z-ca dyrektora ds. naukowych Morskiego Instytutu Rybackiego – Państwowego Instytutu Badawczego, który jest jednym z wykonawców projektu.
Jak zaznacza Magda Trzaska z FNEZ, decyzję o możliwości prowadzenia żeglugi oraz połowów na obszarach projektów morskich farm wiatrowych (MFW) czy wykluczeniu tych obszarów z ruchu morskiego podejmują Urzędy Morskie na etapie uzgodnień pozwolenia na budowę.
– Obecnie Urząd Morski w Słupsku, właściwy dla najbardziej zaawansowanych projektów wiatrowych, mówi o konieczności ustanowienia stref bezpieczeństwa wokół turbin wiatrowych na morzu o szerokości 100 metrów, przy jednoczesnym utrzymaniu możliwości prowadzenia połowów, z uwagi na ryzyko uszkodzenia kabla morskiego, z ograniczeniem wykorzystywania narzędzi połowowych ingerujących w dno – informuje Trzaska.
Z doświadczeń funkcjonujących zagranicznych farm wynika, że prowadzenie aktywności rybackiej i przepływanie „jest możliwe, ale przy stosowaniu się do określonych przez właściwe służby środków bezpieczeństwa oraz odpowiednie, zgodne z przepisami i normami oznakowanie konstrukcji na morzu” – informuje ekspertka FNEZ.
– Inwestorzy morskich farm wiatrowych w polskich obszarach morskich dotychczas nie wnioskowali o wyłączenie obszarów farm dla połowów czy rybołówstwa, zarówno w prowadzonych procedurach lokalizacyjnych i środowiskowych, jak i podczas uzgodnień planu zagospodarowania obszarów morskich – podała Trzaska.
Umiejscowione na morzu siłownie mogą korzystnie wpłynąć na populację ryb. Gdy wiatrak zostaje zbudowany, dno morskie jest chronione przed sieciami rybackimi, co korzystnie wpływa na siedliska morskie, takie jak koralowce czy gąbki. Odżywają również glony i bezkręgowce, które jedzą ryby. Takie farmy wiatrowe de facto zapewniają rybom schronienie. Tu mogą się żywić, ukrywać i rozmnażać.
Czytaj także: Dostatnia emerytura dzięki zyskom z farm wiatrowych? Tak, to możliwe
Rybacy z Ustki mają jednak wątpliwości. Chodzi o to czy rybom spodobają się wielkie budowle w pobliżu ich siedlisk czy też wybiorą przeprowadzkę. Rybacy zastanawiają się też czy dorsze i śledzie nie będą się stresować w trakcie budowy, co źle wpłynie na rybią prokreację. – Czy podczas budowy elektrowni i przyłączeń infrastrukturalnych ryby zostaną w tych rejonach, czy tam powrócą i będą się rozmnażały? -niepokoi się prezes KIPR.
Zamykać czy nie zamykać
Polska może skorzystać z doświadczeń brytyjskich. Otwarty akwen wokół farm wiatrowych to standard dla siłowni posadowionych w kanale La Manche. Rybacy nie mogą podpływać do farmy tylko w okresie jej budowy czy serwisu. Z kolei Belgia wprowadziła zakaz zbliżania się jednostek rybackich na odległość 500 metrów od wiatraków. Jak wskazują eksperci, gdyby łódź rybacka miała awarię, udzielenie załodze pomocy z helikoptera byłoby trudne. Zamknięte tereny farm wiatrowych wprowadziły Niemcy.
W podobnej sytuacji jak Polska jest Holandia, która do 2021 roku zamierza przyjąć plan przestrzenny dla mórz, uwzględniający interesy wielu stron. Morskie farmy wiatrowe są dla tego kraju nie tylko czystym, ale także względnie stabilnym i tanim źródłem energii.
Czytaj także: OZE doganiają węgiel pod względem kosztów
– Nie jesteśmy przeciwni morskiej energetyce wiatrowej, ale pytanie brzmi: czy farmy powinny powstawać w najbardziej atrakcyjnych dla rybołówstwa lokalizacjach? Chodzi o Ławicę Słupską, gdzie w odległości 20-30 mil od brzegu są korzystne warunki wiatrowe i głębokościowe do postawienia siłowni wiatrowych. Tam jest względnie twardy grunt. Dla rybaków przybrzeżnych to są główne łowiska, użytkowane od zawsze. Ten fragment morza jest szczególnie ważny dla rybaków z Łeby, Jarosławca, Darłowa i Ustki, gdzie jest najwięcej łódek – zaznacza Jodko.
Rybacy z Ustki mogą tu się powołać na doświadczenia duńskie. Tamtejsi armatorzy twierdzą bowiem, że większość farm wiatrowych wybudowano w regionach, gdzie nie przeprowadza się wielu połowów.
Gdzie powstaną farmy wiatrowe na morzu
Dla Polski rozwój elektrowni wiatrowych na morzu może być gigantyczną szansą. Wstępna ocena warunków wietrznych wskazuje, że obszar polskiej strefy ekonomicznej charakteryzuje się jednym z największych potencjałów wiatru na Morzu Bałtyckim – zauważa FNEZ. Farmy wiatrowe mogą podnieść bezpieczeństwo energetyczne kraju, dostarczyć zamówień dla przemysłu i nowych miejsc pracy. Potencjał techniczny i teoretyczny jest jednak ograniczany przez czynniki społeczne, środowiskowe, ekonomiczne i regulacyjne.
Jak konkluduje FNEZ „realny, rynkowy potencjał morskiej energetyki wiatrowej w Polsce wynosi od 8 do 10 GW”. Morskie farmy wiatrowe o mocy 8 GW mogą dostarczyć około jednej piątej krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną.
Z obecnych 9 istniejących decyzji lokalizacyjnych, tylko dwa projekty – Polenergia Bałtyk III oraz Polenergia Bałtyk II mają prawomocne decyzje środowiskowe. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku nie odnotowała w tej sprawie protestów.
„W trakcie prowadzenia postępowania o wydanie decyzji środowiskowej dla farmy wiatrowej III (które zakończyło się lipcu 2016 r.) wpłynęło kilka uwag, jednakże były to głosy w dyskusji, nieskutkujące wniesieniem odwołań od ww. decyzji” – informuje Sławomir Sowula, rzecznik prasowy RDOŚ Gdańsk.
Kolejne dwa projekty PGE Energia Odnawialna – Baltica 3 i Baltica 2 są na zaawansowanym etapie badań środowiskowych. Badania środowiskowe rozpoczęto także dla projektu Baltic II, którego inwestorem jest Baltic Trade and Invest, spółka należąca do niemieckich inwestorów, kierowana przez Bernda von Wiedinga. Z Kolei PKN Orlen poinformował kilka dni temu, że rozpoczął postępowanie przetargowe na zakup wstępnej koncepcji technicznej, która określi możliwości przygotowania i realizacji projektu.
Czytaj także: Co zrobić, aby OZE skutecznie przyspieszyło?
Kiedy do sieci popłynie prąd z morskich wiatraków? Najbardziej zaawansowana jest Polenergia, która dla swoich dwóch projektów pozyskała niedawno inwestora – norweski koncern Statoil. Pierwszy prąd z morskiej farmy wiatrowej może popłynąć do polskiego wybrzeża w 2022 roku – ocenia Polenergia.
Żeby tak się stało, musi jednak powstać system wsparcia. Choć ceny energii z morskich farm spadają bardzo szybko, to wciąż koszt produkcji jest wyższy niż obecne ceny hurtowe. Dotyczy to jednak każdej technologii – bez wsparcia nie opłaca się dziś budować absolutnie nic. Jak będzie wyglądać wsparcie dla offshore? Według informacji portalu WysokieNapiecie.pl raczej nie będą to aukcje, ale odrębny mechanizm skonstruowany specjalnie dla morskich farm.