Spis treści
Przedstawiamy cztery tematy, które zainteresowały naszą redakcję w minionym tygodniu w zagranicznych mediach opiniotwórczych.
Węgry mogą być czwartym producentem baterii na świecie
– Węgry zrobią wszystko, aby stać się jednym z największych dostawców baterii na świecie, a Viktor Orban nie pozwoli, aby cokolwiek stanęło na przeszkodzie – pisze Bloomberg.
Agencja przygląda się wielomiliardowym inwestycjom chińskich i południowokoreańskich koncernów na Węgrzech. Ich łączna wartość to ok. 20 mld euro.
Z tej kwoty ok. 8 mld euro przypada na zakład budowany koło Debreczyna przez Contemporary Amperex Technology Co. Ltd. (CATL) – to największa inwestycja zagraniczną w historii kraju. Firma z Państwa Środka jest największym na świecie producent baterii, mającym ponad 1/3 udziałów w rynku. Partnerem CATL na Węgrzech jest Mercedes-Benz.
W sąsiedztwie tej fabryki już powstają kolejne zakłady związane z sektorem bateryjnym. Natomiast obok kompleksu produkcyjnego BMW w Debreczynie inwestuje inny chiński dostawca baterii – EVE Energy. Z kolei południowokoreański Samsung w mieście Göd koło Budapesztu wzniósł bateryjną fabrykę w miejscu, gdzie wcześniej produkował telewizory.
W sumie na Węgrzech znajduje się obecnie sześć dużych fabryk baterii – już działających lub będących w budowie, a także ok. 20 zakładów związanych z łańcuchami dostaw dla tego sektora.
Z wyliczeń BloombergNEF wynika, że ten liczący niespełna 10 mln mieszkańców kraj stanie się za kilka lat czwartym co do wielkości producentem baterii na świecie – po Chinach, Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Nigdzie na świecie ich produkcja w przeliczeniu na mieszkańca nie rośnie tak szybko.
Bloomberg zwraca uwagę, że mimo trwających od lat sporów pomiędzy unijnymi i węgierskimi władzami w kwestiach praworządności Viktor Orban pozostał bliskim sojusznikiem niemieckich producentów samochodów, takich jak BMW czy Mercedes, oferując ulgi podatkowe i hojne dotacje dla nowych fabryk.
Peter Szijjarto, minister spraw zagranicznych, określił fabryki baterii jako polisę ubezpieczeniową, dzięki której Węgry będą wśród wygranych po 2035 r., gdy w UE zacznie obowiązywać zakaz rejestracji samochodów elektrycznych.
Jednocześnie alarm podnoszą ekolodzy, przedstawiciele lokalnych społeczności oraz opozycyjni politycy, którzy wskazują, że Orban i jego środowisko polityczne ignoruje głosy mieszkańców terenów, w których są lokowane fabryki. Zwłaszcza, że rząd chcąc przyciągnąć inwestycje ograniczył możliwość konsultacji. Rosną też obawy o wpływ zakładów na środowisko, m.in. z powodu ich ogromnego zapotrzebowania na wodę.
Zobacz również: Bateryjna liga mistrzów
Hutnictwo wciąż inwestuje w emisyjne wielkie piece
– Ponad 70 proc. planowanych obecnie na świecie inwestycji w nowe moce produkcyjne stali zakłada wykorzystanie wysoko emisyjnej technologii wielkopiecowej – donosi portal Energy Monitor, opierając na zasobach macierzystego serwisu Global Data.
Roczna produkcja stali to blisko 2 mld ton, a sektor odpowiada za ok. 7 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych. Choć stal jest najczęściej poddawanym recyklingowi materiałem, a branża zmniejszyła w ciągu ostatnich 50 lat swoją energochłonność o ok. 60 proc., to do dekarbonizacji hutnictwa wciąż pozostała daleka droga.
Koszt osiągnięcia neutralności klimatycznej hutnictwa do 2050 r. jest szacowany na ok. 1,4 bln dolarów. Jednocześnie spodziewany jest w tym czasie wzrost zapotrzebowania na stal ok. 20 proc. – również z uwagi na popyt generowany przez inwestycje związane z transformacją energetyczną, m.in. morską energetykę wiatrową.
Tymczasem, jak wskazuje Energy Monitor, spośród 230 planowanych na całym świecie projektów dotyczących nowych stalowni, ok. 72 proc. stanowią tradycyjne wielkie piece do wytopu rudy żelaza, zasilane węglem koksowym. Kolejne 25 proc. przypada na elektryczne piece łukowe, w których materiałem wsadowym jest złom.
Zaledwie 3 proc. przypada na technologię DRI (bezpośredniej redukcji żelaza), wykorzystującą jako paliwo zielony wodór, choć często właśnie ten kierunek dominuje w dyskusjach dotyczących dekarbonizacji hutnictwa. Pierwszy tego typu zakład w Europie ma zostać uruchomiony w 2025 r. w Szwecji.
Pomimo poprawy efektywności energetycznej branży Międzynarodowa Agencja Energetyczna wskazuje produkcję stali jako jeden z sektorów, który nie znajduje się na właściwej ścieżce do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Powodem jest właśnie za mała liczba projektów opierających się na czystych technologiach.
Zobacz także: Unijne cło węglowe staje się faktem. Czy CBAM będzie skuteczny?
Unia bez lęku czeka na gazową zimę
– Wysoki poziom wypełnienia magazynów, spadek cen i nowe kierunki dostaw sprawiają, że Europa przed drugą zimą z niedoborem rosyjskiego gazu znajduje się w bardziej komfortowej sytuacji niż rok temu – analizuje Reuters.
Agencja wskazuje, że przed rosyjską agresją na Ukrainę gazociąg Nord Stream 1 odpowiadał za 15 proc. europejskiego importu błękitnego paliwa w 2021 r. Równoległy Nord Stream 2 nie został natomiast uruchomiony.
Rosja wysyłała do Europy ok. 155 mld m sześc. gazu rocznie, głównie rurociągami. W 2022 r. import gazu rurociągami do UE spadł do 60 mld m sześc., a w tym roku prognozuje się, że wyniesie ok. 20 mld m sześc.
Po stronie podaży Norwegia zastąpiła Rosję w rolo największego dostawcy gazu rurociągowego do UE, a import skroplonego gazu ziemnego wzrósł, głównie dzięki dostawom ze Stanów Zjednoczonych. Finlandia, Niemcy, Włochy i Holandia otworzyły terminale importowe LNG, a we Francji i Grecji planowane są kolejne.
Istotnym czynnikiem pozwalającym uniknąć niedoborów był też spadek popytu spowodowany wysokimi cenami, połączony promowaniem oszczędzania energii przez UE i poszczególne państwa. Sprzyjała również pogoda, co zmniejszyło zapotrzebowanie na gaz do celów grzewczych, a to przełożyło się na wysoki stan magazynów po zakończeniu i ułatwiło ich ponowne uzupełnienie przed najbliższą zimą.
Na obniżone zapotrzebowanie na gaz wciąż ma wpływ także słabsza kondycja europejskiego przemysłu. Inny z czynników to rozwój OZE, których według prognoz w 2023 r. może zostać zainstalowane w Europie ok. 56 GW nowych mocy.
Aktualnie magazyny są wypełnione w ponad 95 proc., a po całkowitym zapełnieniu powinny pokryć około jednej trzeciej zimowego zapotrzebowania UE na gaz. Ceny surowca w holenderskim hubie TTF oscylują natomiast wokół 40 euro za MWh w porównaniu z poziomem ok. 180 euro przed rokiem.
Jak podaje Reuters, zdaniem analityków powrót do rekordowo wysokich cen z ubiegłego roku, które osiągnęły latem 343 euro/MWh jest mało prawdopodobny. Do gwałtowniejszych ruchów cenowych mogłaby się jednak przyczynić wyjątkowo ostra zima, odcięcie przez Rosję pozostałych dostaw do Europy lub poważne perturbacje na globalnym rynku LNG.
Zobacz także: Polska największym rynkiem zbytu dla rosyjskiego autogazu
Maroko staje się energetycznym zapleczem Europy
„Financial Times” informuje o dwóch dużych projektach energetycznych w Maroku, które są planowane w kontekście transformacji energetycznej – tyle, że nie tego afrykańskiego państwa.
Pierwsze przedsięwzięcie to Xlinks. Przewiduje ono budowę 10,5 GW mocy w OZE z czego 7 GW ma stanowić fotowoltaika, a pozostałe 3,5 GW energetyka wiatrowa. Wyprodukowana tam energia ma być przesyłana do Wielkiej Brytanii najdłuższą na świecie podmorską linią energetyczną o długości ok. 3,8 tys. km.
Wartość inwestycji jest szacowana na co najmniej 20-22 mld funtów i docelowo ma zaspokoić ok. 8 proc. brytyjskiego zapotrzebowania na energię elektryczną. Kluczowe dla uruchomienia projektu, za którym stoi m.in. były szef koncernu Tesco, jest wynegocjowanie z rządem 25-letniego kontraktu różnicowego, który zagwarantuje przedsięwzięciu rentowność.
Claire Coutinho, sekretarz ds. energetyki, stwierdziła, że Xlinks może odegrać ważną rolę w budowie systemu energetycznego, który zapewni niezawodne i niedrogie dostawy energii dla konsumentów, przy jednoczesnym wypełnieniu celów klimatycznych.
Kolejne duże przedsięwzięcie, które ma być realizowane w Maroku, zostało ogłoszone przez chińską firmę CNGR Advanced Material – największego na świecie dostawcę katod do baterii, mającego prawie 1/4 udziałów globalnym rynku.
Jak podkreśla „Financial Times”, nowa fabryka spółki ma powstać kosztem ok. 2 mld dolarów w celu zaopatrywania klientów w Europie oraz USA. Maroko posiada ok. 70 proc. światowych zasobów fosforanów – surowca, który jest potrzebny do produkcji katod.
Przedstawiciele CNGR podkreślili również, że uruchamianie tam inwestycji przebiega bardzo szybko – w przeciwieństwie do Europy, gdzie pozyskanie pozwoleń środowiskowych może trwać nawet kilka lat. Do projektów związanych z łańcuchem dostaw do baterii w Maroku szykują się także południowokoreański LG Chem i chiński Huayou Cobalt.
Zobacz też: Popyt na morskie kable większy niż produkcja