Spis treści
Dawno nie oglądaliśmy tak spektakularnego wzrostu i upadku spółki energetycznej na polskiej giełdzie. Kurs akcji elektrociepłowni w Będzinie, kontrolowanej przez Grupę Altum, należącej do przedsiębiorcy Przemysława Bałdygi, wzrósł w ciągu miesiąca o 1000 proc. z 7 do 71 zł. Kurs wywindował grupa Altum skupując akcje, ale największe emocje wywołała sprawa porozumienia podpisanego przez EC Będzin z Orlen Synthos Green Energy czyli spółką Orlenu i Synthosu planującą inwestycje w małe reaktory jądrowe (SMR).
EC Będzin w środę wydał komunikat o podpisaniu porozumienia (tzw. NDA) w sprawie ewentualnej budowy SMR w Będzinie. Posypała się fala oskarżeń o insider trading – ludzie związani ze spółką Altum oraz prezes Będzina mogliby skupować akcje, liczą, że ewentualny komunikat o liście intencyjnym z OSGE jeszcze podbije kurs spółki. Na prośbę premiera sprawę bada Komisja Nadzoru Finansowego, ale na wyniki jej postępowania zapewne długo poczekamy. Kurs akcji spółki spadł do 41 zł.
OSGE odcięło się od całej sprawy, stwierdzając, że nie planuje współpracy z EC Będzin, a takich listów intencyjnych podpisano bardzo wiele.
I tak rzeczywiście było – porozumień OSGE podpisał sporo, bo chciałby budować SMR w miejscach gdzie dziś istnieją bloki węglowe, które wkrótce będą wyłączane. Ale żadna ze spółek, z którą taki list został podpisany, nie uznała tej informacji za istotną na tyle, aby publikować komunikat giełdowy. Zrobił to natomiast EC Będzin.
PS Na żądanie EC Będzin zastąpiliśmy usunęliśmy z tekstu sformułowanie „list intencyjny”.
Turów w centrum kampanii wyborczej
Kolejna decyzja WSA w Warszawie w sprawie kopalni w Turowie dolała oliwy do politycznego ognia. Na sobotę przeniesiono z Łodzi do Bogatyni wiec PiS, na którym wystąpił m.in. Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że „to co dzieje się wokół kopalni Turów, to nic innego jak atak na naszą suwerenność”.
PGE ogłosiło, że sąd znów orzekł nie po myśli energetycznej spółki, odrzucając jej zażalenie na postanowienie o wstrzymaniu wykonania decyzji środowiskowej z 31 maja. Postanowienie, które – przypomnijmy – pracy kopalni nie wstrzymuje.
Co ciekawe, PGE nie pochwaliło się, że 22 czerwca przed tym samym sądem zupełnie inną sprawę wokół Turowa wygrało. Otóż WSA odrzucił skargę na decyzję o wydaniu koncesji na lata 2026-2044, dodatkowo wyraźnie zaznaczając, że koncesja, obowiązująca do końca kwietnia 2026 r. nie jest przedmiotem żadnego sporu. Czyli kopalnia co najmniej do tego czasu może spokojnie działać.
Skarg na poszczególne elementy procedur w sprawie Turowa jest mnóstwo i trudno się w tym gąszczu połapać. Ale wygląda na to, że prawdziwie sądny dzień nadejdzie 31 sierpnia. W ostatnich orzeczeniach WSA wskazał bowiem, że to na ten dzień wyznaczono rozpoznanie najważniejszej sprawy, czyli skargi na decyzję środowiskową GDOŚ, właśnie tę, którą zawieszono 31 maja. Kampania wyborcza będzie już u swojego szczytu, emocji i płomiennych wystąpień na pewno nie zabraknie. Wątpliwe, aby dotyczyły meritum sprawy, czyli wartości merytorycznej decyzji środowiskowej.
PSE: ponad 60 mld na sieci w 13 lat
Operator przesyłowy energii elektrycznej PSE oszacowało swoje wydatki na rozbudowę systemu przesyłowego do 2036 roku na prawie 62 mld zł. W planie jest ponad 5 tys. km torów linii NN 400 kV, 27 nowych stacji elektroenergetycznych, oraz prawie 800 km linię prądu stałego HVDC z Pomorza w okolice Katowic.
Wśród głównych celów PSE wskazało wyprowadzenie mocy z elektrowni jądrowych i morskich farm wiatrowych, lepszą integrację lądowych OZE, oraz zasilanie linii kolejowych, związanych z projektem CPK.
62 mld zł w 13 lat to daje średnio 4,75 mld zł rocznie. A zatem inwestycje muszą zdecydowanie przyspieszyć, bo jak podało PSE, wykonanie planów za lata 2020-2022 wyniosło niecałe 3,5 mld zł.
Ciekawostką jest zaznaczone jako planowane potężne (4 linie 400 kV) i ślepe odgałęzienie sieci przesyłowej, kończące się gdzieś w trójkącie między Poznaniem, Gorzowem Wlkp. a Piłą. To nic innego jak Klempicz, miejsce, gdzie za późnego PRL rozpoczęto nawet prace nad drugą po Żarnowcu elektrownią jądrową. Rząd co prawda wstrzymuje się z jakiś powodów przed wskazaniem drugiej po Choczewie lokalizacji elektrowni budowanej przez państwo, ale plany PSE sugerują, że powrót do Klempicza jest co najmniej rozważany.
Rząd obiecuje miliardy na infrastrukturę dla atomu
Co do elektrowni jądrowej na Pomorzu, dalej nie wiemy ile ma kosztować i jak się spłacić, ale rząd uchwalił kolejne wydatki na to wszystko, co do budowy jest niezbędne.
Rada Ministrów przyjęła uchwałę, w której tworzy wieloletni program o nazwie: „Program wspierania inwestycji infrastrukturalnych w związku z realizacją kluczowych inwestycji w zakresie strategicznej infrastruktury energetycznej, w tym elektrowni jądrowej, w województwie pomorskim”, warty 4,7 mld zł. I nie chodzi tu o sieci. Ma to być publiczna pomoc na budowę drogi i linii kolejowej, prowadzących do przyszłej elektrowni, ujęć wody chłodzącej itp.
Wykonawcami programu będą: dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad oraz spółka PKP Polskie Linie Kolejowe.
Niejasny jest podział kompetencji w sprawie wykonania programu. W uchwale czytamy, że nadzór nad jego wykonaniem sprawować będzie minister infrastruktury, natomiast za koordynację jego wykonania odpowiadać będzie pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Czym się różni „nadzór” od „koordynacji” tego w komunikacie nie wyjaśniono, można się tylko domyślać, taki zapis jest efektem jakiegoś kompromisu pomiędzy ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem a Anną Łukaszewską-Trzeciakowską, pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Szwecja zmienia retorykę, atom jest w porządku
Szwedzki parlament przyjął nowe strategiczne cele w energetyce, zmieniając znacząco retorykę. Celem nadrzędnym jest osiągnięcie net-zero w 2045 roku, przy zaspokojeniu popytu na poziomie 300 TWh rocznie (dla porównania dzisiejsze zużycie prawie 4-krotnie bardziej ludnej Polski to 175 TWh rocznie). Jednak zgodnie z nową strategią, 100% ma stanowić już nie energia „odnawialna”, ale „bezemisyjna”. To otwarcie drogi do budowy nowych elektrowni jądrowych, jako uzupełnienie i zastąpienie tych, które dziś dają Szwecji 40% prądu, ale nieuchronnie się starzeją.
40 lat temu szwedzki parlament przegłosował odejście od atomu, co wywołało m.in. protesty związków zawodowych. W 2016 roku dopuścił za to budowę nowych elektrowni w lokalizacjach starych. Państwowy Vatenfall już przygląda się technologiom do potencjalnej budowy nowych bloków.