Inwestor i dostawca technologii dla pierwszej polskiej elektrowni atomowej zostaną wybrani bez publicznego przetargu. Na całościowe zwolnienie z procedury zamówień publicznych polskiej energetyce przyjdzie jeszcze poczekać.
Kilka miesięcy temu do resortu skarbu wypłynęło długo oczekiwane pismo od Komisji Europejskiej. Przez kilka miesięcy MSP, PGE oraz MSZ próbowały uzyskać z Brukseli odpowiedź na pytanie czy atomowa spółka – córka PGE, Tauronu i Enei czyli PGE EJ będzie musiała stosować prawo zamówień publicznych wybierając dostawcę reaktora oraz inwestora dla polskiej siłowni atomowej.
Polska energetyka jako całość jest niestety „ofiarą“ unijnej dyrektywy sektorowej, która nakazuje w określonych przypadkach stosowanie procedury zamówień publicznych. W przypadku budowy elektrowni bardzo to utrudnia życie. Z procedury tej zwalnia wyłącznie uznanie przez KE, że w energetyce panuje już wystarczająca konkurencja. Dlatego Urząd Regulacji Energetyki w maju 2014 wysłał do Brukseli wniosek o wyjęcie naszych państwowych spółek energetycznych spod działania dyrektywy.
Patrz: Koniec publicznych przetargów w energetyce?
Jak dowiedziało się WysokieNapiecie.pl, Bruksela nieoficjalnie dała do zrozumienia Warszawie, że wniosek będzie odrzucony i zasugerowała jego wycofanie. W listopadzie wniosek został więc więc cofnięty. Obecnie URE przygotowuje nowy, mając nadzieję, że coraz większa liczba podmiotów na rynku energii oraz zmian sprzedawców sprawi, że KE uzna nasz rynek za konkurencyjny.
Z elektrownią atomową sytuacja jest zgoła inna. Strona polska zasugerowała Komisji, że zamierza skorzystać z art 4 prawa zamówień publicznych. Zgodnie z nim z procedury zamówień można zrezygnować ze względu na bezpieczeństwo państwa.
– Prawo zamówień publicznych nie daje 100 proc. kontroli nad procesem wyboru dostawcy technologii – tłumaczy osoba znająca sprawę. Innymi słowy, mogłoby się okazać, że zgodnie z Pzp najwięcej punktów uzyskałaby technologia rosyjska, co z powodów politycznych nad Wisłą jest nie do przyjęcia.
Dla Brukseli sprawa nie jest prosta, bo nie ma żadnej procedury, w której Komisja udzielałaby zgody na niestosowanie prawa zamówień publicznych. Komisyjni urzędnicy mogą wydać tylko opinię.
Według naszych informacji jest ona jednak korzystna dla strony polskiej. Komisja przyznaje, że bezpieczeństwo państwa jest wystarczającym argumentem dla rezygnacji z pzp przy budowie elektrowni atomowej.
Choć cała sprawa jest bez wątpienia sukcesem rządu, to z nie do końca dla nas jasnych powodów, jest trzymana w ścisłej tajemnicy zarówno przez PGE, jak i rząd i Brukselę. Komisja udzieliła nam wymijającej odpowiedzi, tłumacząc, że jest w stałym kontakcie ze stroną polską i udziela wskazówek („guidance“) w kwestii stosowania zamówień publicznych. Prawdopodobnie
Prawdopodobnie Bruksela boi się niebezpiecznego precedensu. Przypomnijmy, że Węgrzy podpisali umowę z Rosją o budowie elektrowni atomowej Paks II KE bada tę sprawę, a jednym z wątków jest właśnie ominięcie procedury zamówień publicznych z uwagi na umowę międzypaństwową. Komisja ma jesienią poinformować o ewentualnym wszczęciu postępowania w sprawie naruszenia unijnych dyrektyw.
Wg naszych źródeł wszyscy ewentualni dostawcy zostali poinformowani o tym, że wybór inwestora oraz dostawcy technologii nastąpi na podstawie przygotowanego przez samą PGE EJ regulaminu i przyjęli to z zadowoleniem. Następny krok to zaproszenie do składania ofert, które zostanie wysłane do wybranych firm.
Media skupiają na dacie oddania elektrowni do użytku. Greenpeace zdobył i opublikował harmonogram, zgodnie z którym elektrownia zostanie oddana dopiero w 2031 r. a nie w połowie lat 20-tych, jak zakładał rząd.
PGE EJ wydało komunikat w którym twierdzi, że harmonogram był jedynie propozycją doradcy i nie został zatwierdzony przez zarząd, trudno więc traktować go jako oficjalną decyzję spółki.
Prawda jest taka, że dziś wszystkie daty i harmonogramy są bujaniem w obłokach i nie ma się co nimi podniecać. O tym, czy elektrownia powstanie zdecyduje model wsparcia przygotowany przez rząd. Najbardziej prawdopodobny jest kontrakt różnicowy, w którym inwestor dostaje gwarancję ceny prądu produkowanego przez elektrownię.
A w tej sprawie decydujące jest to, co dzieje się w Brukseli. Przedstawiony przez Komisję Europejską nowy model rynku jest umiarkowanie przychylny dla elektrowni atomowych, dopuszcza bowiem kontrakt długoterminowy połączony z hedgingiem, choć sama nazwa „kontrakt różnicowy“ nie pada.
Patrz: Jak Bruksela widzi rynek energii cz 2
W brukselskich korytarzach mówi się, że w ślad za nowym modelem rynku pójdzie projekt dyrektyw IV pakietu energetycznego. I dopiero po jego przyjęciu będzie tak naprawdę wiadomo jakie wsparcie polska elektrownia atomowa będzie mogła otrzymać.