Nasze zdolności eksportu i importu energii z Niemiec mają znacznie wzrosnąć i to o wiele szybciej, niż wcześniej planowano. To świetna wiadomość dla konsumentów, ale wielkie wyzwanie dla polskich elektrowni. Hurtowe ceny prądu za zachodnią granicą są i zapewne pozostaną niższe niż w Polsce.
Według planów Polskich Sieci Elektroenergetycznych już w 2020-2021 roku polskie firmy będą mogły handlować z niemieckimi energią przepływającą z mocą 2000 MW. To znacznie szybciej, niż zakładały dotychczasowe plany, które taką moc sieci transgranicznych miały dostarczyć dopiero po 2025 roku.
Zmianę przewiduje, przekazany przez PSE do konsultacji, dokument pt. „Plan rozwoju w zakresie zaspokojenia obecnego i przyszłego zapotrzebowania na energię elektryczną na lata 2016-2025″.
Wszyscy zainteresowani mogą zgłaszać uwagi. A jest do czego. Obszerny dokument przedstawia perspektywy rozwoju energetyki – zarówno wytwarzania jak i sieci.
Takie plany PSE opracowuje co jakiś czas – poprzedni pochodzi sprzed pięciu lat, ale rok temu był aktualizowany.
Najważniejsza zmiana w porównaniu z nim dotyczy właśnie łącznika z Niemcami. Dziś sytuacja wygląda tak: Polska ma dwa połączenia z zachodnim sąsiadem- Krajnik-Vierraden i Mikułowa-Hagenwerder. Ale pożytek z nich niewielki – oboma interkonektorami wędrują przez Polskę tzw. przepływy kołowe z Niemiec do Austrii.
Destabilizuje to pracę sieci i ogromnie utrudnia wymianę handlową. Dlatego PSE i niemiecki operator 50 Hertz montuje tzw. przesuwniki fazowe, dzięki którym niechciany prąd z Niemiec będzie można skutecznie „odpychać”, a tym samym skutecznie zarządzać wymianą energii między krajami.
Dzięki przesuwnikom zdolności eksportowe na liniach z Niemcami wzrosną do 1500 MW, a importowe – do 500 MW. Dla porównania – szczytowe zapotrzebowanie na moc sięga dziś 25,5 tys. MW.
Kolejnym etapem miał być projekt nazwany Ger-Pol Power Bridge czyli trzeci łącznik z Niemcami o mocy 1500 MW. Interkonektor ten został przez Komisję Europejską zaliczony do tzw. PCI (Projects of Common Interest) czyli najważniejszych projektów infrastrukturalnych UE. Powinien zostać ukończony najwcześniej ok. 2025 r.
Ale PSE ponownie przeanalizowały koszty budowy trzeciego połączenia energetycznego z Niemcami, razem z niezbędną rozbudową sieci po polskiej stronie. Wyszło, że inwestycja pochłonęłaby 682 mln zł.
Operator uznał, że podobny efekt – a znacznie taniej – można uzyskać dzięki lepszemu wyprowadzeniu mocy z dwóch już istniejących połączeń. Kluczowe będzie połączenie stacji Baczyna (k. Gorzowa Wielkopolskiego) z Plewiskami (koło Poznania). Dzięki niemu energia z połączenia Vierraden-Krajnik w północno-zachodniej Polsce będzie mogła popłynąć do centralnej części kraju.
PSE nie podaje szacunkowych kosztów tej linii, ale z oceny portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że inwestycja powinna być nawet o połowę tańsza.
Rezultat ma być podobny, ale szybszy. Dzięki niemu Polska już w 2021 roku, a nie jak wcześniej zakładano w latach 2025-2030, osiągnie zdolności importu i eksportu energii do Niemiec na poziomie 2000 MW. To tyle, ile może wyprodukować duża elektrownia węglowa.
Natomiast budowa trzeciego łącznika ma zostać odłożona na lata 30., o ile będzie istniała taka potrzeba.
O swoim pomyśle PSE powiadomiły 50Hertz i – jak twierdzi nasz operator – Niemcy wyrazili na to zgodę. W najbliższym czasie zmiany zostaną także uwzględnione także w planach ENTSO-E czyli organizacji skupiającej unijnych operatorów sieci przesyłowych.
Gdzie popłynie prąd?
Import prądu z Niemiec to scenariusz spędzający sen z powiek szefom polskich koncernów energetycznych. Hurtowe ceny prądu są u naszego zachodniego sąsiada niższe, dzięki mocno dotowanej energii wiatrowej i solarnej (w zeszłym roku niemieccy odbiorcy dopłacili do nich ponad 20 mld euro).
Nożyce cen sprawiają, że tańszy niemiecki prąd popłynie do nas, a nie odwrotnie. – To nie znaczy, że tak będzie zawsze – mówi menedżer polskiej spółki energetycznej. – Jak tam nie będzie wiać i świecić w szczycie zapotrzebowania, to prąd popłynie z Polski do Niemiec. Ale ogólnie bilans będzie niekorzystny dla Polski, nasz model nie przewiduje, że relacje cenowe się zmienią – dodaje.
Przedsmak tego co będzie się dziać mieliśmy w zeszłym roku, gdy Polska po raz pierwszy od 1989 roku została importerem energii netto.
Patrz: Polska importerem prądu. Pierwszy raz od 1989 r.
Jeśli da się handlować dużą ilością taniego prądu z Niemiec to najstarsze i najmniej efektywne polskie elektrownie wypadną z rynku. Pytanie, które to będą?
Bez wątpienia import z Niemiec pogorszy też sytuację budowanych właśnie bloków w Kozienicach, Opolu, Turowie i Jaworznie, choć nie sposób przewidzieć w jakim stopniu. Najprawdopodobniej będą produkować energię przez większość czasu, ale zarobią na tym mniej, niż wynikało z bardzo optymistycznych analiz opłacalności inwestycji.
Konsumenci mają za to powody do radości – dostęp do tańszego prądu znad Łaby spowoduje spadek cen. O łączniki z zachodnim sąsiadem zabiegał zwłaszcza przemysł energochłonny. Zyskają także te spółki energetyczne, które produkują mało, a sprzedają dużo energii swoim klientom – m.in. Energa, RWE i wielu nowych sprzedawców prądu.
Co ciekawe, mimo wszystko PSE w swym planie wciąż zakłada samowystarczalność energetyczną Polski.
„Należy podkreślić, że wymiana mocy na połączeniach transgranicznych dokonywana jest w oparciu o mechanizmy rynkowe. Ponadto należy mieć na uwadze, że w przypadku wystąpienia problemów bilansowych w naszym kraju, Polska nie miałaby żadnych gwarancji, że kraje sąsiednie będą posiadały odpowiednie nadwyżki mocy wytwórczych, które mogłyby zostać przesłane do Polski. Z tego powodu długoterminowe analizy bilansowe, w opinii OSP, powinny zakładać samowystarczalność kraju w zakresie pokrycia zapotrzebowania na moc“.
Problem w tym, że samowystarczalność nie bardzo pasuje do koncepcji nowego modelu rynku przedstawionego przez Komisję Europejską, w którym energia swobodnie płynie po krajach UE, „szukając“ miejsc gdzie cena hurtowa jest najwyższa.
Patrz: Jak Bruksela widzi rynek energii
Warto jednak pamiętać, że gdy w 2011 r. Niemcy zaczynali swoją Energiewende to Angela Merkel również mówiła, że po zamknięciu elektrowni atomowych Niemcy nie mogą być importerem prądu…