Wiatrak pod domem?
Przypomnijmy, że zgłoszona przez szefa sejmowej komisji energii Marka Suskiego poprawka, przegłosowana później przez cały Sejm, zwiększyła proponowane przez rząd 500 metrów odległości do 700.
W ten sposób ocalono partyjną jedność, ale kompletnie odebrano sens rządowemu projektowi. Ministerstwo Klimatu chciało aby wiatrakowi inwestorzy skorzystali ze starych dokumentów i pozwoleń, uzyskanych przed 2016 r. Po o przegłosowaniu poprawki Marka Suskiego będzie to niemożliwe, wszystkie procedury trzeba zaczynać od nowa.
Podstawą dla określania odległości minimalnej – pomiędzy 10H a 700 m dla budynków mieszkalnych – miały być m.in. wyniki przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ), wykonywanej w ramach miejscowego planu. Bo wiatraki miały powstawać tylko na podstawie MPZP. W takiej formie ustawa trafiła do Senatu. W komisjach senatorowie opozycji postanowili „odkręcić” tę zmianę i przywrócili 500 m.
Jednak na ostatnim etapie prac, w II czytaniu pojawiła się poprawka znacznie dalej idąca. Przewiduje ona przede wszystkim, że lokalizacja elektrowni wiatrowej następuje na podstawie planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego albo uchwały rady gminy.
To niby nic nadzwyczajnego, ale poprawka ta w ogóle znosi minimalną odległość wiatraka od zabudowań. Rada gminy po konsultacjach z mieszkańcami może uchwałą określić odległość od budynku mieszkalnego albo budynku o funkcji mieszanej, byle nie nie mniejszą niż odległość zasięgu uciążliwych oddziaływań, opisanych w innych przepisach.
W praktyce taki zapis powoduje, że umowna odległość przestaje być odległością bezwzględnie minimalną, co przewidywały wcześniejsze wersje projektu i ustawy.
Poprawka wprowadza też formę wynagrodzenia dla pobliskich mieszkańców. Ci którzy będą mieszkać bliże, mają nie płacić w rachunkach za prąd opłat dystrybucyjnych, opłaty mocowej, OZE i kogeneracyjnej. Ma to za nich płacić inwestor. W praktyce oznacza to, że uwolniliby się od płacenia ok. 1/3 rachunku za prąd. A jeśli cena samej energii spadnie – to nawet połowy – przed kryzysem energetycznym i wzrostem cen samej energii opłaty dystrybucyjne, opłata mocowa i pozostałe stanowiły blisko 50 proc. rachunku.
I właśnie w takiej formie zapis został przez Senat wprowadzony do ustawy, a teraz trafi do Sejmu. I tam się dopiero okaże, czy koalicja zdoła obronić przepisy o 700 m i pomysły Senatu odrzucić. Sejm planuje się zebrać na 3-dniowe posiedzenie 1 marca.
Przypomnijmy, że Sejm zlikwidował też zakaz budowy budynków mieszkalnych w pobliżu stojących już wiatraków.
Czytaj także: 700 metrów dla elektrowni wiatrowych zostaje