Informacja o planach analizy budowy odnogi gazociągu jamalskiego trafiła polski rząd jak grom z jasnego nieba. To jaskrawy przykład słabości naszej dyplomacji i braku współpracy w rządzie.
Prezes, częściowo kontrolowanej przez rząd, spółki EuRoPol Gaz w czwartek podpisał memorandum w sprawie analizy ekonomicznej i technicznej budowy nowej rury, mogącej połączyć polski odcinek gazociągu Jamał-Europa z systemami gazowymi Słowacji i Węgier.
Porozumienie EuRoPol Gazu z Gazpromem nie byłoby niczym ważnym, ponieważ podpisane memorandum of understanding w języku biznesu nie oznacza niczego więcej, niż „możemy przyjrzeć się waszej propozycji”. To doskonale znany sposób, aby nie odmawiać obecnemu lub potencjalnemu partnerowi biznesowemu, a jednocześnie nie zobowiązywać się absolutnie do niczego.
Zresztą polskie państwowe spółki energetyczne biegle się nim posługują. Gdy żadna z nich, poza PGNiG, nie zamierzała poszukiwać gazu łupkowego, podpisano takie właśnie memorandum, ponieważ na współpracę nalegał minister skarbu. Do dziś nie wypracowano szczegółów wiążącej umowy. Podobny dokument, także pod wpływem ministra Mikołaja Budzanowskiego, podpisała PGE, z innymi państwowymi firmami w sprawie budowy elektrowni atomowej. Memorandum wygasło 31 marca i nic konkretnego nie przyniosło.
Bez konkretów i echa zapewne przeszłoby także czwartkowe memorandum ws. nowej nitki gazociągu jamalskiego. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
Zaraz po podaniu informacji przez media, zdziwienie podpisaniem dokumentu i oburzenie brakiem swojej wiedzy, a nawet niechęć do jego realizacji wyrazili premier i ministrowie: gospodarki, skarbu oraz spraw zagranicznych.
Gromy szybko spadły na Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, do którego należy 48 proc. akcji EuRoPol Gazu. PGNiG błyskawicznie odparowało jednak cios oświadczając, że nie musiało wiedzieć o projekcie, chociaż nie zaprzeczyło, że o sprawie wiedziało, a nie powiedziało. Przypomnijmy, że wiceprezes PGNiG o budowie drugiej nitki gazociągu jamalskiego wspominał już w listopadzie ub.r., dzień po wynegocjowaniu obniżki ceny rosyjskiego gazu. Wówczas także spółka nie chciała tematu rozwijać.
Tymczasem, bez zbędnych emocji, możliwość budowy nowego gazociągu można by badać tak długo, jak byśmy tego chcieli. Na podobnej zasadzie od jakiegoś czasu analizowane jest, nie mniej kontrowersyjne politycznie, połączenie energetyczne z obwodem kaliningradzkim, którym do Polski trafiać mógłby prąd z powstającej tam elektrowni jądrowej.
Zamiast chłodnej analizy, politycy do spółki z mediami fundują nam zbiorowe „olaboga”. W urzędach szukają winnych fatalnego przepływu informacji. Wygląda to tak, jakby rządowi nieistniejąca jeszcze rura wybuchła pod nogami.