Spis treści
Departament Energii USA zgodził się na eksport dodatkowych ilości skroplonego gazu z powstającego terminala Sabine Pass w Luizjanie. Zgoda dotyczy eksportu do krajów, które nie mają z USA porozumień o wolnym handlu. W sumie w 2018 r. z Sabine Pass będzie mogło popłynąć w świat prawie 50 mld m sześc. gazu rocznie.
Terminal w Luizjanie ma być pierwszą działającą instalacją eksportową LNG w Stanach Zjednoczonych. Na ukończeniu jest budowa pierwszych czterech linii skraplających, dla których inwestor – koncern Cheniere – dostał od władz federalnych 20-letnie zezwolenie na eksport 30 mld m sześc. gazu rocznie do krajów bez porozumień o wolnym handlu, czyli także UE. Pierwszy gaz ma wypłynąć z Sabine Pass najpóźniej na początku przyszłego roku.
Już w trakcie budowy tej części terminala Cheniere postanowiło go powiększyć o kolejne dwie linie i właśnie dostało od Departamentu Energii (DoE) zgodę na eksport z nich ok. 18 mld m sześc. gazu w formie LNG, także przez 20 lat. Zgodnie z obecnym harmonogramem budowy, instalacje te mają ruszyć w trzecim kwartale 2018 r.
Im więcej gazu na eksport, tym lepiej dla Ameryki
Zgodnie z obowiązującymi w USA procedurami, DoE musi ocenić, czy eksport poza strefy wolnego handlu leży w interesie publicznym, czyli jaki będzie miał wpływ na amerykańską gospodarkę i konsumentów. W autoryzacji Departament wskazał na prognozy rzadowej Agencji Informacji Energetycznej (EIA), z których wynika, że wydobycie gazu będzie nadal rosnąć, bijąc w tym roku kolejny rekord – średnio 2,9 mld m sześc. dziennie. Jednocześnie DoE przypomniał, że w mocy pozostaje model, na podstawie którego w 2012 r. oceniono, iż eksport LNG będzie miał jednoznacznie pozytywny efekt makroekonomiczny, w dodatku wprost proporcjonalny do wielkości tego eksportu.
Strategiczny cel USA: pierwsza trójka eksporterów LNG
Identyczną ocenę wpływu eksportu zawiera pierwszy Czteroletni Przegląd Energetyczny (QER), dokument, którego przygotowanie zlecił Barack Obama. QER stwierdza wprost, że amerykańskiego gazu (i ropy) nie zabraknie – i dla kraju i na eksport. Dlatego sekretarz ds. energii Ernest Moniz mógł niedawno oświadczyć, że USA zamierzają stać się wielkim graczem na światowym rynku LNG, na równi z Katarem i Australią. Suma kwot eksportowych przyznanych terminalom LNG budowanym tylko na atlantyckim wybrzeżu USA przekracza już 140 mld m sześc. rocznie, z czego większość przypada na instalacje w Zatoce Meksykańskiej. Szereg dalszych instalacji jest w fazie projektów, ale pod coraz większym znakiem zapytania z powodu niższych niż przewidywano jeszcze kilka lat temu cen gazu. Potwierdza się stare powiedzenie – kto pierwszy (będzie gotowy do wysłania w świat LNG), ten lepszy.