Kluczowe informacje po czwartkowej konferencji premiera Mateusza Morawieckiego i towarzyszących mu ministrów są takie:
Taryfy na prąd dla gospodarstw domowych zostaną zamrożone do 2 MWh rocznie. Gospodarstwa rolnicze, duże rodziny i rodziny z niepełnosprawnymi będą miały ten limit zwiększony do 2600 kWh.
Najbardziej oszczędni dostaną rabat od całego rachunku za zmniejszenie zużycia o 10 proc.
Kolejnym elementem planu ma być dodatek energetyczny dla rodzin ogrzewających się prądem Podczas konferencji prasowej z ust premiera padła kwota 1000 zł rocznie. Logicznie rzecz biorąc, kwota ta powinna być uzależniona od zużycia prądu i dochodu.
Przy czym nie jest jasne czy dotyczyć to będzie tylko tych, którzy mają wyłącznie ogrzewanie elektryczne? Takich gospodarstw jest ok. 1,02 mln plus 250 tys. posiadaczy pomp ciepła ( liczba z grafu dotyczy lipca, a przybywa ich kilkadziesiąt tys. miesięcznie). Ale czy dodatkiem będą objęte także gospodarstwa domowe „dogrzewające się” prądem, co wobec braku węgla będzie zapewne bardzo popularne tej zimy?
Jeśli jakieś gospodarstwo domowe przekroczy limit 2 MWh, to wówczas – jak wyjaśniał premier Morawiecki- wpadnie w nową taryfę zatwierdzaną przez Urząd Regulacji Energetyki. Oczywiście nie wiadomo ile będzie wynosić, ale gdyby kierować się kryteriami rynkowymi, to cena samej energii (bez dystrybucji) powinna wzrosnąć 100 proc, co przełoży się na podwyżkę na rachunku o ponad połowę. Ale jest mało prawdopodobne, że URE zatwierdzi takie podwyżki.
Plusy dodatnie i ujemne
Sam pomysł aby wyznaczyć pułap, od którego gospodarstwa domowe będą płacić wyższe kwoty nie jest zły. Do takiego samego rozwiązania przymierza się Austria. Ekonomiści z austriackiego instytutu WiFO wyliczają zalety takiego rozwiązania: promuje oszczędność, jest bardziej sprawiedliwe niż ryczałtowe rozdawnictwo dla wszystkich. Ale zwracają uwagę też na rzeczy, o których polscy autorzy planu chyba nie pomyśleli.
Przede wszystkim twierdzą, że należy brać pod uwagę wielkość gospodarstw domowych.
„Jeżeli subsydium jest stosowane na podstawie średniej ogólnej, to istnieje niebezpieczeństwo, że małe gospodarstwa domowe będą otrzymywać dotacje na całe swoje zużycie energii elektrycznej; z kolei wieloosobowe gospodarstwa domowe otrzymałyby tylko niewielkie udziały. Przyniosłoby to efekt przeciwny do zamierzonego, jeśli chodzi o efekt zachęty, a także byłoby niesprawiedliwe:
Osoby mieszkające samotnie otrzymałyby większe wsparcie niż rodziny. W celu uwzględnienia wielkości gospodarstwa domowego państwo musi udostępnić dostawcom energii odpowiednie informacje. Jeśli jest to trudne z prawnego punktu widzenia, można by wypłacić zaliczkę dla wszystkich konsumentów na podstawie konsumpcji przeciętnego dwuosobowego gospodarstwa domowego, która byłaby korygowana na wniosek lub gdy dostępne byłyby bardziej precyzyjne informacje.”
Przyjrzyjmy się teraz zużyciu polskich gospodarstw domowych. Dostępne dane GUS są wprawdzie z 2018 r. ale nie sądzimy aby tu wiele się zmieniło. Otóż połowa gospodarstw domowych zużywa 2 MWh rocznie lub mniej – zatem, zgodnie z tym co twierdzą austriaccy ekonomiści, nie odczuje żadnej podwyżki kosztów i będzie miała nikłą motywację do oszczędzania.
Przy czym niekoniecznie są to rodziny najuboższe – bezdzietna bogata, stołująca się na mieście rodzina z dużego miasta może zużyć 1,5 MWh, a średniozamożna wielodzietna rodzina w małym mieście nawet 3 MWh. Doświadczenia niżej podpisanych wskazują, że pojawienie się dziecka w domu zwiększa zużycie prądu o ok. 0,5 MWh, przy czym jak dziecko rośnie i zaczyna używać urządzeń elektronicznych, to konsumpcja oczywiście rośnie razem z nim.
Czytaj także: Bruksela chce obniżyć koszty energii. Czy to się uda przed zimą?
Naszym zdaniem pułap zamrożonej energii powinien być niższy, np. 1,5 MWh, tak aby zwiększyć motywację do oszczędzania. Zwłaszcza, że ceny powyżej tego pułapu wciąż nie będą rynkowe, ale będzie to cały czas taryfa zatwierdzana przez URE. Wydaje się, że nie też sensu zamrażać cen prądu na poziomie z tego roku – podwyżka o 10 czy nawet 20 proc. oznaczałaby dla przeciętnego gospodarstwa domowego wzrost rachunku o 15 zł miesięcznie ( równowartość pięciu bochenków chleba albo jednego kebaba), a znacznie zmniejszyłaby budżetowe koszty całej operacji.
A te są wciąż nieznane. WysokieNapiecie.pl policzyło, że gdyby zamrozić całkowicie ceny prądu dla gospodarstw domowych, budżet musiałby dopłacić 30 mld zł. Pułap 2 MWh zmniejszyłby tę kwotę do ok. 25 mld. Ale do tego trzeba doliczyć ok 30 mld zł kosztów ewentualnego zamrożenia rachunków za gaz i ponad 20 mld zł dopłat do rozmaitych źródeł ciepła oraz zapowiedziane 5-6 mld pomocy dla przemysłu. W sumie ok 90 mld zł czyli blisko 15 proc. wydatków budżetu!
Nie wiadomo ile pieniędzy przeznaczono w budżecie na działania związane z kryzysem energetycznym, bo rząd wprawdzie projekt budżetu przyjął 30.08, ale go nie pokazał.
Poza tym wciąż nie wiadomo co z gazem zużywanym przez gospodarstwa domowe. Czy tutaj będzie podobne rozwiązanie jak w przypadku prądu?