Spis treści
Elektryfikacja domowego ogrzewnictwa to jedna z głównych składowych zarówno ograniczania emisyjności budynków, jak i sposobów na zmniejszenie zależności od paliw kopalnych – zwłaszcza w kontekście planowanego przez Unię Europejską odcięcia się od dostaw gazu z Rosji.
Komisja Europejska w ramach planu REPowerEU założyła podwojone tempo wdrażania indywidualnych pomp ciepła (PC), aby zainstalować ich 10 mln w ciągu najbliższych pięciu lat. Sektor ma być również wspierany pod względem możliwości produkcyjnych i kadrowych.
Polska liderem wzrostu
Jednocześnie ambitne plany formułują rządy – zwłaszcza tych państw, które są najmocniej uzależnione od gazu jako paliwa w ogrzewnictwie. Tu oczywiście przodują Niemcy, które do 2030 r. chcą zainstalować sześć milionów PC. Tamtejszy rynek pracy będzie potrzebował wzmocnienia nawet o ok. 100 tys. nowych instalatorów.
Choć Wielka Brytania opuściła UE z końcem stycznia 2020 r., to plany również ma ambitne. Zwłaszcza, że w ubiegłym roku pod względem pomp ciepła zainstalowanych na 1000 gospodarstw domowych zajęła ostatnie miejsce wśród 21 państw należących do European Heat Pump Association (Europejskie Stowarzyszenie Pomp Ciepła, EHPA).
Wynik ten wyniósł niespełna 1,5. Co ciekawe, w tym rankingu Polska – z wynikiem powyżej siedmiu – wyprzedziła nie tylko Brytyjczyków, ale też Niemców (4,3) czy Belgów (5,5).
Tymczasem rząd wyspiarskiego państwa chciałby, aby do 2028 r. instalować 600 tys. PC rocznie. Plany dotyczące osiągnięcia neutralności klimatycznej Wielkiej Brytanii w 2050 r. wymagają wyposażenia w PC ponad 27 mln domów. Jak wyliczył portal NewScientist, przy dynamice instalacji zanotowanej w ubiegłym roku zajęłoby to… ponad 600 lat.
Mocne przyspieszenie na europejskim rynku były już widoczne w ubiegłym roku, czyli przed agresją Rosji na Ukrainę, ale to „zasługa” potężnych podwyżek cen gazu. Według danych EHPA, w 2021 r. sprzedaż PC zanotowała rekordowy wzrost (+34 proc.), osiągając poziom 2,18 mln sztuk. Łączna liczba zainstalowanych pomp sięgnęła prawie 17 mln sztuk, co przełożyło się na ok. 14 proc. całego rynku grzewczego.
Co istotne, największy procentowy wzrost sprzedaży zanotowała Polska (+87 proc.), wyprzedając Irlandię(+69 proc.), Włochy (+63 proc.), Słowację (+42 proc.), Norwegię i Francję (po +36 proc.) i Niemcy (+28 proc.).
Natomiast w liczbach bezwzględnych największe wzrosty w ubiegłym roku zanotowały Włochy (+150 tys. sztuk), Francja (+143 tys.), Polska (+43 tys.), Niemcy (+37 tys.) i Norwegia (+33 tys.).
Kolejka po pompę
W 2021 r. w Polsce sprzedano łącznie ok. 93 tys. pomp ciepła, a w tym roku, sprzedaż może przebić poziom 160 tys. Zgodnie z prognozami Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC), w przyszłym roku wynik zbliży się do 200 tys. sztuk, a 300 tys. przebije w 2027 r. Natomiast na 2030 r. przewidywane jest ok. 370 tys.
– Aktualnie przyjmujemy zamówienia na pompy ciepła na drugą połowę 2023 r. Popyt jest większy od możliwości producentów i importerów. Wszystko dlatego, że wzrosło zainteresowanie tego typu ogrzewaniem nie tylko w Polsce, ale w całej Europie – skomentował w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Zdzisław Kulpan, prezes spółki Heiztechnik.
Jak dodał, na PC mocno otwiera się rynek niemiecki, a to oznacza, że tam sprzedaż będzie większa i za wyższą cenę. W efekcie dłużej czeka się na pompy ciepła europejskie niż te z Azji, które są tańsze, ale też mniej dopasowane do specyfikacji polskiego klienta.
– Europejskie pompy typu monoblok mają większe gabaryty, co zapewnia lepsze wytłumienie, podczas gdy dalekowschodnie mogą powodować większy hałas. Jest to jeden z dwóch czynników, na który klienci zwracają uwagę. Wiele jednak wskazuje na to, że do nas więcej trafi pomp właśnie tańszych, czyli z Dalekiego Wschodu – wyjaśnił Kulpan.
Z danych, które podawał portal Euractiv, wynika, że w pompach ciepła UE w 2015 r. miała 249 mln euro nadwyżki w wymianie handlowej z Chinami, a pięć lat później już 40 mln euro deficytu. Istnieje więc ryzyko, że Europa mogłaby uzależnić się od Chin w kolejnej, ważnej dla transformacji energetycznej technologii – podobnie jak stało się to w przypadku fotowoltaiki,
Niemiecki koncern Viessmann wiosną tego roku apelował o działania dotyczące pobudzenia europejskiego przemysłu, w tym badawczo-rozwojowe, które zabezpieczą unijne potrzeby dotyczące PC oraz ponad 1,8 mln bezpośrednich i pośrednich miejsc pracy, które może stworzyć ten sektor.
Zobacz też: Metale mogą wykoleić unijną transformację energetyczną
Rozregulowane łańcuchy
Anna Żyła, dyrektor Departamentu Polityki Ekologicznej, ESG i Taksonomii w Banku Ochrony Środowiska (BOŚ), wskazała natomiast, że jeszcze kilka lat temu zainteresowanie PC było relatywnie niewielkie – przede wszystkim z uwagi na koszty inwestycyjne i małą popularność rozwiązań. Aktualnie BOŚ odnotowuje skokowy wzrost zainteresowania – w 2021 r. sfinansował o ponad 40 proc. więcej tego typu instalacji niż w 2020 r.
– Ich popularność wzrosła w szczególności od czasu uruchomienia Programów NFOŚiGW „Czyste powietrze” i „Moje ciepło”, dzięki którym można uzyskać dofinansowanie do PC nie tylko w ramach termomodernizacji obiektów, ale i w nowych budynkach jednorodzinnych. Od lipca 2021 r. uzupełnieniem oferty „Czystego Powietrza” są także kredyty bankowe – poinformowała nasz portal dyrektor Żyła.
Zobacz też: Pompa ciepła zamiast kotła. Rząd namawia dotacjami
Również z obserwacji BOŚ wynika, że popyt na rynku przewyższa zdolności produkcyjne marek dostępnych w Polsce i UE.
– Według informacji od instalatorów zapotrzebowanie jest o ok. 100 proc. większe niż w ostatnich latach, a na PC można czekać nawet od trzech do dziewięciu miesięcy. Działania związane ze zwiększeniem potencjału produkcyjnego PC wydają się być wyzwaniem, ale jednocześnie szansą dla rozwoju lokalnych producentów. Dostępność wysokiej jakości podzespołów niewątpliwie będzie jednak wyzwaniem w dobie wojny i zachwianych łańcuchów dostaw – oceniła Żyła.
Firma Heiztechnik specjalizuje się przede wszystkim w kotłach na pellet drzewny, ale już osiem lat temu postanowiła zainwestować w technologię pomp ciepła, która została wdrożona do produkcji z początkiem 2020 r.
– W 2022 r. zamierzamy wyprodukować ok. 2 tys. takich urządzeń, a w kolejnych latach zwielokrotnić produkcję. Obecnie przygotowujemy budowę zakładu, który w 2025 r. osiągnie wydajność pomiędzy 5 a 10 tys. pomp ciepła rocznie. Duże zapotrzebowanie rynku polskiego, jak i innych krajów UE dają nam mocną podstawę do tego, aby inwestować w rozbudowę mocy produkcyjnych – zaznaczył prezes Kulpan.
Jednocześnie przyznał, że ograniczeniem są rozregulowane w skutek pandemii COVID-19 łańcuchy dostaw.
– Bylibyśmy w stanie obecnie wyprodukować znacznie więcej pomp ciepła, ale ograniczony dostęp do komponentów lub ich wysokie ceny, wywindowane dużym popytem w całej Europie, utrudniają planowanie produkcji. Niekompletny towar czeka więc w halach na dostawę brakujących elementów. Sama pompa kosztuje powyżej 30 tys. zł, natomiast wraz ze zbiornikiem wodnym jest to wydatek 40-50 tys. zł – wskazał Kulpan.
Rynek nie był gotowy
Zdaniem Pawła Lachmana, prezesa PORT PC, większość urządzeń, które w tym roku zostaną sprzedane w Polsce, będzie pochodziło z zachodniej Europy. Znaczący udział, obok producentów chińskich, będą też mieć dostawcy z Japonii i Korei Południowej.
– Potencjał polskich producentów nie był dotychczas w pełni wykorzystywany, m.in. z powodu braku jasnej komunikacji ze strony rządu, który nie rozpoznał odpowiednio wcześniej trendu, w jakim będzie zmierzał rynek urządzeń grzewczych. Wsparcie państwa w zakupie PC, które pojawiło się w ramach programów „Czyste Powietrze” czy „Moje Ciepło” nie zostało poprzedzone wcześniejszą współpracą z producentami, aby ci mogli przygotować moce produkcyjne w Polsce na większe zapotrzebowanie ze strony rynku – ocenił Lachman w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl.
Wiosną tego roku w raporcie „Czyste ciepło jako motor polskiej gospodarki” Forum Energii podkreślało, że Polska jest jednym z najaktywniejszych graczy na europejskim rynku pod względem wymiany handlowej w szeroko rozumianym ciepłownictwie.
Jednak o ile nasza pozycja jest silna np. w produkcji okien i drzwi (1 miejsce), wełny mineralnej (1 miejsce), styropianu (6 miejsce) czy innych materiałów związanych z termomodernizacją budynków, o tyle w przypadku wyrobów wykorzystywanych w instalacjach ciepłowniczych czy pomp ciepła (11 miejsce) widać wyraźny brak zaplecza produkcyjnego w Polsce i duże uzależnienie od importu.
– Tymczasem Polska, przy szybko rosnącym popycie na pompy ciepła, ma szansę stać się jednym z kluczowych europejskich graczy na tym rynku. Elektryfikacja ciepłownictwa staje się jednym z priorytetów UE w ramach uniezależniania się od dostaw surowców z Rosji, co stwarza okazję do wyspecjalizowania się polskich firm w produkcji i montażu tego typu urządzeń – przy odpowiednim wsparciu ze strony rządu – podkreśliło Forum Energii.
Zobacz też: Renowacja budynków rozrusza gospodarkę i obniży rachunki
Niemcy dali przykład
W opinii Pawła Lachmana, zabrakło u nas podobnych działań jak w Niemczech, gdzie po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję rząd zaczął spotykać się z branżą: producentami, dystrybutorami oraz instalatorami pomp ciepła, a także ekspertami.
Dzięki temu w ciągu trzech miesięcy doprowadzono do porozumienia, które zakłada wzrost produkcji pomp ciepła oraz montażu do poziomu ponad 500 tys. w 2024 r. Dla porównania w 2021 r. było to 150 tys. pomp ciepła, przeznaczonych do ogrzewania budynków.
W ramach porozumienia przewidziano szereg kompleksowych działań, jak m.in. wsparcie producentów – w tym transformację firm zajmujących się produkcją kotłów gazowych, w których niemieckie firmy był światowymi liderami. Do tego zaplanowano masowe szkolenia dla instalatorów – w tym przekwalifikowanie tych, którzy dotychczas specjalizowali się w montażu pieców gazowych.
Ponadto ustalono zmiany w dotacjach i przepisach dotyczących ogrzewania budynków. Jak wyjaśnił prezes Lachman, przykładowo od 2024 r. będzie obowiązywał wymóg, aby w nowych i modernizowanych budynkach były stosowane urządzenia z udziałem zasilania OZE na poziomie co najmniej 65 proc. Za tym idą natomiast plany dotyczące dostosowania sieci elektroenergetycznej do specyfiki pracy pomp ciepła, np. do sterowania blokadą pracy w godzinach szczytu.
– Jednym z postulatów PORT PC jest zawarcie podobnego porozumienia w Polsce, bo tylko wielowymiarowe i kompleksowe działanie pozwoli na rozwój rynku pomp ciepła w naszym kraju. Z takim apelem niedawno wystąpiliśmy też do premiera Mateusza Morawieckiego i mamy nadzieje, że nasze sugestie zostaną wysłuchane – zaznaczył Lachman.
Jak dodał, z uwagi na zakres kompetencyjny dotyczący budownictwa, ale też polityki przemysłowej, wiodącym resortem powinno być Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
Wykorzystać szansę
W lipcu tego roku budowę fabryk w Polsce ogłosiły koncerny Viessmann, który zamierza docelowo produkować rocznie ok. 150 tys. pomp ciepła, oraz Daikin, który do 2025 r. może osiągnąć poziom ok. 400 tys. sztuk, a 2030 r. – 1,5 mln sztuk. Wcześniej w zakład o mocach produkcyjnych ok. 100 tys. szt. rocznie zainwestowała też Toshiba Carrier.
– W branży mówi się o zainteresowaniu kolejnych producentów ulokowaniem fabryk w Polsce, zarówno o porównywalnej skali, jak i mniejszych zakładów. To wszystko stwarza realną perspektywę, aby w 2025 r. w Polsce produkowano ok. 1 mln pomp ciepła – ocenił Lachman.
Jednocześnie istnieje ryzyko, że mimo ogólnoeuropejskiego rozwoju branży PC wśród dużych producentów nie będzie polskich firm.
– Polski rząd nie może przespać szansy, którą obecnie mamy, aby rozwinąć potencjał krajowych producentów urządzeń grzewczych. Potrzebne jest wsparcie, które pozwoli zwiększyć produkcję z kilku-kilkunastu tysięcy pomp rocznie do kilkuset tysięcy. Nie tylko po to, aby odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku krajowego, ale też eksportu – podkreślił prezes.
– Rynek rozwija się szybko w całej Europie, więc potrzebne są zdecydowane działania, aby zająć na nim mocną pozycję. Zwłaszcza, że polskie urządzenia spełniają obecne i przyszłe wymagania pod względem efektywności czy norm środowiskowych, m.in. dzięki powszechnemu wykorzystaniu naturalnego czynnika chłodniczego, czyli propanu (R290) – dodał.
Skala robi wynik
Lachman wyjaśnił, że kluczowa dla konkurencyjności jest skala produkcji. Wejście na poziom liczony w setkach tysięcy rocznie pozwala na automatyzację produkcji i obniżenie kosztów nawet o 40-50 proc. Dlatego potrzebne są nie tylko działania ze strony państwa, ale też wsparcie wspólnych działań, np. produkcja modułów chłodniczych w ramach lokalnych joint-ventures.
Duża skala produkcji PC w Polsce będzie skutkowała też rozwojem producentów podzespołów, gdyż doświadczenia związane z łańcuchami dostaw wskazują, że najlepiej podzespoły produkować w pobliżu ich odbiorców. Już teraz w Polsce jest mocno rozwinięta m.in. produkcja wymienników ciepła do pomp ciepła czy regulatorów, a pożądanym kierunkiem byłaby również produkcja sprężarek czy wentylatorów.
– Kilkanaście lat temu na współpracę w ramach wspólnego projektu pomp ciepła o nazwie Eco-cute zdecydowali się najwięksi producenci pomp ciepła w Japonii, dzięki czemu obecnie mają mocną pozycję w skali globalnej. W Niemczech aktualnie trwa projekt badawczy dla dziesięciu największych europejskich producentów dotyczący opracowania pompy ciepła o bardzo niskiej zużyciu naturalnego czynnika chłodniczego R290 (propan). Gotowe wzorce do wykorzystania istnieją, więc potrzebna jest tylko aktywna polityka ze strony rządu – wskazał Lachman.
REPowerEU zakłada zakończenie produkcji i sprzedaży samodzielnych kotłów gazowych, olejowych i węglowych od 2029 r. Lachman podkreślił, że dotychczas nie mówiło się też o wymogach tzw. ekoprojektu, które z rynku będą eliminować również kotły elektryczne (ze względu na najniższą klasę energetyczną).
– Polscy producenci kotłów mają częściową świadomość potrzeby zmian i inwestycji, ale potrzebują wsparcia ze strony rządu, także badawczo-rozwojowego pod auspicjami NCBR, która pozwoli im się przestawić na produkcję efektywnych i konkurencyjnych rynkowo pomp ciepła. Potrzebne jest jednak również wsparcie na poziomie wdrożeń do produkcji wielkoseryjnej pomp ciepła – stwierdził Lachman.
Zawód instalator
Produkcja to jedno, a druga ważna kwestia to montaż. Anna Żyła z BOŚ podkreśliła, że po latach boomu dla kolektorów słonecznych (ok. 2010 r.), czy instalacji fotowoltaicznych (2015-2021) teraz jest szansa na rozwój profesji instalatorów pomp ciepła.
– Pożądanym rozwiązaniem byłyby szkolenia oferowane np. przez podmioty publiczne, które dałyby możliwość rozszerzenia ogólnej wiedzy w zakresie nowości technicznych, możliwości dofinansowania w ramach programów wsparcia lub oferty bankowej, a przy tym dbały o jakość i rzetelność instalatorów – oceniła dyrektor.
Zdaniem Pawła Lachmana, jeśli zostaną wdrożone odpowiednie programy szkoleniowe, a m.in. takie chce realizować PORT PC we współpracy z producentami i dystrybutorami, to można przeszkolić bardzo wielu instalatorów.
Zauważył przy tym, że dostępność instalatorów jest zróżnicowana w zależności od regionów, co widać na podstawie liczby wniosków o dofinansowanie z programu „Czyste Powietrze”.
Na cztery najbardziej rozwinięte w sieć gazową województwa (małopolskie, śląskie, podkarpackie i mazowieckie) przypadło w czerwcu ok. 46 proc. wniosków na pompy ciepła, a na pozostałe dwanaście aż 69 proc. Wiele zależy bowiem od przyzwyczajeń i doświadczenia instalatorów.
Dlatego są potrzebne przewidywalne rynkowe ramy kształcenia, aby móc rozwijać potencjał kadrowy. Przykładowo w oparciu o Krajowy Plan Odbudowy ma być realizowany warty 400 mln euro projekt branżowych centrów umiejętności, których w całym kraju ma powstać 120.
– Wśród przewidywanych specjalizacji planowany jest także instalator pomp ciepła. Centra mają działać w oparciu o stowarzyszenia branżowe, takie jak PORT PC, które przygotowało już metodykę i standardy własnych szkoleń. To powinno pomóc w kształceniu kadr odpowiadających na oczekiwania rynkowe – powiedział prezes Lachman.
Gdy wiosną tego roku zmieniał się system wsparcia dla domowej fotowoltaiki na mniej korzystny, to wówczas wskazywano, że instalatorzy wyspecjalizowani w tym sektorze mogliby przekwalifikować się na montaż pomp ciepła.
Odnosząc się do tych opinii Lachman wyjaśnił, że nie jest to jednak takie proste, gdyż ci pracownicy nie mieli dotychczas doświadczenia z urządzeniami hydraulicznymi, a takim są pompy ciepła typu powietrze-woda.
– Dlatego łatwiej w tym kierunku przekwalifikować instalatorów wyspecjalizowanych w kotłach na paliwa stałe lub gaz. Rocznie w Polsce jest instalowanych ponad 100 tys. kotłów na paliwa stałe oraz przeszło 300 tys. na gaz ziemny. Natomiast pomp ciepła zostanie w tym roku zainstalowane ok. 150 tys. sztuk – wskazał prezes.
Jednocześnie producenci pomp ciepła idą w tym kierunku, aby konstruować takie urządzenia, które pozwolą na montaż w ciągu jednego dnia, a nie 2-3 dni.
Z projektu przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii przez firmę Octopus Energy wynika, że przy osiągnięciu odpowiedniej skali produkcji oraz skróceniu montażu do jednego dnia, łączny koszt wdrożenia pompy ciepła można obniżyć o połowę w stosunku do aktualnych, standardowych rozwiązań.
Pompy zamiast szparagów?
Nie tylko europejska, ale też światowa gospodarka zmierza w kierunku powszechnej elektryfikacji i rozwoju OZE, stąd wszystkie specjalności związane z tymi dziedzinami będą należeć do zawodów przyszłości – również w połączeniu z informatyzacją i cyfryzacją.
– Szczegółowo zostało to zdiagnozowane w raporcie „Zerowe emisje netto do 2050 r. Plan działania dla globalnego sektora energii”, opublikowanym w ubiegłym roku przez Międzynarodową Agencję Energetyczną, której Polska jest państwem członkowskim. Zakłada się, że w krajach OECD w 2050 r. ponad 65 proc. ciepła potrzebnego do ogrzewania budynków będzie realizowane przez pompy ciepła – przypomniał prezes Lachman.
W ostatnich latach wsparcie w zakresie instalatorów stanowili także pracownicy ze Wschodu, ale tę sytuację zmieniła agresja Rosji na Ukrainę, co skutkowało powrotem do ojczyzny wielu z nich. Możliwe, że wrócą do Polski po zakończeniu wojny.
Lachman przyznał, że w kontekście ogólnoeuropejskich perspektyw istnieje ryzyko scenariusza, w którym polscy instalatorzy będą wręcz „wysysani” przez rynki zagraniczne – nie tylko do Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
– Pompy ciepła będą instalowane na szeroką skalę we wszystkich rozwiniętych krajach Europy. Na razie takie zjawisko nie jest widoczne. Myślę, że w przyszłości może to być możliwe w zachodnich województwach, w regionach przygranicznych lub tych częściach kraju, gdzie emigracja zarobkowa jest częściej spotykana – wskazał prezes.
– Niemniej realia polskiego rynku pracy, czy inne uwarunkowania, jak chociażby Brexit, sprawiają, że zagrożenie odpływem pracowników jest mniejsze niż występowało w przeszłości. Nie zmienia to jednak faktu, że są potrzebne kompleksowe działania związane z rozwojem branży pomp ciepła w Polsce, dzięki czemu ekonomiczna atrakcyjność pracy na rodzimym rynku będzie przeciwdziałać odpływowi instalatorów do innych krajów – podsumował.
W połowie lipca, gdy Viessmann oficjalnie rozpoczynał w Legnicy budowę fabryki pomp ciepła, w uroczystości uczestniczył premier Mateusz Morawiecki. To wydarzenie postanowił jednak później podsumować w dosyć typowy dla rządu Zjednoczonej Prawicy sposób.
– Jeszcze niedawno Polacy jeździli do Niemiec zbierać szparagi. Dziś niemieckie inwestycje technologiczne trafiają do Polski – skomentował premier na Twitterze.
Wobec tego należy mieć nadzieję, że rząd zrobi wszystko, aby miejsce zbieraczy szparagów nie zastąpili instalatorzy pomp ciepła, a Polska w tym sektorze stała się nie tylko zapleczem produkcyjnym dla globalnych koncernów, ale również znaczącym graczem dzięki rodzimym producentom.