Spis treści
W 2014 roku polskie elektrownie wyprodukowały mniej energii elektrycznej, niż zużyli krajowi odbiorcy. Powód? Energię za granicą można kupić taniej. To wyzwanie dla doktryny niezależności energetycznej kraju.
{norelated}Ubiegły roku był pierwszym od transformacji polityczno-gospodarczej, w którym Polska była importerem energii elektrycznej netto.
Według najnowszego raportu Polskich Sieci Elektroenergetycznych w 2014 roku pobraliśmy zza granicy o 2,2 TWh energii więcej, niż wyeksportowaliśmy. To niemal tyle, ile zużywa całe województwo podlaskie albo największy krajowy odbiorca – KGHM, czyli 1,4 proc. krajowej produkcji prądu.
Taniej u sąsiadów
Najważniejszy powód to tańsza energia dostępna u sąsiadów. W Szwecji, z którą łączy nas kabel położony na dnie Bałtyku, dostępne są ogromne ilości energii z elektrowni wodnych. Na skandynawskiej giełdzie prąd w tzw. podstawie (a więc z dostawą przez cały rok w takiej samej ilości) sprzedawany jest o jedną czwartą taniej niż na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie – wynika z marcowego „Raportu – energia i paliwa” przygotowanego przez firmę doradczą Energy Solution i portal WysokieNapiecie.pl.
Znacznie taniej energię elektryczną można kupić także na niemieckiej giełdzie energii EEX w Lipsku. Kontrakty w podstawie kosztują nawet o 20 proc. mniej niż w Polsce. To efekt dużej ilości elektrowni o niskich kosztach produkcji – odnawialnych, atomowych i na węgiel brunatny.
Zyskują odbiorcy, tracą elektrownie
Rosnący import energii, niewielki wzrost krajowego zużycia (o 0,5 proc. w 2014 roku) i więcej „zielonej” energii (o 23 proc., do 7,26 TWh) sprawiają, że zdecydowanie mniej produkują elektrownie opalane węglem kamiennym – to one, obok elektrowni na gaz – produkują energię po najwyższych kosztach. Najszybciej więc „wypadają” z rynku. W ubiegłym roku wyprodukowały o 5 proc. mniej prądu. Jednak następne w kolejce – elektrownie na węgiel brunatny – także musiały zmniejszyć produkcję (o 4,8 proc.).
Będzie jeszcze taniej
Szybko rosnący udział „zielonej” energii u naszych zachodnich sąsiadów (dotowanej przez niemieckich odbiorców) w kolejnych latach nadal będzie wymuszał obniżanie cen energii na europejskich giełdach.
Także planowane na grudzień 2015 roku uruchomienie mostu energetycznego Polski z Litwą (która z kolei w tym samym czasie chce oddać do użytku kabel do Szwecji), może się przyczynić do obniżenia cen na polskim rynku, bo możliwości importu taniej energii ze Skandynawii będą jeszcze większe.
Niezależność energetyczna kraju czy Unii?
Wbrew pozorom tańsza energia z importu nie musi jednak oznaczać obniżania cen dla konsumentów. Aktualna „doktryna” energetyczna Polski nie dopuszcza, że moglibyśmy polegać na imporcie energii z zagranicy.
Moce wytwórcze w krajowych elektrowniach mają zapewnić nam pełną niezależność energetyczną. Tymczasem pracują coraz mniej godzin w roku, a przez to przynoszą straty, zamiast zarabiać. Rząd nie pozwoli jednak spółkom energetycznym ich zlikwidować. Krajowi producenci, a być może niedługo także i sam rząd, będą więc szukać pokrycia tych strat w kieszeniach odbiorców.
Sytuację może zmienić Unia Europejska, która chce, aby odnawialne źródła energii działały na zasadach bardziej rynkowych, a poszczególne państwa członkowskie skończyły z myśleniem w kategoriach krajowych niepodległości energetycznych. Tyle, że o tym drugim w Polsce (i większości państw UE) jeszcze mało kto chciałby słyszeć.